piątek, 10 lipca 2015

Rozdział drugi (cz.II)

Uszczypnęła się dyskretnie w ramię, bowiem nadal nie wierzyła, że powrót Justina to prawda. Bała się, że pragnęła tego tak mocno, że wyobraźnia zaczęła płatać jej figle. A może tylko śniła? Przez całe dwanaście miesięcy robiła wszystko, aby wymazać go z pamięci, a jednak wciąż pojawiał się w jej myślach. Okazało się, że wcale nie wariowała. Chłopak rzeczywiście leżał obok, solidnie obejmując ją ramieniem. A ona jak ostatnia idiotka leżała i wpatrywała się w sufit, ponieważ nie mogła się ruszyć.
Całe ciało Shailene drgało od chaotycznego bicia serca. Miała nadzieję, że Justin tego nie zauważył. Powoli przekręciła głowę w jego stronę. Leżał spokojnie na plecach z przymrużonymi powiekami, a mimo to wiedziała, że nie spał. Klatka piersiowa blondyna unosiła się i opadała, przypominając fale uderzające o brzeg. Niespodziewanie otworzył oczy i wbił swoje hipnotyzujące tęczówki prosto w jej twarz. Cieszyła się, że leży, bowiem momentalnie nogi Shail przybrały konsystencje galaretki. Gdyby nie to, pewnie upadałby na ziemię z wrażenia. Gwałtownie nabrała w płuca powietrza, czując, że zaczyna się dusić z tej niezręczności. Justin zauważywszy zakłopotanie na twarzy towarzyszki, uśmiechnął się tylko w najbardziej seksowny sposób, jaki kiedykolwiek miała okazję widzieć.
- Głupio mi z powodu tego, że policja szuka ciebie – mruknęła, przerywając wreszcie ciszę. Justin podparł się na łokciu i ponownie zajrzał głęboko w niebieskie oczy partnerki. Wiedział, że mówi prawdę. Ale to on powinien czuć się okropnie i przede wszystkim podle, bowiem okłamał ją. – Przecież to ja strzeliłam do Connora. To ja go zabiłam – powiedziała nieco ciszej, jakby bała się, że ktoś może ich usłyszeć. Posmutniała, dostrzegł ból w jej tęczówkach i nie mógł dłużej wytrzymać.
Wstrzymał powietrze. Czas zagrać w otwarte karty.
- Shailene, jest coś, co muszę ci powiedzieć – wydusił z siebie, chociaż wcale nie było mu łatwo. Obawiał się reakcji dziewczyny. Właśnie spędzili wspaniałe momenty, a on za chwilę to zepsuje. Co jeśli cofną się do momentu, w którym się poznali? Nie chciał, aby Shailene znów go znienawidziła. – Powinienem zrobić to dawno temu – dodał. Shail zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co chodziło mu po głowie. Żałowała, że nie potrafi czytać mu w myślach. Tak byłoby zdecydowanie łatwiej, zważywszy na to, że dostrzegła zdenerwowanie w zachowaniu Justina. Aby dodać mu otuchy, splotła ze sobą ich palce. Sama nie wiedziała, skąd nagle wzięła się u niej taka pewność siebie w kwestii ich stosunków. – Pamiętasz, kiedy zapewniałem cię, że wszystkim się zająłem? – spytał, mocniej ściskając dłoń dziewczyny, niemal miażdżąc jej kości. Skinęła energicznie głową. – Kłamałem. Kiedy wróciłem na miejsce, Connora nie było. Myślę, że… On żyje.
Najzwyczajniej w świecie ją zatkało. Łagodne spojrzenie Shailene powoli przeistoczyło się w groźne. Wyrwała rękę z uścisku Justina i popatrzyła na niego z obrzydzeniem. W głowie jej się nie mieściło, że po raz kolejny ją okłamał. Cały czas wmawiał Shail jakieś bzdury i robił to bez mrugnięcia okiem. Powoli zaczęła żałować, że kiedykolwiek jakaś cząstka jej samej, polubiła go. Poczuła mdłości na samą myśl, że przed chwilą się z nim kochała. Justin Bieber to zwykły oszust. Może gdyby miał powód do skrywania prawdy, mogłaby mu wybaczyć. Ale nie miał. Connor Walsh był nieobliczalny i prawdopodobnie przez ten rok planował zemstę. Mógł zaatakować w każdym momencie, a ona nie miała o tym zielonego pojęcia.
