czwartek, 28 maja 2015

Rozdział dwudziesty

Gdyby właśnie złapała go policja, chyba do końca życia nie wypłaciłby się za mandaty. Parę razy ominął znak stop, przejeżdżał na czerwonym świetle i nieustannie przekraczał dozwoloną prędkość. W tamtym momencie miał głęboko w poważaniu wszystkie przepisy, które kiedyś wpajał sobie do głowy przed egzaminem teoretycznym. Liczyła się każda sekunda.
Wjechał w dzielnicę, w której znajdował się dom państwa Queen. Oczy Justina niemal wyleciały z orbity, kiedy na końcu ulicy zauważył migające na niebiesko i czerwono światła. Dwa wozy policyjne zaparkowały niedbale na trawniku przed mieszkaniem. Drzwi były uchylone, ponieważ bez przerwy funkcjonariusze krzątali się w tę i z powrotem. Justin zatrzymał samochód na podjeździe i wybiegł z niego pośpiesznie. Bał się tego, co może zastać w środku. Przez jego umysł przetoczyła się burza wspomnień. Nie chciał po raz kolejny, przechodzić tego samego koszmaru. Potrząsnął głową, odganiając od siebie zmory przeszłości.
Niepewnie przekroczył próg, gdzie minął się z grubym facetem w mundurze. Skrzywił się, uświadamiając sobie, że ten koleś pewnie zjadł w życiu więcej pączków, niż rozwiązał spraw. Westchnął, ciągle kierując się w głąb korytarza. Wreszcie znalazł się w salonie. Rzucił spojrzeniem dookoła. Moira siedziała zapłakana na kanapie, z twarzą schowaną w dłoniach. Stephanie stała nad kobietą, próbując ją pocieszyć, chociaż sama nie wyglądała najlepiej. Tyler opierał się o ścianę ze skrzyżowanymi na torsie rękoma. Wydawał się kompletnie nieobecny. Co chwila ktoś go trącał, a on nawet nie reagował. Błądził tylko zamglonym wzrokiem po najbliższej przestrzeni.
- Co tu się stało? – warknął Justin, bowiem nie rozumiał całej tej sytuacji. Gdzie do cholery była Shailene? Liczył na to, że za moment wyskoczy ze swojego pokoju, a on będzie mógł odetchnąć z ulgą. Z utęsknieniem wpatrywał się w drzwi od jej sypialni. Nagle ktoś przysłonił mu cały widok. Zadarł głowę i zobaczył mężczyznę, przewyższającego go o kilkanaście centymetrów. W szarym garniturze i czarnej koszuli wyglądał elegancko. Jego twarz zdobił lekki zarost. Długa zmarszczka na czole, podpowiadała Justinowi, że lata młodości miał już za sobą. Mimo to, Bieber miał wrażenie, że mężczyzna jest młodszy, niż w rzeczywistości. Brązowe tęczówki zlustrowały go od stóp do głów. Ciemne włosy zaczesane do tyłu, odstawały na każdą stronę.
- Sierżant Alvey Dolan – powiedział spokojnym, służbowym tonem. Sięgnął do kieszeni, a sekundę później pomachał przed oczami szatyna odznaką. Justin skinął głową, na znak, że przyjął tą informację. – Jesteśmy tutaj w sprawie zaginionej Shailene Queen – wyjaśnił. Ciało szatyna momentalnie zesztywniało, po prostu go sparaliżowało. Te słowa tak mocno uderzyły w niego, że aż stracił kontakt z rzeczywistym światem. W głowie powtarzał sobie, że to nie możliwe. Nie mógł się spóźnić, do cholery! Jak zahipnotyzowany patrzył na policjanta, który zadawał mu pytania, a on tylko odpowiadał kiwnięciem lub pokręceniem głową.
- Mogę pana przeprosić na chwilę? – spytał, kiedy zasięg jego wzroku znacznie się zwęził, tak, że widział jedynie zgarbioną sylwetkę Tylera. Nie czekał na odpowiedź, po prostu ruszył w stronę bruneta, złapał go za ramię i wyprowadził na zewnątrz. Harris był jedyną osobą, która mogła mieć jakiekolwiek informacje na temat Connora Walsha, a może raczej Jacka Fishera. Sam już nie wiedział jak go nazywać.
Tyler patrzył na Justina zdezorientowany.
- Gdzie jest Connor? – mruknął i spojrzał prosto w brązowe tęczówki towarzysza. Harris wzruszył ramionami. W tamtym momencie jakoś mało go to obchodziło. Przecież Shailene zaginęła. Kogo interesował Walsh? Na pewno nie jego. – Nie rozumiesz – Justin pokręcił głową zrezygnowany. – Skup się. Gdzie mógł pojechać Connor?
- Co ci tak zależy?
- Cholera, Tyler! – krzyknął szatyn. Nagle cała cierpliwość opuściła jego ciało. – Connor nie jest tym, za kogo się podaję. Pomożesz mi czy nie?
- C-co? – wydukał brunet i podrapał się po głowie. Za dużo rzeczy wydarzyło się w ciągu kilku godzin. Nie rozumiał, co Justin miał na myśli. Connor Walsh był spokojny, poukładany i nigdy nie stwarzał problemów. Niby, jakim cudem ktoś taki mógł siłą uprowadzić stąd dojrzałą dziewczynę?
- Po prostu wsiadaj do auta – polecił Bieber i brodą wskazał czerwone Audi. Nie wiedząc, czemu Tyler posłuchał go i zajął miejsce pasażera. Może po prostu był ciekawy jak to się potoczy. Albo w duchu liczył na to, że wyjdzie na bohatera, kiedy już uratują Shailene. Bo właśnie to zamierzali zrobić, prawda?

