piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział dwudziesty pierwszy

KOCHANI! 
Mam do was wielką prośbę i mam nadzieję, że mi pomożecie! 
Zaczęłam pisać kolejne ff - tym razem na wattpadzie -> WRONG NUMBER?
Będę cholernie wdzięczna, jeśli chociaż tam zajrzycie i przeczytacie pierwszy rozdział. Kto wie, może akurat przypadnie wam do gustu i zostaniecie na dłużej. Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Mogę na was liczyć? 

***
Bieber gwałtownie odłożył na bok przeszukiwanie pokoju, który głównie służył za sypialnie. Spojrzał na Tylera z uniesioną do góry brwią, po czym bez słowa ruszył przed siebie i zatrzymał się tuż przy towarzyszu. Na ślepo odnalazł włącznik świata, wcisnął go, a wtedy rażące światło rozbłysło im przed oczami. Miał ochotę przymknąć powieki, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu i poczekał, aż przyzwyczai się do jasności.
Harris miał rację. Musiał to zobaczyć.
W niewielkim, kwadratowym pomieszczeniu wcale nie było łazienki, tak jakby się wydawało. Zamiast tego zostali tam cztery ściany, niemal w całości pokryte fotografiami. Każda z nich przedstawiała najbliższe środowisko Shailene. Justin zmrużył oczy, by lepiej się im przyjrzeć. Bieber rozpoznał dwa okresy na obrazkach. Przed i po poznaniu Shailene. Na większości uwieczniono poczynania szatynki, krok po kroku. Na niektórych znajdował się nawet niczego nieświadomy Justin, Tyler oraz Stephanie. Pojedyncze zdjęcia ukazywały Wesleya. Były zrobione niedawno, co zdziwiło szatyna, bo Wes przecież zginął. Destro obserwował ich od bardzo dawna, szykując się do ataku. Przygotował się do tego perfekcyjnie. Poznał swoje ofiary. Wiedział, co robią, z kim się przyjaźnią i znał ich słabości.
- Boże, z kim ja się zaprzyjaźniłem? – wydukał cicho brunet, drapiąc się po karku. Nie potrafił uwierzyć własnym oczom. Przyglądał się uważnie swojemu odbiciu na fotografiach. Poczuł się zdradzony. Uważał Connora za bratnią duszę, a on to podle wykorzystał. Nagle uderzyła w niego pewna myśl. Przypomniał sobie, że przez cały okres ich znajomości Tyler bezustannie nawijał o wzlotach i upadach w jego związku z Shailene. Ale czy oni rzeczywiście byli parą? Może kiedyś, przez jakiś czas. Nie mógł mieć stu procentowej pewności. Rozumiał, że Justin znaczył dla niej o wiele więcej, choć znali się krócej. Nienawidził tego. Nienawidził faktu, że przegrał walkę o jej serce. Mimo tego zamierzał zrobić wszystko, aby ją uratować.
- Z psychopatą – mruknął Justin i na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Pokręcił głową z rozbawieniem i znów spoważniał. Nie zostało w nim nic z tego beztroskiego chłopaka z przed sekundy. Zrobił krok naprzód i obejrzał z bliska każde zdjęcie. Zajęło mu to dobre dziesięć minut. Powoli się poddawał. Tracił nadzieję, że znajdzie tutaj jakąkolwiek poszlakę. Ze złości zdarł ze ściany parę fotografii, które bez szelestu wylądowały na ziemi. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał przed sobą napis.
„Seattle – Mexico.”
Skojarzył fakty z wcześniejszymi słowami Connora - „Pełen odlot”. I nagle wszystko stało się jasne. Ten psychol zamierzał wywieźć Shailene za granicę, a później pewnie zniknąć jak kamień w wodzie. Justin nie mógł na to pozwolić. Liczył na to, że zdąży na czas.
- Masz ochotę na małą wycieczkę? – zwrócił się do towarzysza, ale nawet nie czekał na odpowiedź. Ruszył w kierunku wyjścia z podejrzanym uśmiechem na ustach. Uda mu się, na pewno.