- Chcesz powiedzieć, że przez cały rok pozwoliłeś mi żyć z myślą, że zabiłam człowieka!? – wrzasnęła, nie panując nad własnymi ruchami. Podniosła się do pozycji siedzącej i wyrzuciła ręce w powietrze. Łzy piekły ją pod powiekami, wiedziała, że nie da rady dłużej z nimi walczyć. Justin spojrzał na nią ze smutkiem i pokiwał głową. Poczuła się tak, jakby właśnie wbił jej nóż w serce. Gdyby była postacią z bajki, właśnie rozpadłaby się na malutkie kawałeczki i ktoś musiałby ją pozbierać. Ale tym kimś na pewno nie byłby Justin.
- Próbowałem cię chronić – jęknął, próbując się wytłumaczyć. Ale to nic nie dało.
- Nie rób tego nigdy więcej, rozumiesz? – syknęła przez zaciśnięte zęby, niczym żmija przed ukąszeniem. W tamtym momencie czuła do niego jedynie odrazę. Miała ochotę napluć mu w twarz, ale zamiast tego zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła nimi wymachiwać gdzie popadnie. Kilka razy uderzyła prosto w klatkę piersiową blondyna, ale najwyraźniej nie odczuł żadnego bólu, bo nawet nie drgnął. – Nie masz do tego prawa – dodała, gdy w końcu złapał w powietrzu jej nadgarstki.
- Spójrz na mnie – mruknął żałośnie i za wszelką cenę starał się nawiązać kontakt wzrokowy z dziewczyną. Kiedy wreszcie mu się udało, zobaczył w jej tęczówkach tylko pustkę. Coś ukuło go w okolicy żeber, jednak szybko zignorował ten ból.
- Wszyscy mieli rację… - urwała, po czym wyrwała się mu i niedbale otarła łzy z policzków. Justin nie rozumiał, do czego zmierzała. Zmarszczył czoło i zacisnął usta w wąską linie. – Najbardziej skrzywdzi cię osoba, na której ci zależy – pociągnęła niedbale nosem. Wreszcie zrozumiała to, przed czym próbowali ochronić ją inni ludzie. Gdyby nie poczuła nic do tego idioty, nie płakałaby teraz z jego powodu. Była na siebie wściekła, że oddała się temu uczuciu. Naiwnie wierzyła, że mogą coś razem stworzyć. – Wyjdź – powiedziała stanowczo, ale nawet na niego nie spojrzała.
- Nie ma mowy – potrząsnął głową. – Nigdzie się nie wybieram.
- Daj mi spokój, Justin. Bo ja właśnie ci go daję – szepnęła przez łzy. Sama chciała wierzyć w swoje słowa, ale to okazało się zbyt trudne. Chociaż ją zranił, nie potrafiła się z nim pożegnać. Nie mogła go sobie odpuścić. Skinął głową, wstał z łóżka i pośpiesznie zarzucił na siebie swoje ubrania.
- Uważaj, czego sobie życzysz, Shailene – to były jego ostatnie słowa skierowane do niej. Wyszedł, trzaskając drzwiami, a  po drodze minął Stephanie.  Nie miał humoru, aby chociaż się z nią przywitać, a co dopiero rozmawiać. Kompletnie ją olał, mimo, że szczerzyła się do niego jak szczur do sera. Na zewnątrz uderzyła w niego fala gorącego powietrza. Usiadł na murku, bez celu gapiąc się w przestrzeń. Musiał ochłonąć. W jego głowie zapanowała burza sprzecznych uczuć. Nie potrafił pozbierać myśli. Był na siebie wściekły, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że postąpił słusznie. Nie widział sensu, w dalszym ukrywaniu prawdy.
- Justin Drew Bieber? – usłyszał nieoczekiwanie gdzieś z boku.
Domyślał się, że to nie zwiastuje nic dobrego.