Miała przewiązane oczy, a mimo to była pewna, że właśnie gdzieś jadą. Co jakiś czas czuła jak pojazd wpada w dziury, by ponownie wjechać na asfalt. Nie wiedząc, czemu, nie bała się. Wręcz przeciwnie. Siedziała spokojnie, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Connor był przecież jej bratem, nie mógł jej skrzywić. Chociaż podobno pozbył się Wesleya. Naiwnie wierzyła, że Walsh przejrzy na oczy i puści ją wolno. Nie szukałaby go, dałaby mu odejść. Zastanawiała się gdzie zmierzają i co się z nią stanie. Wreszcie zahamowali gwałtownie.
Shailene poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu, który zmusił ją do wstania. Na oślep zeskoczyła na glebę. W tle dało się usłyszeć odlatujące, bądź przylatujące samoloty. Musieli znajdować się obok lotniska. Tylko, dlaczego Connor przywiózł ją właśnie tutaj? Na świecie było milion innych miejsc, w których mógł ją przetrzymywać. Czarna opaska, którą dotąd miała na oczach poluzowała się, by później opaść na ziemię.
Pierwsze, co ujrzała to twarz Connora, niebezpiecznie blisko swojej. Niemal mogła dostrzec każdy jej szczegół. Brązowe tęczówki intensywnie przyglądały się zdezorientowanej dziewczynie. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, niczym rekin przed złapaniem ofiary. Było w nim coś niepokojącego, a mimo to Shailene nie odczuwała strachu.
- Wiesz, że Justin mnie szuka? – spytała, przerywając panującą między nimi ciszę. Jakaś cząstka szatynki cieszyła się, że w końcu, po tylu latach ma okazje porozmawiać z człowiekiem, który był jej drugim bratem. Co prawda przyrodnim, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż łączyły ich więzy krwi. Chciała go poznać, zobaczyć, jaki naprawdę jest. Gdzieś w głębi wierzyła, że wcale nie jest psychopatą.
- Cóż, kiedy wpadnie na jakiś trop, już dawno nas tu nie będzie – brunet ponownie ukazał rządek białych zębów, puścił siostrze oczko i zdmuchnął z czoła kosmyk włosów. Zauważyła, że to był jego częsty nawyk. Potrafił poprawiać grzywkę kilka raz w przeciągu minuty. Nie odpowiedziała, w zamian gapiła się na niego bez mrugnięcia okiem. – Chcę ci coś pokazać – dodał, po czym ponownie chwycił ją za ramę i poprowadził w kierunku jakiegoś budynku, a raczej pozostałości po nim.
Przed sobą oprócz suchej gleby, widziała niewielkich rozmiarów dom. Posiadłość została doszczętnie spalona. Zwęglone ściany ledwo się utrzymywały, a dach się zapadł. Shailene zaczęła zastanawiać się, po co tutaj przyjechali. Przecież nie mieli, co oglądać. Usłyszała za plecami kolejny silnik odrzutowca. Odwróciła się przez ramię i zorientowała się, że znajdują się w pobliżu lotniska, tak jak wcześniej myślała.
- Nie zatrzymuj się – rzucił suchym tonem Walsh. Weszli do środka budynku, przez coś, co kiedyś stanowiło drzwi. W powietrzu wciąż czuć było zapach siarki i benzyny. – Mieszkałem tu – wymsknęło się z ust chłopaka. Oczy Shail momentalnie się poszerzyły. Nie mogła w to uwierzyć. Natychmiast uderzyła w nią fala pytań. Co się stało z tym miejscem? Dlaczego nikt nie starał się go odbudować? Przecież na pewno ściany chowały w sobie dużo wspomnień. Instynktownie podążała za bratem, podziwiając zniszczony budynek. – Potem ojciec się tym zajął. Spalił to miejsce, oczywiście nie osobiście.
Shailene przełknęła nerwowo ślinę. Nie chciała mu wierzyć. Tata nie był złym człowiekiem. Zawsze mogli na niego liczyć, rodzinę stawiał na pierwszym miejscu. Nawet, jeśli ich okłamywał, nigdy nie wspominając o nieślubnym dziecku. Nie mógł zrobić czegoś tak okropnego. Jaki rodzic odbiera własnemu dziecku dach nad głową?
- To nie możliwe – potrząsnęła głową.
- Otwórz oczy, Shailene – jęknął brunet, nadal krocząc przed siebie. Zatrzymał się dopiero przy większym kawałku ściany. W niektórych miejscach wciąż widniały ślady po błękitnej farbie oraz poprzylepiane były małe gwiazdeczki. Dziewczyna z wrażenie zakryła usta dłonią. Znała to miejsce. Wspomnienia uderzyły ją prosto w twarz. Przychodziła tutaj, jako mała dziewczynka, ale wtedy nie miała o niczym pojęcia. Pamiętała też starszego od niej chłopca. Czy już w dzieciństwie poznała Connora, lecz nawet nie zdawała sobie z tego sprawy? – Ojciec nie był superbohaterem, a raczej czarnym charakterem.
- Przychodziłam tu z tatą – szepnęła tak cicho, że sama ledwie to usłyszała. W ułamku sekundy zrobiło jej się słabo. Chciała usiąść, ale zamiast tego podparła się ściany, która o dziwno nie runęła na ziemię z hukiem. Connor westchnął.
- Wiem. Pamiętam cię – wzruszył ramionami. Zrozumiała, że wszystko zaplanował dokładnie, już w wieku paru lat. Musiał być mądry, bo żaden przeciętny dzieciak nie domyśla się takich rzeczy i nie układa piekielnych planów zniszczenia jedynej rodziny, jaka mu pozostała. Connor był szaleńcem, sam to potwierdzał. Ciałem Shail zawładnęła fala gorąca. Musiała uciekać, ale nie miała odwagi. Bała się, że wkurzony Walsh może postąpić zbyt irracjonalnie. Pozostało jej czekać na ratunek. Wiedziała, że Justin jest już w drodze. Czy jednak zdoła dotrzeć na czas? Co jeśli rzeczywiście wyjadą z kraju i nikt ich nie znajdzie? Shailene nie potrafiła pogodzić się z wizją spędzenia reszty życia u boku brata psychopaty. Wzdrygnęła się, gdy wokół rozległ się nieznośnie głośny dźwięk nadchodzącego pojęcia. Brunet odszukał telefon w kieszeni i odebrał.
- Czekałem na twój telefon.