Shailene tępo wpatrywała się w asfalt, bezustannie czując na swoim ramieniu stalowy uścisk. Nie chciała podnosić wzroku, bo to wiązałoby się z patrzeniem na Connora. Była coraz bardziej bezsilna. Powoli traciła nadzieję, że Justin ją znajdzie. W końcu minęło już tyle godzin, a on wciąż się nie pojawił. Może Walsh miał rację. Zanim Bieber odgadnie, gdzie się znajdują, w rzeczywistości ich już dawno tu nie będzie. Zaczynała godzić się ze swoim losem. Liczyła na to, że życie z Connorem wcale nie będzie takie złe, jakby się wydawało. Albo będzie wystarczający krótkie, by je znieść.
Brunet zahamował gwałtownie, przez co Shail z impetem wpadła na jego szerokie plecy. Chociaż nie chciała tego robić, uniosła wzrok. Connor odwrócił się powoli, wlepiając ciemnobrązowe tęczówki w twarz siostry. Uśmiechnął się arogancko i mruknął:
- Walsh jeden, Bieber zero!
Po tych słowach zszedł z drogi dziewczynie, by mogła rzucić okiem na najbliższą okolicę. Znajdowali się na lotnisku, które najprawdopodobniej było mało uczęszczane. Na środku pasa startowego stał samolot. Prywatny, dość mały, dla zaledwie kilku pasażerów. Shailene domyślała się, do czego zmierzał Connor, jednak nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
- Panie przodem – powiedział brunet, po czym gestem ręki wskazał jej drogę prosto do samolotu. Spojrzała na niego niepewnie. Jej wzrok niemal krzyczał „Nie każ mi tego robić”. Connor był nieugięty, zmarszczył tylko gniewnie brwi. Shail przełknęła nerwowo ślinę i ze spuszczoną głową ruszyła przed siebie. Wciąż miała nadzieję, że za chwilę ujrzy Justina. Została ona jednak doszczętnie zniszczona i podeptana przez Connora, kiedy powoli kierowali się do wejścia. Bieber wcale się nie pojawił, co wywołało grymas na twarzy Shail. Co jeśli wcale jej nie szukał?
Bez chęci do życia i żadnego planu ucieczki weszła po schodkach, by sekundę później postawić stopy na miękkiej wykładzinie w środku pojazdu latającego. Jej brat musiał zapłacić za niego kupę kasy, bowiem wnętrze prezentowało się jeszcze lepiej niż z zewnątrz. Całość utrzymana była w kremowych barwach. Skórzane fotele, szklane stoliki wypełnione najróżniejszymi, egzotycznymi owocami, telewizor plazmowy i barek z alkoholami z całego świata. Shailene z wrażenia rozdziawiła usta i kątem oka spojrzała na bruneta. Opierał się ramieniem o ścianę z triumfalnym uśmiechem na ustach. Widziała satysfakcję w jego brązowych  tęczówkach.
- Dobrze, że ci się podoba – powiedział, wciąż szczerząc się jak głupi do sera. – Bo spędzimy tutaj kilka godzin – mrugnął do niej okiem, po czym wyminął ją i udał się do kabiny, gdzie znajdowało się dwóch pilotów. Przez moment rozmawiał z nimi, gestykulując w nadmiarze. Zrezygnowana dziewczyna opadła na jeden fotel i  bez celu wpatrywała się w okno. Myślała jak to będzie, przecież mama na pewno jej szuka. Wtedy zrozumiała, że nie może się poddać. Jaką byłaby osobą, gdyby zostawiła wszystkich swoich bliskich?
- Za chwilę ruszamy – usłyszała nad sobą zachrypły głos. Dopiero wtedy się ocknęła z amoku. Skinęła tylko głową, nie odrywając wzroku od szyby. Poczuła lekki ruch, a potem wokół rozległ się warkot silnika. Samolot powoli przesuwał się do przodu. I wtedy coś przyciągnęło jej uwagę. Czerwone Audi zmierzało po sąsiednim pasie, starając się dorównać im prędkością. Momentalnie podniosła się na równe nogi, doskoczyła do okna i zaczęła krzyczeć w stronę Justina.
