CZĘŚĆ II - Evil always comes back.
Wydawało
mu się, że spada w dół. Przez wieczność leciał w dół bez dna. Aż wreszcie
zderzył się z miękką powierzchnią wody. Zanurzył się po sam czubek głowy.
Uderzyła w niego fala zimna. Miał wrażenie, że utknął w tafli lodu. Nie mógł się
ruszyć. Chociaż wierzgał rękoma i nogami, jego ciało nie drgnęło choćby o
milimetr. Dusił się z wyziębienia i braku tlenu. Nieustannie rozchylał usta,
starając się nabrać tyle powietrza ile był w stanie pomieścić, ale zamiast tego
jego płuca wypełniały się wodą.
Otworzył
gwałtownie oczy, uświadamiając sobie, że znajduje się we własnym łóżku. Twarz
go piekła i był pewny, że poczerwieniała. Czuł, jakby wbiło się w nią, co
najmniej tysiąc igieł. Mokra grzywka oblepiła czoło chłopaka. Jego mózg nie
potrafił zarejestrować tego, co właśnie się działo. Był środek nocy, o czym
świadczyły ciemności panujące na zewnątrz. Jedyne światło stanowił jasny
księżyc w nieodłącznym towarzystwie gwiazd.
Ze
strachem stwierdził, że ktoś nad nim stał. Sylwetka pochyliła się, by sekundę
później brutalnie zedrzeć z niego kołdrę i odrzucić ją gdzieś na bok. Kropelki
wody przetoczyły się z głowy chłopaka na rozgrzaną klatkę piersiową, która
unosiła się nierównomiernie.
-
Wstawaj! – krzyknęła postać nad nim. To musiał być mężczyzna, na to wskazywał
jego oschły ton głosu. Zdezorientowany Justin wykonał polecenie. Wyskoczył z
łóżka, jakby ktoś wystrzelił go z procy. Zgarbiony i przestraszony rozglądał
się na boki, aby choć w maleńkim stopniu zrozumieć, o co w tym wszystkim
chodzi. Nieznajomy złapał go stanowczo za ramię i siłą wytargał z pokoju.
Na
korytarzu stał jego ojciec. Jak zawsze miał grobową minę, z której nie dało się
nic wyczytać. Opierał się o ścianę ze skrzyżowanymi na torsie rękoma. Jego
brązowe oczy nie wyrażały żadnych emocji, były po prostu puste. Żołądek Justin
zacisnął się, bowiem nigdy wcześniej nie widział u tego człowieka takiej
determinacji i zacięcia.
-
Tato? – jęknął, gdy obcy mężczyzna prowadził go w stronę drzwi wyjściowych.
-
Wiecie, co z nim zrobić – kiwnął głową Ivan Bieber, nawet nie patrząc na syna.
Chłopak został zmuszony do zgięcia się w pół. Ktoś wykręcił mu nadgarstki. Miał
wrażenie, że jest aresztowany i zaraz trafi do pudła. Przechodząc obok kuchni
ujrzał matkę. Najwyraźniej nie miała siły na to patrzeć.
-
Mamo! – krzyknął, patrząc na kobietę błagalnym wzrokiem. Również na niego
zerknęła. Jej oczy lśniły od łez. Usta miała zaciśnięte w wąską linię. Na ten
widok serce szatyna pękło na kawałeczki. Nie potrafił oglądać cierpienia w tych
zawsze radosnych tęczówkach rodzicielki. – Mamo, proszę – ale ona jedynie
pokręciła bezradnie głową.
Justin
coś wtedy zrozumiał. To był koniec.
Już
nie protestował, kiedy pod przykrywką nocy dwóch zamaskowanych mężczyzn
wrzuciło go na tylne siedzenia mini Vana. Było mu już wszystko jedno.
Shailene Queen leżała na łóżku w
swoim nowym pokoju na uczelni. Przed nią uzbierała się sterta magazynów i kilku książek, które powinna przestudiować na kolejne zajęcia. Postanowiła jednak, że
nauka może poczekać. Przecież i tak miała przed sobą jeszcze pół dnia.
Dochodziła zaledwie dziesiąta rano. Łóżko Stephanie wciąż było niepościelone,
chociaż jej współlokatorka już dawno wybyła z pomieszczenia.
Szatynka wciąż nie mogła
uwierzyć, że po tylu przykrych zdarzeniach zdołała wrócić do normalnego życia.
