Uszczypnęła się dyskretnie w
ramię, bowiem nadal nie wierzyła, że powrót Justina to prawda. Bała się, że
pragnęła tego tak mocno, że wyobraźnia zaczęła płatać jej figle. A może tylko
śniła? Przez całe dwanaście miesięcy robiła wszystko, aby wymazać go z pamięci,
a jednak wciąż pojawiał się w jej myślach. Okazało się, że wcale nie wariowała.
Chłopak rzeczywiście leżał obok, solidnie obejmując ją ramieniem. A ona jak
ostatnia idiotka leżała i wpatrywała się w sufit, ponieważ nie mogła się
ruszyć.
Całe ciało Shailene drgało od
chaotycznego bicia serca. Miała nadzieję, że Justin tego nie zauważył. Powoli
przekręciła głowę w jego stronę. Leżał spokojnie na plecach z przymrużonymi
powiekami, a mimo to wiedziała, że nie spał. Klatka piersiowa blondyna unosiła
się i opadała, przypominając fale uderzające o brzeg. Niespodziewanie otworzył
oczy i wbił swoje hipnotyzujące tęczówki prosto w jej twarz. Cieszyła się, że
leży, bowiem momentalnie nogi Shail przybrały konsystencje galaretki. Gdyby nie
to, pewnie upadałby na ziemię z wrażenia. Gwałtownie nabrała w płuca powietrza,
czując, że zaczyna się dusić z tej niezręczności. Justin zauważywszy
zakłopotanie na twarzy towarzyszki, uśmiechnął się tylko w najbardziej seksowny
sposób, jaki kiedykolwiek miała okazję widzieć.
- Głupio mi z powodu tego, że
policja szuka ciebie – mruknęła, przerywając wreszcie ciszę. Justin podparł się
na łokciu i ponownie zajrzał głęboko w niebieskie oczy partnerki. Wiedział, że
mówi prawdę. Ale to on powinien czuć się okropnie i przede wszystkim podle,
bowiem okłamał ją. – Przecież to ja strzeliłam do Connora. To ja go zabiłam –
powiedziała nieco ciszej, jakby bała się, że ktoś może ich usłyszeć. Posmutniała,
dostrzegł ból w jej tęczówkach i nie mógł dłużej wytrzymać.
Wstrzymał powietrze. Czas zagrać
w otwarte karty.
- Shailene, jest coś, co muszę ci
powiedzieć – wydusił z siebie, chociaż wcale nie było mu łatwo. Obawiał się
reakcji dziewczyny. Właśnie spędzili wspaniałe momenty, a on za chwilę to
zepsuje. Co jeśli cofną się do momentu, w którym się poznali? Nie chciał, aby
Shailene znów go znienawidziła. – Powinienem zrobić to dawno temu – dodał.
Shail zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co chodziło mu po głowie. Żałowała,
że nie potrafi czytać mu w myślach. Tak byłoby zdecydowanie łatwiej, zważywszy
na to, że dostrzegła zdenerwowanie w zachowaniu Justina. Aby dodać mu otuchy,
splotła ze sobą ich palce. Sama nie wiedziała, skąd nagle wzięła się u niej
taka pewność siebie w kwestii ich stosunków. – Pamiętasz, kiedy zapewniałem
cię, że wszystkim się zająłem? – spytał, mocniej ściskając dłoń dziewczyny,
niemal miażdżąc jej kości. Skinęła energicznie głową. – Kłamałem. Kiedy
wróciłem na miejsce, Connora nie było. Myślę, że… On żyje.
Najzwyczajniej w świecie ją
zatkało. Łagodne spojrzenie Shailene powoli przeistoczyło się w groźne. Wyrwała
rękę z uścisku Justina i popatrzyła na niego z obrzydzeniem. W głowie jej się
nie mieściło, że po raz kolejny ją okłamał. Cały czas wmawiał Shail jakieś
bzdury i robił to bez mrugnięcia okiem. Powoli zaczęła żałować, że kiedykolwiek
jakaś cząstka jej samej, polubiła go. Poczuła mdłości na samą myśl, że przed
chwilą się z nim kochała. Justin Bieber to zwykły oszust. Może gdyby miał powód
do skrywania prawdy, mogłaby mu wybaczyć. Ale nie miał. Connor Walsh był
nieobliczalny i prawdopodobnie przez ten rok planował zemstę. Mógł zaatakować w
każdym momencie, a ona nie miała o tym zielonego pojęcia.