Zszokowany Connor zaklął głośno, a następnie odepchnął siostrę tak mocno, że aż wylądowała na podłodze. Odwrócił się do niej, dzięki czemu zobaczyła w jego tęczówkach coś, czego wcześniej nie widziała. Niemal płonęły ze złości, pojawiła się w nich chora fascynacja.
- Styl pysk – warknął. – Szybciej panowie – dodał, po chwili próbując przekrzyczeć silnik. Rozumiał jednak, że potrzebna jest jeszcze większa prędkość, by samolot mógł wzbić się w powietrze. Doskoczył do okna, by kontrolować sytuację. Samochód z każdą sekundą znajdował się coraz bliżej. Aż wreszcie stało się coś, w co Connor nie potrafił uwierzyć. Audi jak gdyby nigdy nic, z impetem uderzyło w jedno z kół samolotu, przez co ten przechylił się na lewą stronę. Skrzydło przejechało po asfalcie, iskrząc się na wszystkie strony. Wreszcie stanęło w płomieniach.
Na oślep złapał za rękę siostrę i wyprowadził ją z maszyny, gdzie od razu uderzyło w nich świeże powietrze. Oboje krztusili się dymem, przez który nie mogli nic dostrzec. Wreszcie Connor zarejestrował, że wóz Justina zahamował, po kilku obrotach wokół własnej osi. Bieber wyskoczył z niego jak poparzony, a zaraz za nim kompletnie zdezorientowany Tyler. Walsh doskonale zdawał sobie sprawę, co to oznacza. Nawet, jeśli potrzebował Shailene, musiał działać w obronie własnej. Wcześniej nie zamierzał jej skrzywdzić, lecz w tej sytuacje owinął łokieć wokół szyi siostry. Pod wpływem tak gwałtownego ruchu, kolana Shail ugięły się. Poczuła przy skroni zimną lufę pistoletu i przełknęła nerwowo ślinę. Czy tak wyglądał jej koniec?
Justin aż zadrżał i zatrzymał się w pół kroku, widząc jak Connor celuje prosto w Shailene. Musiał coś zrobić, ale go sparaliżowało. Policzył w myślach do dziesięciu, biorąc głębokie wdechy, a następnie zastanowił się, co w takiej sytuacji zrobiłby, będąc wciąż w wojsku. Musiał trzymać nerwy na wodzy. Uczucia odłożył na bok, bowiem w innym wypadku nie zachowałby zdrowego rozumu. Na chwilę zapomniał o tym, co czuł do Shailene. Błyskawicznym ruchem sięgnął po pistolet i bez namysłu wystrzelił przed siebie. Kula uderzyła w bark napastnika, z taką siłą, że aż odrzuciło go do tyłu. Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku, niemal od razu wyrywając się do przodu. Justin stał w miejscu z rozłożonymi ramionami, podświadomie wiedząc, że Shail zaraz się w nich znajdzie. Wreszcie zamknął ją w swoim stalowym uścisku i ucałował delikatnie w czoło. Po paru sekundach odsunął ją, by spojrzeć na jej twarz. Na szczęście była cała i zdrowa. Nie miała na sobie żadnego zadrapania.
Kątem oka spojrzał jak Connor podnosi się z ziemi i zmierza w ich kierunku z rządzą mordu w ciemnych tęczówkach. Justin reagował instynktownie, odepchnął Shailene na bok, a sam z impetem rzucił się na przeciwnika. Przeturlali się po szorstkim asfalcie, przez który skóra na twarzy szatyna lekko się zdarła. Nie przewidział tego, że od razu znajdzie się na pozycji przegranej. Walsh był tak zdeterminowany, a dzięki adrenalinie, buzującej w żyłach miał w sobie tyle siły, że bez trudu usiadł okrakiem na Bieberze. Zacisnął pięść na materiale jego koszulki i wyszczerzył się szeroko. Nie przejął się faktem, że z otwartej rany na jego ramieniu wciąż wypływała krew. Czarna niczym ropa.