Skończyła szkołę średnią i udała się na wymarzoną uczelnie w towarzystwie
starych, dobrych znajomych. Niczego nieświadoma Moira wciąż harowała w firmie
za dwóch, by zapewnić środki do życia swoim dzieciom. A właściwie córce, bo
Wesley przecież nie żył, ale kobieta tego nie wiedziała.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi,
które momentalnie postawiło ją do pionu. Szybkim ruchem schowała czasopisma o
modzie, bo nikt nie mógł się dowiedzieć, że zamiast się uczyć, woli się obijać.
Podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. W ich progu stał postawny mężczyzna o
kruczoczarnych włosach i całkiem przyjemnym uśmiechu. Miał na sobie garnitur,
który wyglądał na drogi. Shail zmarszczyła brwi, bowiem mogłaby przysiąc, że
kiedyś go już widziała. Dopiero, kiedy wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki,
zrozumiała, że przesłuchiwał ją, gdy Moira zgłosiła zaginięcie córki.
- Witam Panno Queen – powiedział
nieco zachrypłym głosem i bez pozwolenia wtargnął do środka. Shailene była tak
zdezorientowana i sparaliżowana, że nawet nie zaprotestowała. A przecież nie
miał prawa nachodzić ją w ciągu białego dnia. Czego on tu w ogóle szukał? – Mam
do pani kilka pytań – dodał, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Słucham – mruknęła szatynka,
opierając dłonie na biodrach. Patrzyła na niego wyczekująco, gdy wyciągał coś z
kieszeni spodni. Wreszcie pokazał jej niewielkie zdjęcie, na którym znajdował
się nie, kto inny, a Justin. Źrenice dziewczyny rozszerzyły się automatycznie
na widok twarzy chłopaka.
- Znała go pani?
- Oczywiście, że tak – prychnęła,
pod nosem.
- Utrzymujecie kontakt? – zadawał
kolejne pytania, oglądając dokładnie każdy szczegół niewielkiego pokoju. Czuła
się, jakby brała udział w przeszukaniu.
- Nie – stwierdziła i od razu
posmutniała. – Wyjechał, od tego czasu nie rozmawialiśmy. O co chodzi?
- Pan Bieber jest podejrzany w
sprawie zaginięcia Connora Walsha. Poszukujemy go – wyjaśnił pośpiesznie
policjant, przeczesując dłonią czarne kosmyki włosów. Shailene miała ochotę
roześmiać mu się prosto w twarz. Z trudem powstrzymała spazmy śmiechu, jakie
wstrząsnęły jej ciałem. Nie rozumiała, dlaczego roztrzepują tą sprawę po takim
czasie. Minął rok odkąd zabiła Connora. Rok odkąd nie widziała Justina. Nie wiedziała,
co się z nim dzieje, nie miała pojęcia czy wciąż żył. Pod intensywnym
spojrzeniem funkcjonariusza, zaczęła się coraz bardziej stresować. Dłonie
Shailene pociły się, żołądek się skurczył, a serce biło w nienaturalnym tempie.
- Przykro mi, ale nie mogę pomóc –
odezwała się po chwili ciszy, z nadzieją, że Alvey Dolan nie zauważył, jak
bardzo drżał jej głos. Skinął głową, bo nic więcej nie mógł wskórać. Coś mu nie
pasowało do tej układanki i obiecał sobie, że będzie miał tą dziewczynę na oku.
Kto wie, do czego go doprowadzi… Zatrzymał się przy drzwiach, by odwrócić się
przez ramię.
- Na wypadek, gdybym miał jeszcze
jakieś pytania… - zrobił znaczącą pauzę. – Proszę nie wyjeżdżać z miasta.
Świetnie, pomyślała Shail. Myślała, że
takie teksty padają jedynie w beznadziejnych kryminałach do podejrzanych osób.
Czy to sprawiało, że również stała się oskarżoną w tej sprawie? Potrząsnęła
głową, nie chcąc dać po sobie poznać, że właśnie w jej głowie zapanował chaos.
Pożegnała się grzecznie z komisarzem i usiadła na łóżku. Czuła, że zaraz
zwariuje ze stresu. Nie myślała racjonalnie, gdy chwyciła telefon i wybrała
numer, który wciąż znała na pamięć.
Miała tylko nadzieję, że
odbierze.
Rozglądał się na boki, lustrując
dokładnie twarze studentów, którzy najprawdopodobniej mieli krótką przerwę w
zajęciach. Ręce miał schowane głęboko w kieszeniach luźnych spodni moro, dopóki
jego telefon nie wydał z siebie znajomej melodii. Wyciągnął go i przelotnie
spojrzał na wyświetlacz. Kąciki ust Justina mimowolnie drgnęły i uniosły się ku
górze, widząc znajome imię migające na ekranie. Tak naprawdę nigdy nie był w
stanie usunąć tego numeru, chociaż próbował wiele razy. Za każdym razem, kiedy
był już blisko wciśnięcia tego przeklętego guzika, który pozwoliłby na
wymazanie z pamięci komórki dziewięciu cyferek, po prostu rezygnował.
