KOCHANI!
Mam do was wielką prośbę i mam nadzieję, że mi pomożecie!
Zaczęłam pisać kolejne ff - tym razem na wattpadzie -> WRONG NUMBER?
Będę cholernie wdzięczna, jeśli chociaż tam zajrzycie i przeczytacie pierwszy rozdział. Kto wie, może akurat przypadnie wam do gustu i zostaniecie na dłużej. Bardzo, ale to bardzo mi na tym zależy. Mogę na was liczyć?
***
Bieber gwałtownie odłożył na bok
przeszukiwanie pokoju, który głównie służył za sypialnie. Spojrzał na Tylera z
uniesioną do góry brwią, po czym bez słowa ruszył przed siebie i zatrzymał się
tuż przy towarzyszu. Na ślepo odnalazł włącznik świata, wcisnął go, a wtedy
rażące światło rozbłysło im przed oczami. Miał ochotę przymknąć powieki, ale
ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu i poczekał, aż przyzwyczai się do jasności.
Harris miał rację. Musiał to
zobaczyć.
W niewielkim, kwadratowym
pomieszczeniu wcale nie było łazienki, tak jakby się wydawało. Zamiast tego
zostali tam cztery ściany, niemal w całości pokryte fotografiami. Każda z nich
przedstawiała najbliższe środowisko Shailene. Justin zmrużył oczy, by lepiej
się im przyjrzeć. Bieber rozpoznał dwa okresy na obrazkach. Przed i po poznaniu
Shailene. Na większości uwieczniono poczynania szatynki, krok po kroku. Na
niektórych znajdował się nawet niczego nieświadomy Justin, Tyler oraz
Stephanie. Pojedyncze zdjęcia ukazywały Wesleya. Były zrobione niedawno, co
zdziwiło szatyna, bo Wes przecież zginął. Destro obserwował ich od bardzo
dawna, szykując się do ataku. Przygotował się do tego perfekcyjnie. Poznał
swoje ofiary. Wiedział, co robią, z kim się przyjaźnią i znał ich słabości.
- Boże, z kim ja się
zaprzyjaźniłem? – wydukał cicho brunet, drapiąc się po karku. Nie potrafił
uwierzyć własnym oczom. Przyglądał się uważnie swojemu odbiciu na fotografiach.
Poczuł się zdradzony. Uważał Connora za bratnią duszę, a on to podle
wykorzystał. Nagle uderzyła w niego pewna myśl. Przypomniał sobie, że przez
cały okres ich znajomości Tyler bezustannie nawijał o wzlotach i upadach w jego
związku z Shailene. Ale czy oni rzeczywiście byli parą? Może kiedyś, przez
jakiś czas. Nie mógł mieć stu procentowej pewności. Rozumiał, że Justin znaczył
dla niej o wiele więcej, choć znali się krócej. Nienawidził tego. Nienawidził
faktu, że przegrał walkę o jej serce. Mimo tego zamierzał zrobić wszystko, aby
ją uratować.
- Z psychopatą – mruknął Justin i
na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Pokręcił głową z rozbawieniem i znów
spoważniał. Nie zostało w nim nic z tego beztroskiego chłopaka z przed sekundy.
Zrobił krok naprzód i obejrzał z bliska każde zdjęcie. Zajęło mu to dobre
dziesięć minut. Powoli się poddawał. Tracił nadzieję, że znajdzie tutaj
jakąkolwiek poszlakę. Ze złości zdarł ze ściany parę fotografii, które bez
szelestu wylądowały na ziemi. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał przed
sobą napis.
„Seattle
– Mexico.”
Skojarzył fakty z wcześniejszymi
słowami Connora - „Pełen odlot”. I
nagle wszystko stało się jasne. Ten psychol zamierzał wywieźć Shailene za
granicę, a później pewnie zniknąć jak kamień w wodzie. Justin nie mógł na to pozwolić.
Liczył na to, że zdąży na czas.
- Masz ochotę na małą wycieczkę?
– zwrócił się do towarzysza, ale nawet nie czekał na odpowiedź. Ruszył w
kierunku wyjścia z podejrzanym uśmiechem na ustach. Uda mu się, na pewno.