- Miałem zostawić cię na później, ale mogę uporać się z tobą teraz – potrząsnął głową Connor. Uderzył chłopaka w bok twarzy, zupełnie od niechcenia. Justin poczuł pieczenie, ale nawet nie jęknął. Jego usta drżały, a jednym dźwiękiem, jaki się z nich wydobywał był krótki oddech. Walsh przeniósł ręce z koszulki Justina, na jego szyję i z całej siły, jaką w sobie zebrał, zaczął ją ściskać. Bieber wierzgał nogami na każdą możliwą stronę, ale nie potrafił się wyrwać. W tym starciu brunet wydawał się niepokonany. – Nie zamierzałem skrzywdzić Shailene – powiedział Connor ze spokojem, jakby wcale nie próbował kogoś udusić. Justin myślał, że z braku powietrza ma omamy. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością, więc wyobraźnia mogła podsuwać mu różne obrazy. Skoro odebrał życie Wesleyowi, to samo planował zrobić z Shail. Takie były fakty. – Potrzebowałem jej – mówił dalej, nie zwracając uwagi na czerwieniejącą z niedotlenienia twarz ofiary. Po prostu patrzył na niego pustym wzrokiem, jakby emocje nie odgrywały w jego życiu żadnej roli. – A wiesz, do czego jej potrzebowałem?
Bieber ostatkiem sił pokręcił głową. Nie miał pojęcia, do czego zmierzał Walsh. Mógł myśleć tylko o tym, aby wreszcie złapać w płuca, choć odrobinę powietrza. Czuł, że głowa zaraz mu eksploduje.
- Jako przynęty. Shailene jest jedyną słabością Wesleya – dodał. Justin wybałuszył gały jeszcze bardziej. Nic już nie rozumiał. – Twój przyjaciel pogrywał z tobą, tak samo jak z każdym z nas – kontynuował, aż wreszcie zaprzestał przyduszania szatyna. Uścisk poluzował się, a jego dłonie zjechały na klatkę piersiową chłopaka. Justin zaczął się krztusić powietrzem, które gwałtownie wpadło do jego nosa. Wypuszczał je ustami, a jego nozdrza rozszerzały się przy każdym wdechu. Poczuł ulgę. Jak dobrze było znów poczuć tą świeżość w płucach.
- Przecież Wesley nie żyję. Przypominam cię, że go dopadłeś – mruknął zdyszany Justin. Czuł jak krew powoli odpływa z jego twarzy i ponownie przyjmuje naturalną barwę. Connor zaśmiał się nerwowo, by sekundę później posmutnieć i pokręcić głową.
- Mylisz się, żołnierzyku.
Justin nie wiedział, co myśleć. Był po prostu zdezorientowany. Próbował wyczytać cokolwiek z twarzy przeciwnika, ale żaden mięsień nawet nie drgnął. Connor był tak dobry w ukrywaniu emocji, jak najlepszy pokerzysta na świecie. Nawet tęczówki nic nie zdradzały. Szatyn zauważył na horyzoncie Shailene, która siłowała się z Tylerem. Tak jak się umówili, Harris zamierzał zabrać ją do domu, bowiem wiedział, że Justin sobie poradzi. Oplótł ramiona wokół talii dziewczyny i unosząc ją lekko, prowadził w stronę auta. Niespodziewanie Shail kopnęła go prosto w przyrodzenie i biegiem ruszyła w kierunku szatyna. Po drodze złapała pistolet, który wcześniej wyleciał z jego rąk. Stanęła za Connorem gotowa do strzału, chociaż jej dłonie nieustannie się trzęsły. Justin pokręcił nieznacznie głową.
Jeszcze nie teraz – mówił jego wzrok. Zrozumiała. Chciała tylko, aby wiedział, że jest w stanie się dla niego poświęcić. Uratuje go.
- Do czego zmierzasz? – ponownie przeniósł wzrok na bruneta.