- Shailene – mruknął niezwykle
uwodzicielskim tonem. – Co sprawia, że sobie o mnie przypomniałaś? – nie
zaprzestawał marszu. Pchnął metalowe drzwi i w przeciągu kilku sekund wbiegł po
schodach na drugie piętro. Pozostało mu tylko znaleźć odpowiedni numer pokoju.
- Dzięki Bogu, że wreszcie
odebrałeś – jęknęła nerwowym tonem. Chociaż nie mógł jej widzieć, czuł napięcie
w jej głosie. Nie odpowiedział, jednocześnie dając dziewczynie przyzwolenie na
kontynuowanie. – Skoro odebrałeś, musisz być w kraju – dodała. Wyobraził sobie
jak niezdarnie przygryza wargę i wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmieszku.
Wreszcie zatrzymał się pod wyznaczonym lokalem. – Nie możesz tu wrócić, Justin.
Policja cię szuka.
- W takim razie mamy problem –
zaśmiał się radośnie, jakby ta informacja wpadła do jednego ucha, a wypadła
drugim. Kompletnie się tym nie przejął. Shailene zdążyła wydusić z siebie
jedynie ciche „Co?”. Czerpał satysfakcje z tego, co zaraz się zdarzy. Pragnął
już zobaczyć jej zdziwioną minę. – Właśnie stoję pod twoimi drzwiami.
Po raz kolejny z jej ust
wymsknęło się tylko krótkie „Co?”. Tym razem o wiele słabsze. Wzruszył
ramionami, a oczami wyobraźni widział jak właśnie niezdarnie próbuje się
ogarnąć, by powitać go w odpowiednim stanie. Usłyszał nasilające się kroki.
Stała po drugiej stronie, oddzielona od niego jedynie cienką ścianą. Wahała
się. Ulokowała dłoń na klamce, ale nie miała odwagi od razu otworzyć. Wokół
panowała taka cisza, że bez problemu słyszał urywany oddech dziewczyny i to,
jak nerwowo przełyka ślinę. W myślach policzył do trzech i tak jak się
spodziewał, klamka ugięła się, a drzwi lekko rozchyliły.
Wzajemnie mierzyli się wzrokiem,
jakby to był ostatni moment w ich życiu, kiedy mogą to robić. Shailene stała
przed nim jedynie w trochę za dużej koszuli w kratę, która sięgała do jej ud.
Spodenek w ogóle nie było widać, przez co mógł podziwiać zgrabne nogi
towarzyszki. Kosmyk włosów zaczesała za ucho, dzięki czemu na widoku miała całą
twarz. Jasno niebieskie oczy przypominały niewzburzony ocean, a na ustach
malował się nieśmiały uśmiech. Widział iskierki radości w tęczówkach Shail,
chociaż próbowała za wszelką cenę to zamaskować. Była zbyt zszokowana by coś z
siebie wydusić, a mimo to jej wargi rozchyliły się lekko.
Zamrugała gwałtownie, bowiem
miała wrażenie, że to sen. Nie docierało do niej, że Justin naprawdę znajdował
się obok. Czuła zapach jego perfum, za którym tak bardzo tęskniła, a wciąż to
wszystko wydawało się tak odległe. Obiegła go pospiesznie wzrokiem. Nabrał
więcej mięśni, chyba urósł, a jego szczękę zdobił lekki zarost. Włosy stały się
nieco dłuższe i delikatnie opadały na jego czoło. Nie miały już barwy miodu.
Były w odcieniu jasnego blond, dzięki czemu wyglądał młodziej niż zawsze.
Brązowe tęczówki jednak wciąż hipnotyzowały równie mocno, co za pierwszym
razem, kiedy się z nimi zetknęła. Miała ochotę utonąć w ich głębi. Tego dnia
postawił na białą koszulkę w serek, luźne spodnie moro i buty za kostkę.
Kolczyki lśniły w uszach Justina, a z szyi zwisały dwa nieśmiertelniki.