- Chcesz powiedzieć, że przez
cały rok pozwoliłeś mi żyć z myślą, że zabiłam człowieka!? – wrzasnęła, nie panując
nad własnymi ruchami. Podniosła się do pozycji siedzącej i wyrzuciła ręce w
powietrze. Łzy piekły ją pod powiekami, wiedziała, że nie da rady dłużej z nimi
walczyć. Justin spojrzał na nią ze smutkiem i pokiwał głową. Poczuła się tak,
jakby właśnie wbił jej nóż w serce. Gdyby była postacią z bajki, właśnie
rozpadłaby się na malutkie kawałeczki i ktoś musiałby ją pozbierać. Ale tym
kimś na pewno nie byłby Justin.
- Próbowałem cię chronić –
jęknął, próbując się wytłumaczyć. Ale to nic nie dało.
- Nie rób tego nigdy więcej,
rozumiesz? – syknęła przez zaciśnięte zęby, niczym żmija przed ukąszeniem. W
tamtym momencie czuła do niego jedynie odrazę. Miała ochotę napluć mu w twarz,
ale zamiast tego zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła nimi wymachiwać gdzie
popadnie. Kilka razy uderzyła prosto w klatkę piersiową blondyna, ale
najwyraźniej nie odczuł żadnego bólu, bo nawet nie drgnął. – Nie masz do tego
prawa – dodała, gdy w końcu złapał w powietrzu jej nadgarstki.
- Spójrz na mnie – mruknął żałośnie
i za wszelką cenę starał się nawiązać kontakt wzrokowy z dziewczyną. Kiedy
wreszcie mu się udało, zobaczył w jej tęczówkach tylko pustkę. Coś ukuło go w
okolicy żeber, jednak szybko zignorował ten ból.
- Wszyscy mieli rację… - urwała,
po czym wyrwała się mu i niedbale otarła łzy z policzków. Justin nie rozumiał,
do czego zmierzała. Zmarszczył czoło i zacisnął usta w wąską linie. –
Najbardziej skrzywdzi cię osoba, na której ci zależy – pociągnęła niedbale
nosem. Wreszcie zrozumiała to, przed czym próbowali ochronić ją inni ludzie.
Gdyby nie poczuła nic do tego idioty, nie płakałaby teraz z jego powodu. Była
na siebie wściekła, że oddała się temu uczuciu. Naiwnie wierzyła, że mogą coś razem
stworzyć. – Wyjdź – powiedziała stanowczo, ale nawet na niego nie spojrzała.
- Nie ma mowy – potrząsnął głową.
– Nigdzie się nie wybieram.
- Daj mi spokój, Justin. Bo ja
właśnie ci go daję – szepnęła przez łzy. Sama chciała wierzyć w swoje słowa,
ale to okazało się zbyt trudne. Chociaż ją zranił, nie potrafiła się z nim
pożegnać. Nie mogła go sobie odpuścić. Skinął głową, wstał z łóżka i
pośpiesznie zarzucił na siebie swoje ubrania.
- Uważaj, czego sobie życzysz,
Shailene – to były jego ostatnie słowa skierowane do niej. Wyszedł, trzaskając
drzwiami, a po drodze minął
Stephanie. Nie miał humoru, aby chociaż
się z nią przywitać, a co dopiero rozmawiać. Kompletnie ją olał, mimo, że
szczerzyła się do niego jak szczur do sera. Na zewnątrz uderzyła w niego fala
gorącego powietrza. Usiadł na murku, bez celu gapiąc się w przestrzeń. Musiał
ochłonąć. W jego głowie zapanowała burza sprzecznych uczuć. Nie potrafił
pozbierać myśli. Był na siebie wściekły, ale z drugiej strony zdawał sobie
sprawę, że postąpił słusznie. Nie widział sensu, w dalszym ukrywaniu prawdy.
- Justin Drew Bieber? – usłyszał
nieoczekiwanie gdzieś z boku.
Domyślał się, że to nie zwiastuje
nic dobrego.
Ostatnie piętnaście minut spędził
w niewielkim, kwadratowym pokoju. Bez większego celu przyglądał się ścianom,
które były po prostu nudne. Czekanie go nudziło, więc zaczął bujać się na
metalowym krzesełku do momentu, gdy drzwi otworzyły się szeroko. Od razu
zlustrował nowoprzybyłą postać, rozpoznając w niej kogoś znajomego. Wyższy od niego
mężczyzna przespacerował się po sali przesłuchań, aż wreszcie zajął miejsce
naprzeciw podejrzanego.
Justin pamiętał go, ponieważ
kiedyś oskarżył go o porwanie Shailene, co było niedorzecznym pomysłem.
Idealnie ułożone, kruczoczarne włosy, ciemne, prześwietlające na wylot tęczówki
oraz uśmiech i dołeczki w policzkach. Garnitur leżał na nim idealnie, opinając
lekko mięśnie. Rozłożył przed sobą akta chłopaka, spojrzał na widniejące w nich
zdjęcie, a potem przeniósł wzrok na blondyna. Chyba próbował się upewnić czy
chłopak z fotografii i ten siedzący przed nim, to ta sama osoba. Wszystko się
zgadzało, z wyjątkiem odcienia włosów.