Shailene tępo wpatrywała się w
asfalt, bezustannie czując na swoim ramieniu stalowy uścisk. Nie chciała
podnosić wzroku, bo to wiązałoby się z patrzeniem na Connora. Była coraz
bardziej bezsilna. Powoli traciła nadzieję, że Justin ją znajdzie. W końcu
minęło już tyle godzin, a on wciąż się nie pojawił. Może Walsh miał rację.
Zanim Bieber odgadnie, gdzie się znajdują, w rzeczywistości ich już dawno tu
nie będzie. Zaczynała godzić się ze swoim losem. Liczyła na to, że życie z
Connorem wcale nie będzie takie złe, jakby się wydawało. Albo będzie
wystarczający krótkie, by je znieść.
Brunet zahamował gwałtownie,
przez co Shail z impetem wpadła na jego szerokie plecy. Chociaż nie chciała
tego robić, uniosła wzrok. Connor odwrócił się powoli, wlepiając ciemnobrązowe
tęczówki w twarz siostry. Uśmiechnął się arogancko i mruknął:
- Walsh jeden, Bieber zero!
Po tych słowach zszedł z drogi
dziewczynie, by mogła rzucić okiem na najbliższą okolicę. Znajdowali się na
lotnisku, które najprawdopodobniej było mało uczęszczane. Na środku pasa startowego
stał samolot. Prywatny, dość mały, dla zaledwie kilku pasażerów. Shailene
domyślała się, do czego zmierzał Connor, jednak nie chciała przyjąć tego do
wiadomości.
- Panie przodem – powiedział
brunet, po czym gestem ręki wskazał jej drogę prosto do samolotu. Spojrzała na
niego niepewnie. Jej wzrok niemal krzyczał „Nie każ mi tego robić”. Connor był
nieugięty, zmarszczył tylko gniewnie brwi. Shail przełknęła nerwowo ślinę i ze
spuszczoną głową ruszyła przed siebie. Wciąż miała nadzieję, że za chwilę ujrzy
Justina. Została ona jednak doszczętnie zniszczona i podeptana przez Connora,
kiedy powoli kierowali się do wejścia. Bieber wcale się nie pojawił, co
wywołało grymas na twarzy Shail. Co jeśli wcale jej nie szukał?
Bez chęci do życia i żadnego
planu ucieczki weszła po schodkach, by sekundę później postawić stopy na
miękkiej wykładzinie w środku pojazdu latającego. Jej brat musiał zapłacić za
niego kupę kasy, bowiem wnętrze prezentowało się jeszcze lepiej niż z zewnątrz.
Całość utrzymana była w kremowych barwach. Skórzane fotele, szklane stoliki
wypełnione najróżniejszymi, egzotycznymi owocami, telewizor plazmowy i barek z
alkoholami z całego świata. Shailene z wrażenia rozdziawiła usta i kątem oka
spojrzała na bruneta. Opierał się ramieniem o ścianę z triumfalnym uśmiechem na
ustach. Widziała satysfakcję w jego brązowych
tęczówkach.
- Dobrze, że ci się podoba –
powiedział, wciąż szczerząc się jak głupi do sera. – Bo spędzimy tutaj kilka
godzin – mrugnął do niej okiem, po czym wyminął ją i udał się do kabiny, gdzie
znajdowało się dwóch pilotów. Przez moment rozmawiał z nimi, gestykulując w
nadmiarze. Zrezygnowana dziewczyna opadła na jeden fotel i bez celu wpatrywała się w okno. Myślała jak
to będzie, przecież mama na pewno jej szuka. Wtedy zrozumiała, że nie może się
poddać. Jaką byłaby osobą, gdyby zostawiła wszystkich swoich bliskich?
- Za chwilę ruszamy – usłyszała
nad sobą zachrypły głos. Dopiero wtedy się ocknęła z amoku. Skinęła tylko
głową, nie odrywając wzroku od szyby. Poczuła lekki ruch, a potem wokół rozległ
się warkot silnika. Samolot powoli przesuwał się do przodu. I wtedy coś
przyciągnęło jej uwagę. Czerwone Audi zmierzało po sąsiednim pasie, starając
się dorównać im prędkością. Momentalnie podniosła się na równe nogi, doskoczyła
do okna i zaczęła krzyczeć w stronę Justina.