- Nie wpuścisz mnie do środka? –
spytał, kręcąc głową z rozbawienia. Naprawdę miło było ją zobaczyć. Nie
odzywając się, odsunęła się, by nie zagradzać mu więcej drogi. Zatrzymał się w
połowie pomieszczenia i ponownie wbił w nią palące spojrzenie. Nie wytrzymała,
coś niespodziewanie w niej pękło. Niemal biegiem ruszyła do niego, aby wpaść w
jego silne ramiona. Wydawałoby się, że właśnie na to czekał, bowiem od razu
przycisnął drobne ciało szatynki do swojej klatki piersiowej.
- Tak bardzo się cieszę, że
wróciłeś – szepnęła wprost do jego ucha, równocześnie opierając czoło o bark
chłopaka. Zarzuciła mu ręce na szyję, by mieć łatwiejszy dostęp do jasnych kosmyków
włosów Justina. Zakręciła kilka z nich na palcach, po czym dodała, chichocząc:
- Podobają mi się twoje nowe włosy.
W odpowiedzi usłyszała przyjemny
śmiech Biebera. Ten dźwięk był niczym ulubiona piosenka. Mogła słuchać jej bez
końca, a i tak się nie znudzi. Justin złapał podbródek Shail, zmuszając ją by
na niego spojrzała. Jego tęczówki żarzyły się tajemniczym światłem.
- Też za tobą tęskniłem –
kompletnie zignorował komplement, jakim go obdarowała. Tymi słowami wywołał
nagłe palpitacje serca u szatynki. W ułamku sekundy uderzyła w nią fala gorąca.
Justin przeniósł swoją dłoń na dół jej pleców, wywołując dreszcze na ciele
Shailene. Z fascynacją podziwiał to, co działo się z ciałem dziewczyny, pod
wpływem jego dotyku. Aż wreszcie nachylił się nad nią i brutalnie wpił w jej
usta. Brakowało mu tego. Myślał o tym, odkąd ją zobaczył w progu drzwi.
Całkowicie się mu oddała. Ścisnął
pośladki Queen, tym samym unosząc ją do góry. A ona w odpowiedzi oplątała nogi
wokół jego bioder. Ciepłe wargi farbowanego blondyna zjechały na szyję
dziewczyny. Zaczął ją delikatnie przygryzać, a następnie ssać, przez co
pozostawiał po sobie mokre, różowe ślady. Odchyliła głowę, chcąc dać mu lepszy
dostęp. Przeszedł z nią wzdłuż całego pomieszczenia, aż wreszcie dotarł do najbliższej
ściany. Uderzyła o nią plecami, powodując, że półki z impetem upadły na ziemię.
Justin tylko wzruszył ramionami. Nic nie mogło im przeszkodzić.
Obrócił się i delikatnie ułożył
dziewczynę na miękkim materacu. Od razu rozchylił jej kolana i znalazł się
między nimi. Opierał dłonie po obu stronach głowy Shailene, nie zaprzestając
pocałunków. Miała wrażenie, że zaraz zwariuje. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś
takiego, chociaż jak dotąd umawiała się już z kilkoma chłopakami. Korzystając z
chwili przerwy Justin złapał za krańce swojej koszulki i jednym, zwinnym ruchem
ściągnął ją przez głowę, by później odrzucić na bok. Łatwość, z jaką to
wszystko robił imponowała jej, ale zarazem niepokoiła. Przez moment przyglądała
się jego tatuażom, aż wreszcie nie wytrzymała i ulokowała małe dłonie na jego
gołej klatce piersiowej.
W końcu chłopak zrobił coś, przez
co oddech Shailene na chwilę się zatrzymał. Bez słowa złapał za jej koszulę,
rozdzierając ją na pół. Guziki roztrysnęły się po całym pokoju, a on tylko
zdołał rzec przez śmiech:
- To już nie będzie ci potrzebne.
***
Wracam do was z drugą częścią, chociaż nie robię tego z tak wielką chęcią jak zawsze. Minęły ponad dwa tygodnie, a zainteresowanie Opiekunem strasznie spadło. Nawet nie wiecie jak mi przykro. Ale cóż, nie mogę was zmusić do komentowania :))
P.S Opiekun jednak będzie miał tylko 2 części, bo nie mam chęci pisać dalej tej historii :(
W ten weekend powinnam ruszyć z nowym fanfiction na wattpadzie. Jeśli jesteście zainteresowani, zapraszam do obserwowania MOJEGO KONTA. Historia będzie trochę psycho i powiem wam szczerze, że jak dotąd nigdy tak dobrze mi się nie pisało! Mam nadzieję, że zaczniecie to czytać! :)
Mam nadzieje ze zainteresowanie wzrośnie po tym rozdziale a zdecydowanie powinno :)
OdpowiedzUsuńChętnie zajrzę do nowego ff :D i trzymam kciuki nie trać weny :* @yeeahme
Powiem tak.. to opowiadanie jest cudowne. Naprawdę, kocham je. I kocham sposób w jaki piszesz, oraz to, jak budujesz zdania. Nie przestawaj, bo serio się do tego nadajesz.
OdpowiedzUsuńMam też ogromną nadzieję, że kiedyś przeczytam książkę twojego autorstwa. Trzymaj się i powodzenia, malutka. Czekam na next!
Nawet nie wiesz jak sie ciesze, że dodałaś ten rozdział! Nie mogłam sie doczekać! Codziennie wchodziłam i paatrzyłam czy jest nowy rozdział i nareszcie po tylu dniach oczekiwania. Tym rozdziałem przeszłaś całą siebie. Jest taki idealny ♥ Nie mogę sie doczekać kolejnego i mam nadzieje, że szybko go dodasz. PS. Kocham Cię ♥
OdpowiedzUsuńnie masz pojęcia jak strasznie ubolewam nad tym, że nie chcesz pisać kolejnej części, bo to jedyne fanfiction, które mnie tak strasznie wciągnęło, kocham to jak opisujesz panującą sytuację, twój styl, po prostu ahh, a ten rozdział >
OdpowiedzUsuńpo prostu życie asdfguernqds /imqxen
doczekałam się w końcu drugiej części! <3
OdpowiedzUsuńjuż czekam na następny rozdział, bo ten pochłonęłam w zastraszającym tempie haha
to jest cudowne, no i czekam na rozwój akcji!
@saaalvame
Nareszcie!! Rozdział jest po prostu cudowny :)
OdpowiedzUsuńKocham to !
OdpowiedzUsuńWow! Dopiero teraz przeczytałam całego Opiekuna :D Zmartwiłam się, że już koniec, aż tu nagle druga część! :D Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńswietny jeju
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz ��
OdpowiedzUsuńTo ff jest idealne xnsjjdiwbxiensoxjs chce juz kolejny rozdzial/@melodiime
genialne! :>
OdpowiedzUsuńszalejesz!
http://art-of-killing.blogspot.com/
❌❌❌ Świetny❌❌❌
OdpowiedzUsuńNo nareszcie ❤❤❤ czekam na kolejny!!! @kunegunda99
UsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńCudo *-*
OdpowiedzUsuńCzekałam na rozdział z niecierpliwością. Uwielbiam Shailene i Justina razem.Czekam na rozwój akcji.Mam nadzieję że skończysz tą 2 cześć.
OdpowiedzUsuńKURWA MAC KOCHAM TEN ROZDZIAL
OdpowiedzUsuńI W CHUJ NIE MOGLAM SIE GO DOCZEKAC
PRZYKRO MI ZE NIE BEDZIE TRZECIEJ CZESCI ALE SZANUJE TWOJ WYBOR...
PS MOWILAM JUZ ZE KOCHAM TEN ROZDZIAL?
PSS NIE MOGE SIE DOCZEKAC KOLEJNEGO DJKLAGAJKGJK
gdzie urwać w takim momencie...
OdpowiedzUsuńJejku, powracasz naprawdę w wielkim stylu. Ten rozdział był jak zawsze idealny w stu procentach. Tylko nie rozumiem czemu spadło zainteresowanie tym opowiadaniem. Ja już sie przygotowałam mentalnie na trzy części a tu nic. Teraz jest mi smutno, że to ostatnia część, a z drugiej strony cieszę sie że znowu piszesz... Szkoda, naprawdę szkoda. No nic, życzę dużo weny do pisania jak zawsze. Zrobisz jak zdecydujesz.
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤️
Jsjajshsjhs cieszę się że dodalas w końcu *______*
OdpowiedzUsuńBoże czemu w takim momencie matko?? >.<
No ale coz pozostaje mi tylko czekać na następne rozdziały
czyli przypał :D
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział!!
OdpowiedzUsuńo Boże *__* to się tak świetnie zapowiada, adhagsdhas *_* genialnie!
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Jejku, ale sie ciesze na druga czesc! Rozdzial jak zswsze cudowny xx
OdpowiedzUsuńO jezu uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie to życie! naprawdę je uwielbiam i cieszę się, że będzie druga część (mam nadzieję, że nie krótka), a co do komentarzy to wiem jak to jest i jak to odbiera chęć pisania, ale nie przejmuj się :) no nic, czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńzaczyna się naprawdę ciekawie ;D
OdpowiedzUsuńKochanm to ❤
OdpowiedzUsuń