- Domniemam, że wie już pan, w
jakiej sprawie się tu znajduje? – spytał służbowym tonem, na co Justin jedynie
wzruszył ramionami. Policja nie musiała wiedzieć, że Shailene oświeciła go w
tym temacie. Mężczyzna westchnął,
poprawiając się na krześle. – Podobno byłeś ostatnią osobą, która widziała
Connora Walsha przed jego zaginięciem. To prawda? – kontynuował. Justin od razu
pokręcił głową. Może wszystko się zgadzało, ale nie zamierzał wpakować się za
kratki z powodu tego psychopaty. Jeśli gdzieś po drodze zmarł, byłoby super.
Ale Bieber zadowolił się nawet ucieczką bruneta. W końcu miał go z głowy,
chociaż w każdym momencie mógł ponownie uderzyć. – Zrobiłeś mu coś? – blondyn
zmarszczył brwi, pragnął się roześmiać.
- Nic na mnie nie macie –
wycedził przez zaciśnięte usta. Alvey Dolan zmarszczył brwi i groźnie zmrużył
oczy. Justin zdawał sobie sprawę, że policjant próbował wyczytać coś z jego
wyrazu twarzy. Na marne, bo grał wspaniale. Może powinien pomyśleć o zapisaniu
się do szkoły aktorskiej?
- Skrzywdziłeś go? – powtórzył
swoje pytanie funkcjonariusz.
- Na Litość Boską – jęknął
dwudziestosześciolatek, wyrzucając ręce w powietrze w geście bezradności. –
Jestem żołnierzem, składałem przysięgę. Naprawdę nie macie, kogo ścigać? –
zaśmiał się sarkastycznie, chociaż w rzeczywistości miał ochotę złapać się za
głowę z ich głupoty. – Nie zabijam cywilów.
Brunet skinął głową, po czym ponownie
zerknął do cienkich akt Justina Biebera. Na moment zapanowała cisza. Alvey
gorączkowo próbował znaleźć jakiś haczyk. Emocje na jego twarzy zmieniały się
tak szybko, że blondyn miał wrażenie, jakby oglądał film w przyśpieszonym
tempie. Najpierw Dolan wyglądał na zawiedzionego, a sekundę później cmokał w powietrze
z triumfalnym uśmiechem.
- Jesteś dezerterem? – spojrzał
na podejrzanego spod przymrużonych powiek i splótł ze sobą palce. Justin
przełknął nerwowo ślinę. Był pewny, że nikt się o tym nie dowie. Tylko on
wiedział, że zamiast wrócić do wojska, pałętał się po kraju, próbując znaleźć
najlepszego przyjaciela. Ale Wesley jakby zapadł się pod ziemię. Może naprawdę
zginął, co oznaczałoby, że Bieber musiałby się poddać. A to nigdy nie wchodziło
w grę. Walczył do końca, bez względu na konsekwencje. Obiecał sobie, że
odnajdzie Wesa.
- Chwilowo – przytaknął. Nie było
sensu kłamać. Prędzej czy później policja by to sprawdziła.
- Nie byłeś również na służbie,
kiedy zaginął Connor… - ciągnął funkcjonariusz, przedłużając wszystko. Justin
domyślał się, że robił to specjalnie, by zbudować dodatkowe napięcie. – Więc
nie obowiązywały cię wtedy te zasady?
- Oczywiście, że obowiązywały! –
krzyknął, bowiem przestał się kontrolować. Walnął otwartą dłonią o blat stołu
tak mocno, że ciało Alveya podskoczyło. – Zawsze ich przestrzegam. ZAWSZE –
zaakcentował ostatnie słowo i równocześnie pochylił się w stronę Dolana. Przez
kilka chwil mierzyli się wzajemnie wzrokiem, ale żaden z nich się nie odezwał.
Atmosfera stała się gęsta, napięcie wzrosło do maximum. Justin za wszelką cenę
nie chciał przerwać tego pojedynku na spojrzenia. To świadczyłoby o jego
słabości. Starał się nawet nie mrugać, choć oczy zaczęły go niemiłosiernie
piec.
Odetchnął z ulgą, gdy drzwi
ponownie się otworzyły. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać.
- Alvey, myślę, że cię to
zainteresuje – dobiegł go głos z wnętrza korytarza. Brunet pokiwał głową i
wyszedł bez słowa. Justin jak głupi zaczął mrugać paręnaście razy na sekundę,
by ponownie nawodnić wysuszone oczy. Kolejny raz dopadła go nuda, tym razem
wstał z krzesła i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Wreszcie podszedł do drzwi, z
nadzieją, że uda mu się podsłuchać rozmowę dwóch policjantów.
- To niemożliwe – mówił Alvey na
jednym wdechu. Od razu dało się wyczuć, że coś go zdenerwowało. – Byłem pewny,
że to…
- Daj spokój – odezwał się ten
drugi. Bieber mógł sobie tylko wyobrazić, że funkcjonariusz właśnie macha
dłonią lekceważąco. – Przyznał się, sprawa rozwiązana.
Następnie do uszu blondyna
dobiegły nasilające się z każdą sekundą kroki. Momentalnie pobiegł w kierunku
swojego dawanego miejsca i usiadł na nim wygodnie, jak gdyby nigdy nic. Trzeci
raz tego popołudnia drzwi otworzyły się, tym razem skrzypiąc głośno. Mina
Alveya mówiła sama za siebie – nie był zadowolony, wręcz przeciwnie wydawał się
dziwnie przygnębiony.
- Wstawaj – polecił, wskazując
brodą na wcześniej podejrzanego chłopaka. – Jesteś wolny.
- Co? – wydusił, udając
zdziwionego i podrapał się po karku. – Masz na myśli, że mnie wypuszczacie?
Dobrowolnie? – otworzył szerzej oczy i zaczął się śmiać. Uwielbiał mieć
przewagę nad gliniarzami. Cóż, zawsze był krok przed nimi. – Co wpłynęło na tą
decyzję? – spytał, po czym podniósł się z krzesła i ruszył korytarzem. Alvey
dotrzymywał mu kroku. W głównym pomieszczeniu zauważył nieznajomego chłopaka w
czarnych okularach korekcyjnych. Siedział posępnie na drewnianym krześle ze
skutymi rękoma.
- Ktoś inny się przyznał –
odpowiedział wreszcie brunet. Justin był pewny, że to ten okularnik. Nie miał pojęcia,
dlaczego to zrobił, bo nawet się nie znali. – Mimo wszystko mam cię na oku,
Bieber – mruknął posępnie Dolan, wskazując palcem na chłopaka. Blondyn
wyszczerzył się głupkowato w odpowiedzi. Tego dnia szczęście naprawdę mu
dopisywało. Pożegnał się z policjantem i wyszedł na zewnątrz, ciesząc się
wolnością.
Jakie było jego zdziwienie, gdy
po drugiej stronie ulicy zobaczył czarne Camaro. O maskę samochodu opierał się
mężczyzna, którego najmniej spodziewał się w takim momencie.
- No nie, znowu ty?
***
KOCHANI, JEŚLI LUBICIE MÓJ STYL PISANIA - ZAPRASZAM NA CAŁKIEM NOWE OPOWIADANIE -> I'M OBSESSED, THAT'S FINE <- BĘDZIE MI MIŁO JAK ZAJRZYCIE I ZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD!
Tym razem sie udało ale kurde czuje ze Connor zaraz cos odwali i boje sie o S!
OdpowiedzUsuńGenilany rozdział ale jakiś taki krótki albo tak szybko czytam :p @yeeahme
Hmmm czuje ze w kolejnych rozdzialach bedzie sie dzialo ������ /@melodiime
OdpowiedzUsuńCzyżby to nasz tajemniczy Pan Seth? Czy może Tyler? No nie moge doczekać się kolejnego! <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuńLedwo było pięknie a ci się już pokłócili no nam żyć?! XD
OdpowiedzUsuńCzyżby Seth? ^^
A ten co się przyznał WTF?
Jeszcze się okaże że to Wesley kurwa xDDD
no nie wierzę, że już się pokłócili, chociaż dobrze że Justin jej powiedział prawdę..nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Jejku, ten rozdział był cudowny. Jak zwykle zresztą. Tylko jest mi smutno z powodu Shailene i Justina, nie jest miło gdy sie kłucą. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny do pisania
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤️
Omg. Nie spodziewalam sie takiego o rotu akcji. Dziewczyno, uwielbiam twoje ff! Chce juz kolejny!
OdpowiedzUsuńWoooow mega *-* kurcze on zawsze sie w cos wplata ehh mogl jej szybciej o tym powiedziec i mam nadzieje ze jej szybko przejdzie ;) czekam na kolejny :** @nxd69
OdpowiedzUsuńno i się pokłócili.. dlaczegooo.. ale przynajmniej na razie Justin jest wolny
OdpowiedzUsuńgenialny! jestem ciekawa co nas czeka w kolejnych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńcała akcja nieźle się rozkręca
http://art-of-killing.blogspot.com/
Super, super, super ❤❤❤ @kunegunda99
OdpowiedzUsuń