Oparłszy się o maskę samochodu, zaczął wpisywać w telefon ciąg dziewięciu cyfr. Rzucił przelotne spojrzeniem na wkurzonego Tylera, oddał mu jego komórkę, a sam przyłożył swoją do ucha. Niecierpliwie czekał, aż ktoś wreszcie odbierze. W uszach Justina dźwięczał długi sygnał. Powoli przestawał wierzyć, że mu się uda. I wtedy jakby na machnięcie różdżki, usłyszał jakiś szmer, a później męski, zachrypły głos.
- Czekałem na twój telefon.
- Świetnie – mruknął niemrawo Justin i ponownie spojrzał na towarzysza. Harris krążył w tę i z powrotem, niczym wahadło. Dłonie schował głęboko w kieszeniach spodni i zgarbił się. Wlepiał brązowe tęczówki w swoje trampki, jakby usilnie się nad czymś zastanawiał. Szatyn potrząsnął głową, zapatrzył się tak bardzo, że wyleciało mu z głowy, co planował powiedzieć. Musiał improwizować. – Mam zdecydowanie dość gierek. Powiedz mi gdzie jest Shailene, a załatwimy to jak należy – dodał, chociaż zdawał sobie sprawę jak ostatnio skończyła się podobna umowa. Został przywiązany do motorów i niemal rozerwany na strzępy.
- Przykro mi, nie mogę tego zrobić – odpowiedział opanowanym tonem Connor. – Shail i ja właśnie nadrabiany stracony czas. Pełen odlot – w jego głosie słychać było entuzjazm i niemal chorą fascynację. Justin westchnął zrezygnowany. Czego on w ogóle się spodziewał?  
- Poruszę niebo i ziemię, aby ją znaleźć. Chcę żebyś o tym wiedział.
- Powodzenia – zaśmiał się gardłowo Walsh. Bieber mógł sobie tylko wyobrażać szeroki uśmiech, jaki wtedy namalował się na ustach bruneta. – Tik-tak – Connor naśladował dźwięk tykającego zegara, na znak, że czas ucieka. Szatyn już rozchylał wargi, aby coś powiedzieć, ale usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Wściekły wrzasnął i rzucił przed siebie telefon. Tyler, aż podskoczył, tak bardzo zaskoczyło go zachowanie partnera. Mimo wszystko Justin zawsze wydawał się mieć nerwy na wodzy. Kiedy jednak chodziło o życie niewinnej osoby, tracił cierpliwość. A może zachowywał się tak tylko, jeśli w grę wchodziła Shailene?
- Wchodzimy do środka – warknął szatyn i na zmianę zaciskał, i rozprostowywał palce. Krew pulsowała mu w żyłach, jakby za chwilę miała wypłynąć na wierzch. Niemal czuł jak gorąca jest. Tyler nic nie odpowiedział, ruszył jak cień za chłopakiem. Zatrzymali się pod jednym z motelowych pokoi. Nie zadawał pytań na głos, chociaż pod czaszką kłębiło się ich miliony. Zastanawiał się, po co się tutaj znaleźli i dlaczego Justin próbował wejść akurat do tego pomieszczenia? Nie przypominał sobie, aby Connor wspominał cokolwiek o tym miejscu.
Justin stąpał nerwowo po chodniku. Złapał za klamkę, ale z oczywistych powodów nie ustąpiła. Drzwi były zamknięte na klucz, a on nie miał pomysłu jak je otworzyć. Nie potrafił się na niczym skupić, jego myśli krążyły wokół jednej osoby. Shailene. Nie do końca wiedział, czego spodziewać się po Connorze. Potem przypomniał sobie, że ten psychol bez żadnych skrupułów zabił swojego brata. Nie miał, co się łudzić, Shailene jest następna w kolejce.
- Otwórz te jebane drzwi, bo zaraz je wywalę z zawiasów – zwrócił się do Tylera. Brunet przełknął nerwowo ślinę. To był Justin Bieber, którego nigdy wcześniej nie widział. Zdezorientowany, niepotrafiący myśleć racjonalnie. Wściekłość biła od niego na kilometr. Harris pochylił się, podniósł brudną wycieraczkę i odetchnął z ulgą dostrzegłszy mały kluczyk.
- Zawsze zostawiał zapasowe na wszelki wypadek – powiedział, by rozluźnić sytuację i przekręcił zamek. Drzwi stanęły przed nimi otworem, niemal zachęcając do wejścia. Justin podziękował mu w duchu. Okazało się, że Tyler jednak na coś się przydaje.  
Wnętrze pokoju było przeciętne. Na środku znajdowało się dwuosobowe łóżko, z szafkami nocnymi po obu stronach. Naprzeciwko zaś umiejscowione były jakieś drzwi.
- Szukaj jakiejkolwiek wskazówki – polecił. Tyler skinął głową i bez słowa ruszył w kierunku tajemniczych drzwi. W sumie był niemal pewny, że prowadzą do łazienki, a tam pewnie nic nie znajdzie. Mimo to, coś podpowiadało mu, że powinien tam zajrzeć. Nim je otworzył, obejrzał się przez ramię. Justin rozrzucał wszystko na bok, nie zważając na konsekwencje. Był zawzięty i zdeterminowany, nic nie mogło go powstrzymać. Harris westchnął i odważył się nacisnąć klamkę.
Jego oczy niemal wyleciały z orbit, kiedy ujrzał to, co skrywały.
- Justin – odchrząknął. – Musisz to zobaczyć.


24 komentarze:

  1. Ciekawe co Walsh zamierza zeobić Shail ?
    I co Tyler tam zobaczył ?
    Juz nie mogę doczekać się nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! ciekawe co jej zrobi i wgl co jest w łazience!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże.. czemu w takim momencie?! umrę do następnego rozdziału! co jest za tymi cholernymi drzwiami?! co Connor planuje zrobić z Shail?! Justin ją znajdzie, uratuje?! kurcze, tyle pytań, jak na razie żadnej odpowiedzi :( trzeba czekać... mam tylko nadzieję, że nie za długo, bo naprawdę umrę, a chyba nie chcesz mnie mieć na sumieniu, co? haha
    czekam! <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie jest rozdział! Jak zwykle sie nie zawiodłam <3 świetny :D czekam na kolejny @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! czekam na kolejny kfejfwopfk, kocham to ff :3

    OdpowiedzUsuń
  6. no wiesz cooo
    przerwac w takim momencie xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Porwał ją, ale mam nadzieję, że nie zrobi jej krzywdy! To by było okropne o.O I najważniejsze... Co znalazł Tyler?

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział, ciekawe co Tyler znalazł w łazience :) a tak z innej beczki apraszam na bloga mojej koleżanki, dopiero zaczyna. ale ma talent : http://paullineblogofviolets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super!!! czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. miej litość shsajdojd nie w takim momencie! boże, żeby tylko ją uratowali omg najlepszy! /imqxen

    OdpowiedzUsuń
  11. O mój boże ten rozdział jest cudowny tyle akcji i wgl wooow czekam na dalszą część xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Matko, dlaczego q takim momencie?!?!? Czekam na następny z niecierpliwością!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu co tam jest?! Omg ������ sjsjsnsonxsonzosnsiw /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg co jest w lazience? Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  15. Omg co tam moze byc:o i co ten psychol chce jej zrobic no,czemu ja tam zabral:o mam nadzieje ze szybko ja znajda noo,czekam na nastepny juz :* @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  16. O jezu ciekawe co on tam zobaczył. Żeby jej się tylko nic nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czemu w takim momencie? Jestem ciekawa co on tam zobaczy może tam jest ciało brata Shail.Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  18. jest świetnie!ciekawi mnie co on tam zobaczył..
    @maggda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  19. Doładowanie do telefonu:

    http://mux1.pl/r/Dcdarmowedoladowanie

    OdpowiedzUsuń
  20. o rety! dlaczego w tym momencie ?! dsjkbdkfsjb ja nie mogę ...

    OdpowiedzUsuń
  21. Omg omg omg co tam jest

    OdpowiedzUsuń
  22. genialny rozdział! musiałaś przerwać właśnie w tym momencie?! jestem strasznie ciekawa co kryje się za drzwiami i jak dalej potoczy się akcja. z niecierpliwością czekam na następny

    OdpowiedzUsuń