Ostatnie piętnaście minut spędził w niewielkim, kwadratowym pokoju. Bez większego celu przyglądał się ścianom, które były po prostu nudne. Czekanie go nudziło, więc zaczął bujać się na metalowym krzesełku do momentu, gdy drzwi otworzyły się szeroko. Od razu zlustrował nowoprzybyłą postać, rozpoznając w niej kogoś znajomego. Wyższy od niego mężczyzna przespacerował się po sali przesłuchań, aż wreszcie zajął miejsce naprzeciw podejrzanego.
Justin pamiętał go, ponieważ kiedyś oskarżył go o porwanie Shailene, co było niedorzecznym pomysłem. Idealnie ułożone, kruczoczarne włosy, ciemne, prześwietlające na wylot tęczówki oraz uśmiech i dołeczki w policzkach. Garnitur leżał na nim idealnie, opinając lekko mięśnie. Rozłożył przed sobą akta chłopaka, spojrzał na widniejące w nich zdjęcie, a potem przeniósł wzrok na blondyna. Chyba próbował się upewnić czy chłopak z fotografii i ten siedzący przed nim, to ta sama osoba. Wszystko się zgadzało, z wyjątkiem odcienia włosów.
- Domniemam, że wie już pan, w jakiej sprawie się tu znajduje? – spytał służbowym tonem, na co Justin jedynie wzruszył ramionami. Policja nie musiała wiedzieć, że Shailene oświeciła go w tym temacie.  Mężczyzna westchnął, poprawiając się na krześle. – Podobno byłeś ostatnią osobą, która widziała Connora Walsha przed jego zaginięciem. To prawda? – kontynuował. Justin od razu pokręcił głową. Może wszystko się zgadzało, ale nie zamierzał wpakować się za kratki z powodu tego psychopaty. Jeśli gdzieś po drodze zmarł, byłoby super. Ale Bieber zadowolił się nawet ucieczką bruneta. W końcu miał go z głowy, chociaż w każdym momencie mógł ponownie uderzyć. – Zrobiłeś mu coś? – blondyn zmarszczył brwi, pragnął się roześmiać.
- Nic na mnie nie macie – wycedził przez zaciśnięte usta. Alvey Dolan zmarszczył brwi i groźnie zmrużył oczy. Justin zdawał sobie sprawę, że policjant próbował wyczytać coś z jego wyrazu twarzy. Na marne, bo grał wspaniale. Może powinien pomyśleć o zapisaniu się do szkoły aktorskiej?
- Skrzywdziłeś go? – powtórzył swoje pytanie funkcjonariusz.
- Na Litość Boską – jęknął dwudziestosześciolatek, wyrzucając ręce w powietrze w geście bezradności. – Jestem żołnierzem, składałem przysięgę. Naprawdę nie macie, kogo ścigać? – zaśmiał się sarkastycznie, chociaż w rzeczywistości miał ochotę złapać się za głowę z ich głupoty. – Nie zabijam cywilów.
Brunet skinął głową, po czym ponownie zerknął do cienkich akt Justina Biebera. Na moment zapanowała cisza. Alvey gorączkowo próbował znaleźć jakiś haczyk. Emocje na jego twarzy zmieniały się tak szybko, że blondyn miał wrażenie, jakby oglądał film w przyśpieszonym tempie. Najpierw Dolan wyglądał na zawiedzionego, a sekundę później cmokał w powietrze z triumfalnym uśmiechem.
- Jesteś dezerterem? – spojrzał na podejrzanego spod przymrużonych powiek i splótł ze sobą palce. Justin przełknął nerwowo ślinę. Był pewny, że nikt się o tym nie dowie. Tylko on wiedział, że zamiast wrócić do wojska, pałętał się po kraju, próbując znaleźć najlepszego przyjaciela. Ale Wesley jakby zapadł się pod ziemię. Może naprawdę zginął, co oznaczałoby, że Bieber musiałby się poddać. A to nigdy nie wchodziło w grę. Walczył do końca, bez względu na konsekwencje. Obiecał sobie, że odnajdzie Wesa.
- Chwilowo – przytaknął. Nie było sensu kłamać. Prędzej czy później policja by to sprawdziła.
- Nie byłeś również na służbie, kiedy zaginął Connor… - ciągnął funkcjonariusz, przedłużając wszystko. Justin domyślał się, że robił to specjalnie, by zbudować dodatkowe napięcie. – Więc nie obowiązywały cię wtedy te zasady?
- Oczywiście, że obowiązywały! – krzyknął, bowiem przestał się kontrolować. Walnął otwartą dłonią o blat stołu tak mocno, że ciało Alveya podskoczyło. – Zawsze ich przestrzegam. ZAWSZE – zaakcentował ostatnie słowo i równocześnie pochylił się w stronę Dolana. Przez kilka chwil mierzyli się wzajemnie wzrokiem, ale żaden z nich się nie odezwał. Atmosfera stała się gęsta, napięcie wzrosło do maximum. Justin za wszelką cenę nie chciał przerwać tego pojedynku na spojrzenia. To świadczyłoby o jego słabości. Starał się nawet nie mrugać, choć oczy zaczęły go niemiłosiernie piec.
Odetchnął z ulgą, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać.
- Alvey, myślę, że cię to zainteresuje – dobiegł go głos z wnętrza korytarza. Brunet pokiwał głową i wyszedł bez słowa. Justin jak głupi zaczął mrugać paręnaście razy na sekundę, by ponownie nawodnić wysuszone oczy. Kolejny raz dopadła go nuda, tym razem wstał z krzesła i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Wreszcie podszedł do drzwi, z nadzieją, że uda mu się podsłuchać rozmowę dwóch policjantów.
- To niemożliwe – mówił Alvey na jednym wdechu. Od razu dało się wyczuć, że coś go zdenerwowało. – Byłem pewny, że to…
- Daj spokój – odezwał się ten drugi. Bieber mógł sobie tylko wyobrazić, że funkcjonariusz właśnie macha dłonią lekceważąco. – Przyznał się, sprawa rozwiązana.
Następnie do uszu blondyna dobiegły nasilające się z każdą sekundą kroki. Momentalnie pobiegł w kierunku swojego dawanego miejsca i usiadł na nim wygodnie, jak gdyby nigdy nic. Trzeci raz tego popołudnia drzwi otworzyły się, tym razem skrzypiąc głośno. Mina Alveya mówiła sama za siebie – nie był zadowolony, wręcz przeciwnie wydawał się dziwnie przygnębiony.
- Wstawaj – polecił, wskazując brodą na wcześniej podejrzanego chłopaka. – Jesteś wolny.
- Co? – wydusił, udając zdziwionego i podrapał się po karku. – Masz na myśli, że mnie wypuszczacie? Dobrowolnie? – otworzył szerzej oczy i zaczął się śmiać. Uwielbiał mieć przewagę nad gliniarzami. Cóż, zawsze był krok przed nimi. – Co wpłynęło na tą decyzję? – spytał, po czym podniósł się z krzesła i ruszył korytarzem. Alvey dotrzymywał mu kroku. W głównym pomieszczeniu zauważył nieznajomego chłopaka w czarnych okularach korekcyjnych. Siedział posępnie na drewnianym krześle ze skutymi rękoma.
- Ktoś inny się przyznał – odpowiedział wreszcie brunet. Justin był pewny, że to ten okularnik. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił, bo nawet się nie znali. – Mimo wszystko mam cię na oku, Bieber – mruknął posępnie Dolan, wskazując palcem na chłopaka. Blondyn wyszczerzył się głupkowato w odpowiedzi. Tego dnia szczęście naprawdę mu dopisywało. Pożegnał się z policjantem i wyszedł na zewnątrz, ciesząc się wolnością.
Jakie było jego zdziwienie, gdy po drugiej stronie ulicy zobaczył czarne Camaro. O maskę samochodu opierał się mężczyzna, którego najmniej spodziewał się w takim momencie. 