Zszokowany Connor zaklął głośno,
a następnie odepchnął siostrę tak mocno, że aż wylądowała na podłodze. Odwrócił
się do niej, dzięki czemu zobaczyła w jego tęczówkach coś, czego wcześniej nie
widziała. Niemal płonęły ze złości, pojawiła się w nich chora fascynacja.
- Styl pysk – warknął. – Szybciej
panowie – dodał, po chwili próbując przekrzyczeć silnik. Rozumiał jednak, że
potrzebna jest jeszcze większa prędkość, by samolot mógł wzbić się w powietrze.
Doskoczył do okna, by kontrolować sytuację. Samochód z każdą sekundą znajdował
się coraz bliżej. Aż wreszcie stało się coś, w co Connor nie potrafił uwierzyć.
Audi jak gdyby nigdy nic, z impetem uderzyło w jedno z kół samolotu, przez co
ten przechylił się na lewą stronę. Skrzydło przejechało po asfalcie, iskrząc
się na wszystkie strony. Wreszcie stanęło w płomieniach.
Na oślep złapał za rękę siostrę i
wyprowadził ją z maszyny, gdzie od razu uderzyło w nich świeże powietrze. Oboje
krztusili się dymem, przez który nie mogli nic dostrzec. Wreszcie Connor
zarejestrował, że wóz Justina zahamował, po kilku obrotach wokół własnej osi.
Bieber wyskoczył z niego jak poparzony, a zaraz za nim kompletnie
zdezorientowany Tyler. Walsh doskonale zdawał sobie sprawę, co to oznacza. Nawet,
jeśli potrzebował Shailene, musiał działać w obronie własnej. Wcześniej nie
zamierzał jej skrzywdzić, lecz w tej sytuacje owinął łokieć wokół szyi siostry.
Pod wpływem tak gwałtownego ruchu, kolana Shail ugięły się. Poczuła przy skroni
zimną lufę pistoletu i przełknęła nerwowo ślinę. Czy tak wyglądał jej koniec?
Justin aż zadrżał i zatrzymał się
w pół kroku, widząc jak Connor celuje prosto w Shailene. Musiał coś zrobić, ale
go sparaliżowało. Policzył w myślach do dziesięciu, biorąc głębokie wdechy, a
następnie zastanowił się, co w takiej sytuacji zrobiłby, będąc wciąż w wojsku. Musiał
trzymać nerwy na wodzy. Uczucia odłożył na bok, bowiem w innym wypadku nie
zachowałby zdrowego rozumu. Na chwilę zapomniał o tym, co czuł do Shailene.
Błyskawicznym ruchem sięgnął po pistolet i bez namysłu wystrzelił przed siebie.
Kula uderzyła w bark napastnika, z taką siłą, że aż odrzuciło go do tyłu.
Dziewczyna wyrwała się z jego uścisku, niemal od razu wyrywając się do przodu.
Justin stał w miejscu z rozłożonymi ramionami, podświadomie wiedząc, że Shail
zaraz się w nich znajdzie. Wreszcie zamknął ją w swoim stalowym uścisku i
ucałował delikatnie w czoło. Po paru sekundach odsunął ją, by spojrzeć na jej
twarz. Na szczęście była cała i zdrowa. Nie miała na sobie żadnego zadrapania.
Kątem oka spojrzał jak Connor
podnosi się z ziemi i zmierza w ich kierunku z rządzą mordu w ciemnych
tęczówkach. Justin reagował instynktownie, odepchnął Shailene na bok, a sam z
impetem rzucił się na przeciwnika. Przeturlali się po szorstkim asfalcie, przez
który skóra na twarzy szatyna lekko się zdarła. Nie przewidział tego, że od
razu znajdzie się na pozycji przegranej. Walsh był tak zdeterminowany, a dzięki
adrenalinie, buzującej w żyłach miał w sobie tyle siły, że bez trudu usiadł
okrakiem na Bieberze. Zacisnął pięść na materiale jego koszulki i wyszczerzył
się szeroko. Nie przejął się faktem, że z otwartej rany na jego ramieniu wciąż
wypływała krew. Czarna niczym ropa.
- Miałem zostawić cię na później,
ale mogę uporać się z tobą teraz – potrząsnął głową Connor. Uderzył chłopaka w
bok twarzy, zupełnie od niechcenia. Justin poczuł pieczenie, ale nawet nie
jęknął. Jego usta drżały, a jednym dźwiękiem, jaki się z nich wydobywał był
krótki oddech. Walsh przeniósł ręce z koszulki Justina, na jego szyję i z całej
siły, jaką w sobie zebrał, zaczął ją ściskać. Bieber wierzgał nogami na każdą
możliwą stronę, ale nie potrafił się wyrwać. W tym starciu brunet wydawał się niepokonany.
– Nie zamierzałem skrzywdzić Shailene – powiedział Connor ze spokojem, jakby wcale
nie próbował kogoś udusić. Justin myślał, że z braku powietrza ma omamy. Powoli
tracił kontakt z rzeczywistością, więc wyobraźnia mogła podsuwać mu różne
obrazy. Skoro odebrał życie Wesleyowi, to samo planował zrobić z Shail. Takie
były fakty. – Potrzebowałem jej – mówił dalej, nie zwracając uwagi na czerwieniejącą
z niedotlenienia twarz ofiary. Po prostu patrzył na niego pustym wzrokiem,
jakby emocje nie odgrywały w jego życiu żadnej roli. – A wiesz, do czego jej
potrzebowałem?
Bieber ostatkiem sił pokręcił
głową. Nie miał pojęcia, do czego zmierzał Walsh. Mógł myśleć tylko o tym, aby
wreszcie złapać w płuca, choć odrobinę powietrza. Czuł, że głowa zaraz mu
eksploduje.
- Jako przynęty. Shailene jest
jedyną słabością Wesleya – dodał. Justin wybałuszył gały jeszcze bardziej. Nic
już nie rozumiał. – Twój przyjaciel pogrywał z tobą, tak samo jak z każdym z
nas – kontynuował, aż wreszcie zaprzestał przyduszania szatyna. Uścisk
poluzował się, a jego dłonie zjechały na klatkę piersiową chłopaka. Justin zaczął
się krztusić powietrzem, które gwałtownie wpadło do jego nosa. Wypuszczał je
ustami, a jego nozdrza rozszerzały się przy każdym wdechu. Poczuł ulgę. Jak
dobrze było znów poczuć tą świeżość w płucach.
- Przecież Wesley nie żyję.
Przypominam cię, że go dopadłeś – mruknął zdyszany Justin. Czuł jak krew powoli
odpływa z jego twarzy i ponownie przyjmuje naturalną barwę. Connor zaśmiał się
nerwowo, by sekundę później posmutnieć i pokręcić głową.
- Mylisz się, żołnierzyku.
Justin nie wiedział, co myśleć.
Był po prostu zdezorientowany. Próbował wyczytać cokolwiek z twarzy
przeciwnika, ale żaden mięsień nawet nie drgnął. Connor był tak dobry w
ukrywaniu emocji, jak najlepszy pokerzysta na świecie. Nawet tęczówki nic nie
zdradzały. Szatyn zauważył na horyzoncie Shailene, która siłowała się z
Tylerem. Tak jak się umówili, Harris zamierzał zabrać ją do domu, bowiem
wiedział, że Justin sobie poradzi. Oplótł ramiona wokół talii dziewczyny i
unosząc ją lekko, prowadził w stronę auta. Niespodziewanie Shail kopnęła go prosto
w przyrodzenie i biegiem ruszyła w kierunku szatyna. Po drodze złapała
pistolet, który wcześniej wyleciał z jego rąk. Stanęła za Connorem gotowa do
strzału, chociaż jej dłonie nieustannie się trzęsły. Justin pokręcił
nieznacznie głową.
Jeszcze
nie teraz –
mówił jego wzrok. Zrozumiała. Chciała tylko, aby wiedział, że jest w stanie się
dla niego poświęcić. Uratuje go.
- Do czego zmierzasz? – ponownie
przeniósł wzrok na bruneta.
- Marzyłem o zemście najbardziej
na świecie. Kiedy pojechałem do Wesleya, nie było go tam – westchnął
zrezygnowany. Justin zmarszczył brwi, lecz nie odezwał się słowem. Chciał
usłyszeć dalszą część opowieści. Musiał usłyszeć to z ust Connora, nie
zamierzał się domyślać, chociaż pewne myśli już kłębiły się pod jego czaszką. –
Wesley żyje, mój drogi. Dlatego ścigałem Shailene.
O ja! O.o no nie mogę! on żyje matko!
OdpowiedzUsuńWOW! Tego to bym się nigdy nie spodziewała. Rozdział po prostu genialny. Wesley żyje i ich wszystkich wykiwał. Boże.... Już nie mogę doczekać sie co będzie dalej. Dodaj kolejny rozdział jak najszybciej, bo jestem strasznie ciekawa. Życzę weny podczas pisania :) @Alex41789
OdpowiedzUsuńod wczorajszego wieczoru czytam Opiekuna i dopiero teraz skończyłam, no i co mogę Ci powiedzieć, jestem pod wrażeniem! Jesteś genialna i nie mogłam się oderwać od czytania żeby iść spać haha, a teraz zabieram się za Purge! :)
OdpowiedzUsuńAle numer. To jednak jej brat żyje! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWesley żyje - szoooook!! nie mogę sie doczekać kolejnego omg, ale akcja! :3
OdpowiedzUsuńO KURWA MAC????
OdpowiedzUsuńNIE SPODZIEWALAM SIE TEGO
JEZU SZYBKO DAWAJ NOWY BO MUSZE POZNAC WESLEYA
JEJU
NDAGKJBGKJDSGBDJKS
NO I WIECEJ MOMENTOW JUSTINA I SHAIL!!
Świetny! Ale o co chodzi? Weasley żyje?! Jak to...
OdpowiedzUsuńJejciuu, sie porobiło :D czekam na następny <3 @kunegunda99
wiedziałam, że Justin uratuje Shail! <3
OdpowiedzUsuńale... kurcze, tego, że Wes żyje to bym się nie spodziewała! :O
genialnie! teraz to się dopiero będzie działo! :D
czekam na kolejny rozdział, skarbie :* ~ @saaalvame
Wiedziałam że nie zabije Shail a Juss ją uratuje <3 ale numer! Jestem mega ciekawa następnego rozdziału!! :)
OdpowiedzUsuń♥♥OMG♥♥ najlepszy ♥♥
OdpowiedzUsuńBOŻE NIE W TYM MOMENCIE ASHDUFAREJNK /imqxen
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! jestem strasznie ciekawa co będzie dalej <3
OdpowiedzUsuńHi!
OdpowiedzUsuńSorry for spam x if you want some lockscreens with Justin visit my tumblr http://my-way-to-meet-justin.tumblr.com/
woah, ta końcówka ! chce już następny rozdział !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
On zyje :O Teraz nie wiem bo Connor nie wydake sie zly nie chcial jej skrzywdzic, chodz z drugiej strony chcial zabic Justina
OdpowiedzUsuńOmg znskxnzskmdos chce dalsza czesc /@melodiime
rozdział genialny! nie ma co! zaskakujesz :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny <3
http://art-of-killing.blogspot.com/
ciekawe po co on ich tak wykiwal?
OdpowiedzUsuńsuper rozdzial ❤
Ooo no to się porobiło :o Nie spodziewałam się, szczerze mówiąc. Ale czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńŻE CO ? DZIZAS...DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TYM MOMENCIE ? WTF? ale? o rety ! nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńJa nic nie rozumiem... Wesley żyje... I ściga Shail żeby sie zemścić czy co? Przecież nie chciał jej skrzywdzić, niby
OdpowiedzUsuńwow :o genialne :p
OdpowiedzUsuńBoskieee *-* nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuńOMG. To takie... Niespodziewane...i... Hsajdhaafhh <3
OdpowiedzUsuńNo to robi się ciekawie. Nie żeby wcześniej nie było ciekawe :)
OdpowiedzUsuńTo miały być zwykłe wakacje pełne śmiechu,radości,zabaw itp.
OdpowiedzUsuńLecz ON zmienił moje życie przez ludzką głupotę ,przez naszą nie uwagę .
Skończyły się już imprezy , palenie skończyło się dla mnie tamto życie.
To co się stało już się nie odstanie .
Odmieniło moje życie jak i zarówno jego życie.
To może ja zacznę wszystko od początku
Nazywam się Lilka i oto moja historia .
http://dream-transformed-into-reality.blogspot.com/