- Marzyłem o zemście najbardziej na świecie. Kiedy pojechałem do Wesleya, nie było go tam – westchnął zrezygnowany. Justin zmarszczył brwi, lecz nie odezwał się słowem. Chciał usłyszeć dalszą część opowieści. Musiał usłyszeć to z ust Connora, nie zamierzał się domyślać, chociaż pewne myśli już kłębiły się pod jego czaszką. – Wesley żyje, mój drogi. Dlatego ścigałem Shailene. 

25 komentarzy:

  1. O ja! O.o no nie mogę! on żyje matko!

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Tego to bym się nigdy nie spodziewała. Rozdział po prostu genialny. Wesley żyje i ich wszystkich wykiwał. Boże.... Już nie mogę doczekać sie co będzie dalej. Dodaj kolejny rozdział jak najszybciej, bo jestem strasznie ciekawa. Życzę weny podczas pisania :) @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  3. od wczorajszego wieczoru czytam Opiekuna i dopiero teraz skończyłam, no i co mogę Ci powiedzieć, jestem pod wrażeniem! Jesteś genialna i nie mogłam się oderwać od czytania żeby iść spać haha, a teraz zabieram się za Purge! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale numer. To jednak jej brat żyje! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wesley żyje - szoooook!! nie mogę sie doczekać kolejnego omg, ale akcja! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. O KURWA MAC????
    NIE SPODZIEWALAM SIE TEGO
    JEZU SZYBKO DAWAJ NOWY BO MUSZE POZNAC WESLEYA
    JEJU
    NDAGKJBGKJDSGBDJKS
    NO I WIECEJ MOMENTOW JUSTINA I SHAIL!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! Ale o co chodzi? Weasley żyje?! Jak to...
    Jejciuu, sie porobiło :D czekam na następny <3 @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  8. wiedziałam, że Justin uratuje Shail! <3
    ale... kurcze, tego, że Wes żyje to bym się nie spodziewała! :O
    genialnie! teraz to się dopiero będzie działo! :D
    czekam na kolejny rozdział, skarbie :* ~ @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam że nie zabije Shail a Juss ją uratuje <3 ale numer! Jestem mega ciekawa następnego rozdziału!! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ♥♥OMG♥♥ najlepszy ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. BOŻE NIE W TYM MOMENCIE ASHDUFAREJNK /imqxen

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział! jestem strasznie ciekawa co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Hi!
    Sorry for spam x if you want some lockscreens with Justin visit my tumblr http://my-way-to-meet-justin.tumblr.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. woah, ta końcówka ! chce już następny rozdział !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  15. On zyje :O Teraz nie wiem bo Connor nie wydake sie zly nie chcial jej skrzywdzic, chodz z drugiej strony chcial zabic Justina
    Omg znskxnzskmdos chce dalsza czesc /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  16. rozdział genialny! nie ma co! zaskakujesz :)
    czekam na następny <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. ciekawe po co on ich tak wykiwal?
    super rozdzial ❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Ooo no to się porobiło :o Nie spodziewałam się, szczerze mówiąc. Ale czekam z niecierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  19. ŻE CO ? DZIZAS...DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TYM MOMENCIE ? WTF? ale? o rety ! nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja nic nie rozumiem... Wesley żyje... I ściga Shail żeby sie zemścić czy co? Przecież nie chciał jej skrzywdzić, niby

    OdpowiedzUsuń
  21. Boskieee *-* nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  22. OMG. To takie... Niespodziewane...i... Hsajdhaafhh <3

    OdpowiedzUsuń
  23. No to robi się ciekawie. Nie żeby wcześniej nie było ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  24. To miały być zwykłe wakacje pełne śmiechu,radości,zabaw itp.
    Lecz ON zmienił moje życie przez ludzką głupotę ,przez naszą nie uwagę .
    Skończyły się już imprezy , palenie skończyło się dla mnie tamto życie.
    To co się stało już się nie odstanie .
    Odmieniło moje życie jak i zarówno jego życie.
    To może ja zacznę wszystko od początku
    Nazywam się Lilka i oto moja historia .

    http://dream-transformed-into-reality.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń