piątek, 1 maja 2015

Rozdział szesnasty

Shailene zawahała się, gdy drzwi otworzyły się z nieprzyjemnym dla uszu skrzypnięciem. Nagle cała pewność siebie, ulotniła się z niej, niczym powietrze z przebitego balonika. Dobrze robiła, odwiedzając matkę swojego brata? Zaczęła się zastanawiać co jej powie. Tak po prostu spyta o Jacka, jak gdyby nigdy nic? Będzie udawać, że zna go od lat?
Potrząsnęła głową i jednocześnie przełknęła nerwowo ślinę. Wreszcie odważyła się, zrobiła krok naprzód i ostatni raz spojrzała na Tylera. W środku panowały ciemności. Z każdej strony otaczał ją mrok, przez co czuła jeszcze większy niepokój. Jej wzrok nie potrafił zarejestrować żadnego obiektu, a tym bardziej czyjejś sylwetki. Na oślep stawiała kolejne kroki, przytrzymując się śliskiej ściany.
- Pani Fisher? - powiedziała, nawet nie zauważyła, że głos jej drżał. Wtedy jak na zawołanie w pomieszczeniu rozbłysło światło. Tak jasne, że z początku Shailene musiała zakryć oczy dłonią. Kiedy przyzwyczaiła się do jasności, rozejrzała się dookoła.
Pokój przypominał izolatkę, ponieważ nie było w nim żadnego okna. Jedynym meblem, który się tutaj znajdował było krzesło ustawione na samym środku. Na nim siedziała kobieta. Na pierwszy rzut oka mogła mieć około pięćdziesięciu lat. Jej włosy i tęczówki były czarne niczym smoła i kontrastowały z trupio bladą skórą. Wokół pustych oczu i wąskich ust pojawiły się zmarszczki, świadczące o podeszłym wieku.
Kobieta nawet nie zauważyła obecności Shailene. Kołysała się na boki, powtarzając niezrozumiałe słowa pod nosem. Szatynka podeszła do niej po cichutku i kucnęła przy krześle. Nie do końca wiedziała jak powinna się zachować . Pragnęła tylko zwrócić na siebie uwagę. Dlatego też chwyciła lodowatą dłoń obłąkanej. Prawie czarne tęczówki w mgnieniu oka zwróciły się na nastolatkę, niemal wypalając dziurę w jej twarzy. Shail poczuła jak wzdłuż jej kręgosłupa przebiegają nieprzyjemne dreszcze, przez co wzdrygnęła się. Spokojnie mogła zaliczyć to spotkanie do złych doświadczeń.
- Nazywam się Shailene - powiedziała jak najłagodniej się dało, by jeszcze bardziej nie spłoszyć nieznajomej. Mimo, że matka Jacka patrzyła prosto na nią, jej wzrok był zamglony, rozbiegany. - Chciałabym dowiedzieć się, gdzie mogę znaleźć pani syna? – spytała prosto z mostu. Nie miała siły udawać, że przyjaźni się z nim i troszczy o niego. Przecież Jack zabił Wesleya, był mordercą. Tacy ludzie nie mają zaufanych osób, są samotne.
- Jack? - szept brunetki przeciął powietrze tuż przy uchu Shailene. Dziewczyna pokiwała energicznie głową, chociaż nie była pewna, czy kobieta zrozumie ten gest. - Jack umarł. Jack nie żyje - powtarzała nieustannie. Shail z wrażenie otworzyła usta. Czyżby Justin coś przeoczył? - Jack umarł, a narodził się…
Shailene nic już nie rozumiała. Odczekała moment, jednak pani Fisher nigdy nie zamierzała dokończy tego zdania. W oka mgnieniu roześmiała się histerycznie, znów bujając się na krześle. Zachowanie brunetki przeraziło Shail do tego stopnia, że o mały włosy nie wylądowała na tyłku. Pragnęła się stąd wydostać, ale równie mocno chciała poznać prawdę. Skoro zdobyła się na odwagę, by tu przyjechać, nie mogła odpuścić po pierwszej porażce.
- Narodził się kto? - krzyknęła, nieco za głośno.
- Demon - odpowiedziała obłąkana kobieta, a sekundę później zarechotała złowrogo. Jej histeryczny śmiech odbijał się echem od ścian małego pokoiku. Shailene poczuła jak świat przed nią zaczyna wirować. Powoli stawiała malutkie kroczki w tył. Miała zdecydowanie dość wrażeń jak na jeden dzień. Była przekonana, że obraz szurniętej matki jej brata, będzie nawiedzał ją w najgorszych koszmarach. Przez moment odniosła wrażenie, że odgrywa rolę w beznadziejnym horrorze, który lubiła oglądać z przyjaciółmi.
Dotarła do wyjścia, zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła na oślep uderzać nimi o metalowe drzwi. Odwróciła się przez ramię, w samą porę, by ujrzeć jak kobieta wstaje z krzesła i kieruje się w jej kierunku. Momentalnie poczuła suchość w gardle. Zrobiło jej się słabo, nie mogła złapać tchu. Strach zaatakował ją niczym niszczący wirus.
Brunetka pokonała dzielący ich dystans w oka mgnieniu. Shailene krzyczała, by ktoś wreszcie wypuścił ją na zewnątrz. Żaden ratunek się nie pojawił. Matka Fishera stanęła przed nią, uśmiechając się chytrze. Szatynka zamknęła oczy, licząc na to, że dzięki temu stanie się niewidzialna. Kiedy ponownie uniosła powieki, ujrzała jakiś przedmiot w lewej dłoni chorej. To był nóż. Jego ostrze rozbłysło lustrzanym blaskiem.
Zbierało jej się na płacz, jednak oczy Shailene wciąż pozostawały suche. Mogła jedynie czekać na wybawienie. Czuła niespokojne drżenie w piersi, jak gdyby jej serce chciało się wyrwać i opuścić ciało. Powoli żegnała się z życiem. Zrozumiała, że sama wpakowała się w kłopoty. Tylko do siebie mogła mieć pretensje. Była idiotką, skoro postanowiła zostać sam na sam z chorą psychicznie osobą. Gdyby tylko posłuchała Justina…
Uniosła wzrok. Czarnowłosa rzuciła jej długie, szalone spojrzenie, jej ciemne oczy były pełne przerażenia. Shailene nie wiedziała, czego może się po niej spodziewać. I wreszcie zrozumiała. Pani Fisher nie zamierzała jej skrzywić. Bez mrugnięcia okiem skierowała ostrze noża na swoje podbrzusze i wbiła je głęboko. Nawet nie krzyknęła. Żaden jęk bólu nie wydobył się z jej ust. Wydawała się być odporna na cierpnie. Upadła na kolana, ponawiając czynność. Krew strumieniem wylała się z jej brzucha, zabarwiając na czerwono białą suknię. Uśmiechnęła się szeroko. Jej zęby również pokryte były szkarłatną cieczą. Z ust wypłynęła ślina zmieszana z krwią.
Shailene nie mogła dłużej na to patrzeć. Zakryła oczy i osunęła się po drzwiach na ziemię. Bezbronna kobieta umierała na jej oczach, a ona nie potrafiła się ruszyć. Każda komórka ciała szatynki, odmówiła posłuszeństwa. Cała się trzęsła, pobladła na twarzy, czuła nudności. Powstrzymywała się, by nie zwrócić całej zawartości swojego żołądka.
- To… Demon… Nie… Syn… - każde słowo kobiety było chrapliwym kaszlem. Następnie znieruchomiała, na jej twarzy pojawił się spokój, a ciało rozluźniło się. Upadła na zimną posadzkę, ciało wygięło się spazmatycznie, szczęki zacisnęły, oczy uciekły gdzieś w tył głowy, a z ust wydobył się gardłowy dźwięk. Przez krótki moment brunetka trzęsła się, jakby poraził ją prąd. Po tym wszystkim niespodziewanie zastygła w bezruchu. Tak po prostu. W pomieszczeniu zapanował lodowaty chłód, niemal dało wyczuć się wszechogarniającą śmierć. Shailene bała się, że w powietrzu wciąż znajduje się dusza zmarłej.
Podeszła do niej na czworaka. Czarne oczy wciąż były otwarte, zdawały się mówić: „Dlaczego na to pozwoliłaś?”. Tęczówki Shail zaszły czarnymi plamami. Sala kołysała się i przechylała. Przestała walczyć. Łzy zaczęły spływać po jej skroniach, zatapiając się w brązowych włosach. Krzyczała z frustracji, przerażenia i przede wszystkim bezsilności. Niedbale ścierała z policzków słoną ciecz, tym samym ustępując miejsca kolejnej dawce gorzkich łez. Pragnienie wyrwania się z tego pomieszczenia stało się tak silne, że aż rozbolały ją nogi. Nozdrza dziewczyny rozszerzały się, gdy łapczywie nabierała w płuca powietrza.
- Błagam… wypuśćcie mnie stąd - łkała, wciąż na kolanach kierując się w stronę drzwi. Nie wiedziała ile czasu spędziła w jednym pomieszczeniu z trupem. Miała jednak wrażenie, że ściany pomieszczenia zaczęły się zmniejszać. Utknęła w pułapce.
Najwyraźniej ktoś wreszcie wysłuchał jej modłów, bowiem drzwi otworzyły się z tym samym nieprzyjemnym skrzypnięciem, co wcześniej. Niemal prosiły się o naoliwienie, lecz nikt o to nie dbał. Shailene jak na zawołanie podniosła się na równe nogi, by spojrzeć na twarz ciemnoskórego pielęgniarza. Wolała nawet nie myśleć, jak okropnie musiała wyglądać z rozmazanym makijażem.
Mężczyzna rozejrzał się dookoła. Kiedy jego wzrok zatrzymał się na sztywnym ciele pacjentki, wyprostował się. Skóra jego twarzy, która chwilę temu była dziwnie blada, przybrała kolor purpury. Oczy natomiast zapadły się tak głęboko w oczodołach, że wyglądały niczym zaczerwienione, białe kulki. Przełknął nerwowo ślinę i z kamiennym wyrazem spojrzał na Shailene.
- Co tu się stało? - spytał oschle. Przeraził ją jego ton. Zdawała sobie sprawę, jak okropnie to wszystko wyglądało. Bez wątpienia będzie główną podejrzaną. Przecież spędziła ze zmarłą kobietą ostatnie chwile życia, w zamkniętym pomieszczeniu. Bała się, że mało kto uwierzy w samobójstwo. Ba, pewnie wszyscy wyciągną zbyt pochopne wnioski. Shailene niemal siłą wtargnęła do izolatki, za wszelką cenę pragnąc porozmawiać z matką Jacka.
- To nie tak… - tłumaczyła się, chociaż wiedziała, że to nic nie da. Od początku znajdowała się na przegranej pozycji. - Ona… Miała przy sobie nóż. Przysięgam, nie wiem skąd - mówiła na jednym tchu. - Sama sobie to zrobiła. Nie… miałam z tym nic wspólnego. Musicie mi uwierzyć - nie zdawała sobie sprawy na jaką desperatkę wyszła.
Ścisnęła białą koszulę mężczyzny, a z kącików oczu ponownie wylały się łzy. Pielęgniarz westchnął zrezygnowany, po czym sięgnął ręką po coś, co ukrywał przy szlufce od spodni. Okazało się, że to krótkofalówka. Przyłożył ją do ust, by sekundę później skomunikować się z szefem ochrony. Shail była pod wielkim wrażeniem, że miejsce jak to, miało własną ochronę i w dodatku było monitorowane.
- Przyślij kogoś na szóstkę - znów ten sam oschły ton, zapewne zwracał się tak do każdego, bez wyjątku. - Mamy tutaj samobójczynię.
Słysząc te słowa, Shailene odetchnęła z ulgą. Nikt nie uważał, że zamordowała tą kobietę z zimną krwią. Wręcz przeciwnie, mimo tylu sprzeczności, uwierzyli jej. Najprawdopodobniej to straszne miejsce nie raz było świadkiem samobójstw. Dlatego też ani oczy, ani twarz mężczyzny nie wyrażały emocji. Jakby uczucia nie odgrywały w jego życiu żadnej roli. Z czasem przyzwyczaił się do śmierci, przemocy i ogromnego cierpienia. Zachowywał się jak robot. Był obojętny na wszystko, wykonywał jedynie swoje obowiązki. Shailene domyśliła się, że zmęczył się takim życiem, pragnął zmiany.
- Dziękuję - usta Shailene zarysowały bezdźwięczne słowo, które posłała w kierunku Murzyna. Naprawdę była mu wdzięczna za nie wyciąganie pochopnych wniosków. Gdyby trafiła na kogoś innego, od razu posądzono by ją o zabójstwo z premedytacją.
- O Mój Boże - usłyszała głos, dochodzący zza pleców pielęgniarza. Rozpoznała go momentalnie. Westchnęła, zastanawiając się nad dobrym wyjaśnieniem. Stanęła na palcach i wyjrzała przez ramię medyka, by ujrzeć zdziwioną twarz Tylera. Miał lekko rozchylone usta i szeroko otwarte oczy. - Shailene znałaś tą kobietę? - spytał, tym razem głośniej, jakby obawiał się, że dziewczyna może tego nie usłyszeć.
W odpowiedzi pokręciła głową. W tamtym momencie pragnęła jedynie, aby Justin znalazł się obok. Rozumiała, że będzie bardziej niż wściekły, ale jednocześnie tylko on mógł ją pocieszyć i załatwić tę sprawę, jak należy.
- Zadzwoń po Justina - poprosiła, równocześnie wymijając czarnoskórego mężczyznę. Usiadła na krzesełku w korytarzu i wypuściła przez usta chmurę powietrza. Tyler skinął głową i zniknął zza zakrętem, by w spokoju pogadać. Rudowłosa pielęgniarka przyglądała się wszystkiemu z boku, głośno przeżuwając gumę. Shailene jak przez mgłę obserwowała jak kilku ratowników wbiega do pokoju i próbuje ratować kobietę.
Zabawne, bo już dawno nie żyła.

Zmusił się do wyciągnięcia słuchawek z uszu, gdy znalazł się pod domem. Schował je do kieszeni szarych dresów i oparł dłonie na kolanach, jednocześnie biorąc parę głębokich wdechów. Był zdyszany i zmęczony. Przebiegnięcie kilku kilometrów, okazało się złym pomysłem, chociaż na początku wydawał się wspaniały. Justin zrozumiał, że jego kondycja zdecydowanie się pogorszyła i obiecał sobie, że z powrotem weźmie się za siebie. To, że nie był dłużej w wojsku, nie oznaczało, że musiał przestać o siebie dbać.
Kiedy złapał oddech, wszedł do mieszkania. Od razu udał się na górę. Potrzebował długiej kąpieli. Pot spływał mu po twarzy i karku, mocząc przy tym koszulkę. Włosy poprzylepiały się do skroni, a grzywka delikatnie opadła na czoło. Wspinając się po schodach, zdecydował się zajrzeć do Shailene. Tego dnia rozmawiali tylko przez moment. Resztę czasu spędziła w pokoju i Justin naprawdę zaczynał się o nią martwić. Śmierć brata była dla niej ciosem poniżej pasa. Bał się, że to może kompletnie ją załamać. Kiedyś żyła z nadzieją, że Wesley któregoś dnia wróci, a teraz nie miała na co czekać. Zapukał do jej drzwi, lecz gdy nie otrzymał odpowiedzi i tak postanowił wejść do środka.
- Shailene? - spytał, ale znów odpowiedziała mu głucha cisza. Pomyślał, że pewnie śpi. Powoli zbliżył się do łóżka dziewczyny, przeczesując dłonią mokre kosmyki brązowych włosów. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko, okazało się, że szatynki wcale tam nie ma. Zamiast jej ciała, na łóżku leżała cała sterta poduszek.
Justin poczuł jak krew się w nim zagotowała, niemal poczerwieniał ze złości. Shailene kolejny raz go wykiwała, a on nie miał pojęcia jak do tego doszło. Przecież był dobrze wyszkolonym żołnierzem. Jakim cudem dał podpuścić się zwykłej nastolatce? Pokiwał głową, zastanawiając się co robić. Musiał ją znaleźć. Obawiał się, że dziewczyna z rozpaczy może zrobić sobie krzywdę. Żałował, że nie potrafił odczytać jej myśli, by dowiedzieć się, co planuje. Chwycił poduszkę i cisnął ją przed siebie. Niespodziewanie poczuł wibracje telefonu w kieszeni. Sięgnął po niego pośpiesznie i nawet nie zerkając na ekran, odebrał.

- Z tej strony Tyler - usłyszał. Po tonie głosu bruneta wywnioskował, że nie będzie to przyjemna rozmowa. Momentalnie podniósł się na równe nogi, gotowy do wyjścia. - To wcale ci się nie spodoba.

~*~
Oho, ale się dzieje co? Jak myślicie jak zareaguje Justin? 

Wiem, że w rozdziale było mało Justina, dlatego mam dla was propozycję. Z chęcią dodam rozdział już w niedzielę, ale musicie mi w tym pomóc! Wiecie co robić prawda? Im więcej komentarzy, tym szybciej dodam rozdział. A uwierzcie, że ostatnio ciągle mam ochotę je dodawać, ponieważ skończyłam już pisać 2-gą część Opiekuna i zaczęłam pisać 3-cią! Poza tym jak się ładnie postaracie to pokażę wam zapowiedź drugiej części. NAPRAWDĘ WARTO!! 
TO CO MOGĘ NA WAS LICZYĆ? 

Oglądajcie zwiastun Opiekuna (nadal jestem w nim zakochana)

32 komentarze:

  1. O boze w takim momencie zakonczyc -.- ��Jezu do dalej? Nie moge sie doczekac nastepnego �� /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie już się nie mogę doczekać pisz pisz :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Te momenty w których kończysz to normalnie tak denerwuje! Czemu te rozdziały muszą być aż tak cudowne?! Nie moge sie już doczekać nn. Jestem strasznie ciekawa tego co zrobi Justin gdy dowie sie o wszystkim. 3 części? Tak! Życzę duuuużo weny do pisania misia. Btw, ile rozdziałów będzie miała 1 część?
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. o jejusiu, kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, wow, rozdział jak zwykle cudowny, z niecierpliwością czekam na następny �� /imqxen

    OdpowiedzUsuń
  6. omg, genialny rozdział ���� już nie mogę czekać NNa kolejny jeju ����
    @heNatalczii

    OdpowiedzUsuń
  7. Woooow ale sie wyrabia jeju :o i ciekawe co on powie i zareaguje na to wszystko,nie moge sie doczekac noweego rozdzialu bo zaraz mnie ciekawosc zje,rozdzial boooski @nxd69 ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham!!!! Pani Fisher mnie przeraziła.... Biedna Shailene :'( czekam na kolejny rozdział *_* @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh no... taki moment.. i tak malo Jusa. :/

    Shail jest taka biedna. Ze to musialo sie stac akurat przy niej :/
    do nn.

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  10. O MÓJ BOŻE! to nie na moje nerwy... :O ale tak cholernie mi się spodobał ten rozdział, że czytałam go pieprzone trzy razy! <3 chcę więcej, natychmiast! <3 jak mogłaś skończyć w takim momencie, no? :( hahah
    KOCHAM, CZEKAM NA KOLEJNY! <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  11. ohohohoho, coraz lepiej! genialnie
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  12. O jejku! Cudowny!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. CZEKAM NA KOLEJNE CZĘŚCI OPIEKUNA <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze zostało tylko 6 rozdziałów pierwszej części? WOW! Jesteś niesamowita, dziewczyno. Strasznie podoba mi się ten rozdział i nie mogę doczekać się kolejnego. Mam nadzieję, że dodasz go w niedzielę mimo wszystko. Dzieje się dzieje, ale co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem zdeterminowana sama zostawić tu z 50 komentarzy abyś tylko dodała kolejny rozdział. I znowu w takim momencie przerwałaś... Ale kocham to jak zostawisz z takim niedosytem, napięciem przed następnym rozdziałem :3 Już się nie mogę doczekać drugiej części Opiekuna. Twój styl pisania jest cudowny *.* uwielbiam, kocham! <3 @xpaulls. [www.measuremylove.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  16. Wow. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu Shailene w takiej sytuacji. To było straszne.
    Ale rozdział genialny♥ Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  17. OMG *.* jak zawsze cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski. Czekam na next @coca_kali

    OdpowiedzUsuń
  19. genialne, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudny *-* czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju tak proszę dodaj jutro jdjcusjzjz szkoda ze taki krotki :( jestem ciekawa co dalej

    OdpowiedzUsuń
  22. Po prostu niesamowity! Poczułam się jakbym czytała naprawdę niezły kryminał a nawet horror. Po kolejnych rozdziałach coraz ciężej uwierzyć mi że to fanfiction o justinie a nie jakiś bestseller. Muszę przyznać że po raz pierwszy nie wyobrażam sobie zakończenia powieści, a nawet dalszych losów bohaterów! Napisałam komentarz pierwszy raz za co bardzo Cię przepraszam. Po tym rozdziale możesz liczyć na mój komentarz pod każdym. Coż, możesz być z siebie naprawdę dumna! Czekam na nn, dodawaj! Kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  23. uwielbiam xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziewczyno !!!! Chcesz zebym ja zawału dostała przez ten rozdział ??
    Juz myslalam ze serio ja dzgnie tym nożem, jestem ciekawa co to za babka i jak zareaguje Justin, bo wcześniej chyba on był u kogoś w psychiatryku... No dodawaj jak najdzybciej bo nie wytrzymam !!!

    OdpowiedzUsuń
  25. jejku nie mogę doczekać się kolejnego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  26. świetny! jestem bardzo ciekawa jak Justin na to zareaguje

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny! nie mogę się doczekaC kolejnego. :)))

    OdpowiedzUsuń
  28. ojej! czekam niecierpliwie na dalsze części :)
    jest świetnie!
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. o kuzwa mac
    koxham to jasne

    OdpowiedzUsuń