- No nie, znowu ty?

***
KOCHANI, JEŚLI LUBICIE MÓJ STYL PISANIA - ZAPRASZAM NA CAŁKIEM NOWE OPOWIADANIE -> I'M OBSESSED, THAT'S FINE <- BĘDZIE MI MIŁO JAK ZAJRZYCIE I ZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD! 

12 komentarzy:

  1. Tym razem sie udało ale kurde czuje ze Connor zaraz cos odwali i boje sie o S!
    Genilany rozdział ale jakiś taki krótki albo tak szybko czytam :p @yeeahme

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm czuje ze w kolejnych rozdzialach bedzie sie dzialo ������ /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby to nasz tajemniczy Pan Seth? Czy może Tyler? No nie moge doczekać się kolejnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ledwo było pięknie a ci się już pokłócili no nam żyć?! XD
    Czyżby Seth? ^^
    A ten co się przyznał WTF?
    Jeszcze się okaże że to Wesley kurwa xDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. no nie wierzę, że już się pokłócili, chociaż dobrze że Justin jej powiedział prawdę..nie mogę doczekać się następnego
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, ten rozdział był cudowny. Jak zwykle zresztą. Tylko jest mi smutno z powodu Shailene i Justina, nie jest miło gdy sie kłucą. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg. Nie spodziewalam sie takiego o rotu akcji. Dziewczyno, uwielbiam twoje ff! Chce juz kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Woooow mega *-* kurcze on zawsze sie w cos wplata ehh mogl jej szybciej o tym powiedziec i mam nadzieje ze jej szybko przejdzie ;) czekam na kolejny :** @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  10. no i się pokłócili.. dlaczegooo.. ale przynajmniej na razie Justin jest wolny

    OdpowiedzUsuń
  11. genialny! jestem ciekawa co nas czeka w kolejnych rozdziałach :)
    cała akcja nieźle się rozkręca
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, super, super ❤❤❤ @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń