Wewnątrz cały trząsł się ze
złości. Był więcej, niż wściekły. Adrenalina buzowała w żyłach Justina z taką
siłą, jakby za chwilę miała rozerwać je na strzępy. Szczękę zacisnął tak mocno,
że aż rozbolały go zęby. Mięśnie twarzy napięły się, niczym struny w gitarze.
Gdy Tyler w skrócie opowiedział mu o wszystkim, prawie się w nim zagotowało.
Pragnął coś rozwalić, by dać ujście negatywnym emocjom. Nie mógł uwierzyć, że
Shailene zachowała się tak lekkomyślnie i sama pojechała do szpitala
psychiatrycznego.
Maszerował przed siebie żwawym i
ciężkim krokiem. Podeszwy jego butów ślizgały się na miękkim podłożu. Dotarł
pod główne wejście, gdzie znajdował się ochroniarz. Był średniego wzrostu i
wyglądał dość śmiesznie. Justin przez moment miał ochotę się roześmiać, jednak
stłumił śmiech. Dziwił się, że w dzisiejszych czasach do ochrony zatrudniają
podstarzałych, otyłych mężczyzn, którzy i tak nie zdołają nikogo złapać, bo wolą
zajadać się pączkami. Dostrzegłszy nadchodzącego młodzieńca, funkcjonariusz
wyprostował się i odkaszlnął znacząco. Justin niechętnie zlustrował go wzrokiem
od stóp do głów. Krótko ścięte brązowe włosy, fałdka tłuszczu z tyłu głowy i na
brzuchu, duży nos i głupkowate spojrzenie. Czarna kurtka z logiem firmy, w
której pracował wydawała się za ciasna.
- Przykro mi, ale nikt nie może
opuścić szpitala oraz wejść do środka - powiedział, wywracając oczy gdzieś na
bok, jakby obawiał się konfrontacji z szatynem. Wypiął dumnie klatkę piersiową
i uśmiechnął się triumfalnie. Najwyraźniej myślał, że wygrał, a Justin po prostu
odpuści. Jaka szkoda, że tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy, do czego szatyn
jest zdolny, by dostać to, czego chciał.
- Cóż, nie dbam o to - prychnął,
jednocześnie wzruszając ramionami.
Ochroniarz spojrzał na niego i
zmarszczył brwi ze zdziwienia. Justin bez ostrzeżenia chwycił grubą rękę mężczyzny,
wykręcił ją i pociągnął w dół. Nacisnął kolanem jego łokieć, powodując, że
przed nim klęknął. Zrobił to jednak łagodnie, nie za boleśnie. Ofiara zrozumiała,
kto tu rządził. Tym razem Justin uśmiechnął się szeroko, podczas gdy twarz
funkcjonariusza się skrzywiła.
Odepchnął go na bok i w końcu
wszedł do środka. Pielęgniarze przelatywali mu przed oczami, krzycząc
niezrozumiałe rzeczy. Jeden z pokoi stał otwarty i domyślał się, że właśnie tam
matka Fishera postanowiła ze sobą skończyć. Tyler opierał się o ścianę, lustrując
wszystko obojętnym spojrzeniem. Shailene natomiast siedziała obok niego. Była
lekko pochylona, łokcie opierała na kolanach, a twarz skryła w dłoniach. Justin
doskonale rozumiał, że musiała być roztrzęsiona widokiem martwej kobiety. Nadal
pamiętał pierwszy raz, gdy ujrzał ludzkie zwłoki, podczas misji. Miał ochotę
zwymiotować, a przecież był facetem. Co więc czuła osiemnastoletnia, niewinna dziewczyna?
Stał jak słup soli i uważnie
przyglądał się Shail, zastanawiając się jak bardzo te wydarzenia wpłynęły na
jej psychikę. Jeszcze parę dni temu była zwykłą nastolatką, pozbawioną
problemów. Niespodziewanie jej życie wywróciło się do góry nogami. Została wplątana
w intrygi, była zmuszona do oglądania okropnych rzeczy. Justin poczuł się,
jakby drut kolczasty owinął się wokół jego serca. To nie było sprawiedliwe. W
jego umyśle pojawiła się jedna myśl. Winny.
Przecież pozwolił na to wszystko. Pragnął zwrócić Shailene Queen normalność, bo
nie zasługiwała na to, co ją spotkało.
W końcu uniosła głowę, a ich
spojrzenia się skrzyżowały. Bez namysłu podniosła się, a nogi same wyrwały się
w kierunku Justina. Wpadła w jego ramiona, zarzucając ręce na szyję szatyna.
Stanęła na palcach, by schować głowę w zagłębieniu szyi Biebera. Napawała się mocnym
aromatem perfum chłopaka. Z początku był tak zszokowany, że nie potrafił drgnąć.
Po chwili jednak stanowczo objął dziewczynę wokół talii. Nie wiedział jak długo
trwali w takim stanie. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, od razu się uspokoiła.
- Idź do auta - szepnął we włosy
Shailene, delikatnie muskając je ciepłymi wargami. Odsunęła się od niego,
zajrzała mu w brązowe tęczówki i skinęła głową. Bez słowa ruszyła przed siebie,
a Tyler zaraz za nią. Kiedy mijał Justina posłał mu długie, mordercze
spojrzenie. Oczywiście, że był zazdrosny. Odkąd Bieber pojawił się w mieście,
miał konkurenta w drodze do serca Shailene. Co gorsza, Harris zdawał sobie
sprawę, że gdyby miała wybierać, mimo wszystko postawiłaby na tego palanta,
chociaż ledwo go znała.
Wzrok Justina spoczął na rudowłosej
pielęgniarce, stojącej pod ścianą. Jej obojętne tęczówki błądziły po całym
pomieszczeniu, próbując rozstrzygnąć, co tu się stało. Podszedł do niej,
upewniwszy się, że nikt się im nie przygląda. Musiał załatwić to po swojemu.
- Kiedy przyjedzie policja,
powiesz, że nikogo tu nie było - mruknął posępnie, patrząc na nią z kamiennym
wyrazem twarzy. Spojrzała na niego leniwie z wyższością, nie przestając mlaskać,
gdy żuła gumę. Już otwierała usta, aby roześmiać się głośno, lecz chłopak nie
pozwolił na to. - Nie było tu mnie, tej
dziewczyny i chłopaka. Kobieta popełniła samobójstwo tylko, dlatego, że
zostawiliście ją samą w izolatce - mówił spokojnym tonem, którym terapeuta
zazwyczaj zwraca się do pacjenta.
- Niby dlaczego mam to powiedzieć?
- spytała, lecz zrobiła to bez entuzjazmu.
- Jeśli powiesz prawdę, policja będzie
zbierać ze ścian twoją roztrzaskaną czaszkę – zaśmiał się, kręcąc głową. Sekundę
później ponownie spoważniał. Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej mógł się
spodziewać. Rudowłosa momentalnie pobladła, a w tęczówkach zalśnił paraliżujący
strach. - Cieszę się, że się zrozumieliśmy - dodał i na odchodne poklepał zszokowaną
pielęgniarkę po ramieniu, by dodać kobiecie otuchy.
Droga mijała im w ciszy. Shailene
od razu zauważyła wściekłość w brązowych tęczówkach Justina, dlatego dziwiła się,
że milczał. Całą swoją uwagę skupił na drodze, która rozprzestrzeniała się
przed przednią szybą. Szczękę zaciskał mocno, powodując, że drgała. Robił wszystko,
aby na nią nie spojrzeć i Shail doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Czuła się
potwornie. Musiała oglądać śmierć niewinnej kobiety. Wyrzuty sumienia brały nad
nią górę. Czy to ona zawiniła? Próbowała wmówić sobie, że to i tak by się stało,
że pojawiła się w szpitalu o nieodpowiednim czasie.
Spuściła wzrok i wlepiła go w
swoje nadal drżące ręce. Miała na sobie zaschniętą krew. Myślała tylko o tym,
aby nie zwymiotować przed siebie. Wiedziała jak bardzo Justin kochał to auto i
zdawała sobie sprawę, jakie konsekwencje musiałaby ponieść za zniszczenie go.
Cisza stała się nie do wytrzymania, słyszała nawet swój własny oddech. Nie
mogła dłużej wytrzymać milczenia. Chyba wolałaby, żeby Justin zaczął na nią
krzyczeć.
- Dlaczego nic nie mówisz? -
spytała w końcu. Przechyliła lekko głowę, by mieć lepszy widok na towarzysza.
Przez ułamek sekundy była pewna, że Justin dalej będzie brnął w zaparte i nie
odpowie jej. Obserwowała dokładnie jak mięśnie na jego twarzy powoli zelżały.
Spojrzał na nią krótko, ale niesamowicie intensywnie. Klatka piersiowa chłopaka
uniosła się, by później opaść gwałtownie. Shailene zdawała sobie sprawę, co to
oznaczało. Justin wybuchnie za trzy, dwa, jeden…
- Co to był w ogóle za
beznadziejny pomysł? - rzucił oschle, zaciskając mocniej palce na kierownicy. -
Shailene, naprawdę myślałem, że jesteś mądrzejsza, a przede wszystkim rozważniejsza
- kontynuował na jednym tchu, niemal poczerwieniał na twarzy. Żyły na jego
skroniach i szyi wyostrzyły się. Wpadł w trans. - Zastanawiałaś się, chociaż co
by się stało, gdybym nie przyjechał? Gdyby policja pojawiła się wcześniej?
Byłabyś główną podejrzaną, rozumiesz? - przekręcił głowę, by posłać dziewczynie
spojrzenie szerokich źrenic. Potrząsnęła energicznie głową, co skomentował długim
westchnięciem. - Widzisz, dlatego nic nie mówiłem. Nie chcę na ciebie krzyczeć,
ale w takich wypadkach to konieczne - wywrócił oczami, robiąc pauzę. - Boże,
gdybym tylko mógł cię jakoś ukarać...
Ostatnie słowa były
nieprzemyślane, wyrzucił je z siebie przez czysty przypadek. Nie zdążył ugryźć
się w język. Dopiero, kiedy je wypowiedział, zrozumiał jak dwuznacznie
zabrzmiały. Shailene wybuchła śmiechem, tym samym rozluźniając napiętą atmosferę.
Na policzkach Justina momentalnie pojawiły się rumieńce, co rzadko można było
zaobserwować. Już otwierał usta, aby się wytłumaczyć, lecz przerwał mu dźwięk
dzwonka. Shailene automatycznie sięgnęła do torby, wyciągnęła telefon i bez
namysłu odebrała.
- Moja matka nie żyje… Przez
ciebie, suko – usłyszała zdeformowany, aczkolwiek męski głos. Wzdłuż jej kręgosłupa
przebiegły dreszcze. Wiedziała, że to On. Jej brat. Jack Fisher. Cała drżała z
nadmiaru emocji. Sparaliżowało ją. Nie mogła poruszyć żadną częścią ciała.
Czuła, że Justin patrzy na nią wyczekująco. - Przestań o mnie wypytywać. Jack
już nie istnieje. Kiedy nadejdzie czas, spotkamy się siostrzyczko.
Zerknęła na Justina błagająco,
niemal od razu zrozumiał, o co chodziło. Jedną ręką wciąż trzymał kierownicę, a
drugą próbował wyrwać telefon z drżącej dłoni Shailene.
- Justin ma coś, co należy do
mnie - mruknął jej brat. Bieber znajdował się na tyle blisko, że zdołał to
usłyszeć. I wtedy zrozumiał. Przypomniał sobie wizytę w motelu i to jak znalazł
na ziemi wisiorek. Nieprzypadkowy. Należał do Jacka. Jak mógł to przeoczyć? Wreszcie
udało mu się zabrać telefon towarzyszce.
- Spotkajmy się, Destro. Koniec
gierek. Ja i ty - warknął.
Odpowiedział mu dźwięk
przerwanego połączenia. Tak jak się spodziewał. Destro był zwykłym tchórzem.
Robił wszystko z bezpiecznej odległości, nie brudząc sobie rąk.
Niespodziewanie w samochodzie
rozległ się dźwięk, informujący o nowej wiadomości. Justin otworzył ją
pośpiesznie i odczytał. Nie mógł uwierzyć, ale Destro się zgodził.
Wpadł do domu, niczym burza. Nie
zwracał uwagi na cokolwiek. Na oślep kierował się do starego pokoju Wesleya, w
którym mieszkał od kilku tygodni. Wszedł do środka i od razu zaczął wysypywać
zawartość szafek w poszukiwaniu jednej rzeczy. Przyglądał się dokładnie
ubraniom, przeszukiwał ich kieszenie i odrzucał na bok, gdy okazywały się zbędne.
W końcu w ręce Justina wpadła odpowiednia bluza. Miał ją na sobie jakiś czas
temu, kiedy pojawił się pod motelem Destro. Pośpiesznie wsadził dłoń w kieszeń
i odetchnął z ulgą, gdy poczuł coś metalowego. Wyciągnął znaleziony skarb i
przyjrzał mu się dokładnie. Srebrny łańcuszek z zawieszką.
- Widzisz? - niemal krzyknął,
odwracając się w kierunku Shailene. Kompletnie o niej zapomniał, podczas gdy
ona przyglądała się jego poczynaniom ze zdziwieniem. Miała wrażenie, że
zwariował. Nigdy wcześniej nie zachowywał się tak dziwnie. - Jak mogłem nie
domyślić się, że ten cholerny wisiorek ma coś wspólnego z tym gnojem - warknął
i jednocześnie zacisnął biżuterię w dłoni tak mocno, że aż poczuł jak metal
wbija się mu w skórę.
Shailene zbliżyła się do chłopaka,
który zdążył usiąść na łóżku i bez celu gapił się przed siebie. Przyjrzała się
naszyjnikowi i aż zamarła. Znała go doskonale. Momentalnie zaczęła wyciągać
spod bluzy wisiorek, by móc na niego spojrzeć. Był identyczny, w ogóle się nie
różniły. Gdyby ktoś je podmienił, nawet by się nie zorientowała. Z wrażenia
rozdziawiła usta, równocześnie próbując przekazać tę wiadomość Justinowi.
- Mam taki sam - mruknęła posępnie.
Sama nie wiedziała, czy zdołał to usłyszeć. Gwałtownie przekręcił głowę w stronę
towarzyszki i dokładnie zlustrował biżuterię, zdobiącą jej smukłą szyję. Złapał
w dłonie naszyjnik i przyciągnął dziewczynę bliżej siebie.
- Co? - zdołał z siebie wydusić.
- Dostałam go od ojca. Wes też
taki miał - dodała po chwili.
Justin nie odpowiedział, oparł
łokcie na kolanach i spuścił wzrok. Coś go gryzło. Nie potrafił uporać się z
natłokiem myśli. Cała ta sytuacja zaczynała go przerastać. Miał tylko nadzieję,
że za parę dni wszystko się skończy i będzie mógł wrócić do poprzedniego życia.
Ale czy naprawdę chciał wracać? Przecież nie miał, do czego. Cała rodzina
totalnie go olała. Miał tylko Wesleya, a teraz stracił nawet jego. Była jeszcze
kwestia Shailene. Justin coraz częściej przyłapywał się na tym, że myślał o niej
w sposób, który powinien unikać jak ognia. To
tylko młodsza siostra twojego przyjaciela, powtarzał. Męski instynkt jednak
miał własne zdanie. Ciało Justina pożądało szatynki, a umysł pragnął ją lepiej
poznać. Chyba zwariował, ale faktycznie mu się podobała. Chociaż wkurzała go
bezustannie, miała wredny charakter, ale w połączeniu z pięknymi tęczówkami,
zadbanymi włosami i zniewalającym uśmiechem stanowiła ideał.
- Zamierzasz to zrobić? -
usłyszał głos, który próbował przebić się przez chmurę niepoukładanych myśli.
Otrząsnął się i wyprostował. Spojrzał na Shail poważnie, jak nigdy wcześniej,
po czym skinął głową na potwierdzenie jej pytania. - Proszę ci, nie rób tego.
Wiesz, że to tylko kolejna pułapka tego psychopaty - jęknęła i odruchowo złapała
rękę Justina. Między nimi niemal przebiegł prąd. Zastanawiała się czy również to
poczuł. Zerknął najpierw na ich splecione ręce, a potem na jej nieco wystraszoną
twarz. Przeraził się tego, co działo się z jego ciałem. Serce stanęło na chwilę,
by później przyśpieszyć. Nie potrafił rozszyfrować własnych uczuć i to wkurzało
go najbardziej. Wyrwał rękę z uścisku Shailene i wstał, nerwowo kręcąc się po
pokoju. Wolał zakończyć to teraz, niż później żałować.
- I tak to zrobię - wzruszył
ramionami, jak gdyby nigdy nic. - To moja wojna, Shailene. Muszę ją wygrać – mówił
z przekonaniem. Był szczery. Od samego początku zmierzał tylko ku wygranej.
Przegrana w ogóle nie wchodziła w grę. Zamierzał pomścić przyjaciela, tak jak
należało. Dorwie Destro i rozprawi się z nim raz na zawsze. Sprawi, że ten gnój
będzie wolał wybrać śmierć, bo wszystko będzie lepsze, niż życie w takim
cierpieniu, jakie Justin zamierzał mu zadać. Na tę myśl uśmiechnął się
triumfalnie.
- Pamiętaj, że też jestem jej
częścią.
Po tych słowach wstała i wyszła,
zostawiając za sobą odgłos zatrzaskiwanych drzwi.
~*~
Dodaję rozdział bo wiele z was na niego liczyło!
Mały spojler: w następnym rozdziale poznamy Destro, więc czekajcie!
Proszę was o komentarze. To naprawdę motywuję, a ostatnio mam mega blokadę. Przełamcie ją proszę hahah
OGLĄDAJCIE ZWIASTUN!
Jak zawsze świetny! :*
OdpowiedzUsuńtyle Justina! <3 haha
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział! ale za szybko się skończył :(
już się nie mogę doczekać aż 'poznamy' tajemniczego Destro <3 akcja nabiera coraz szybszego tempa, a ja każdy rozdział pochłaniam z prędkością światła! co Ty ze mną robisz, dziewczyno?! haha
ech.. tylko mam jedno 'ale'! czekam na moment, kiedy Shail i Justin w końcu ogarną, że zależy im na sobie i będzie między nimi coś więcej! :*
Nareszcie... Czekałam cały dzień na nowy rozdział. Ale warto było czekać, bo jak zawsze nie zawodzisz. Rozdział świetny, pełen emocji. Na prawdę podziwiam Cię za to jak piszesz. Wszystko jest tak dobrze dopracowane, opisane. Masz talent...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to serio myślałam ze policja zabierze Shailene. Ale jak zawsze Justin nie zawiódł. Mam nadzieję że to spotkanie z Destro pomoże chodź trochę Justinowi.
No i kurde...niech Shailene będzie w końcu z Justinem, niech oni będą razem. Nie mogę się doczekać. Ale teraz muszę czekać nn. Pozdrawiam i WENYYY życzę :)
@biebx_xer
Ekstra!
OdpowiedzUsuńOjejciu, oni są razem tacy słodcy. I na szczęście Tyler nie jest jakimś frajerem i nie chce zniszczyć relacji między Justinem i Shai. A co do Destro to, szczerze mówiąc, boję się go. Wydaje się być jakimś powalonym szaleńcem! Oby tylko nie stała się krzywda głównym bohaterom. A może i Tyler im w czymś pomoże? Albo ten facet? Cholera, teraz to na pewno będzie się działo :o Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńomg jaki genialny rozdział. z niecierpliwością czekam na kolejny! :)) @henatalczii
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM!!!!!! Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów ^^<3 @kunegunda99
OdpowiedzUsuńW koncu go poznamy! Nie moge sie doczekac ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial świetny
X.O.X.O
PS. Your forever.
dziekuje za stawienie rozdzialu *.*
OdpowiedzUsuńJezu ten Jack jest popierdolony >.<
kurwa jak ja czekam na jakieś zbliżenie Shail i Justina noooooooo
sdkbasdf nie mogę się doczekać ! hkdfbahsdf zajebisty ! <3
OdpowiedzUsuńWoooow ale sie wyrabie nie nie ;o nie moge sie doczekac tego ich spotkania i jak sie potoczy,z niecierpliwoscia wyczekuje na nastepny ;* @nxd69
OdpowiedzUsuńJejku, ten rozdział był cudowny. Justin w sumie zachował spokój, nie wliczając tego jak nakrzyczał na Shail w samochodzie, ale to był chyba i tak delikatny wybuch biorąc pod uwage zaistniałą sytuacje. Nie moge już sie doczekać kolejnego rozdziału, mam też nadzieje, że szybko sie pojawi :) Chciałabym też żeby Justin i Shailine zbliżyli sie do siebie.. Życze duuuużo weny do pisania i czekam na nn
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
kurwa mac ja pierdole w dupe chuja
OdpowiedzUsuńprzysiegam ze kocham to
i jeju wiecej takich momentow aka justin shail
no wiesz dkdonfnsks
kocham too
Ja wgl cię mega podziwiam piszesz takie cudo i tak wiele ludzi to czyta i sprawisz nam wszystkim przyjemność :) nie przestawał pisać i dodawaj rozdziały częściej <3 a swoją drogą świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńJejciu xnslwphs chce juz kolejny *-*
OdpowiedzUsuń*,* jak zwykle genialny! jestem ciekawa co z tego spotkania wyniknie, mam nadzieję że nic złego:)
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
świetny x
OdpowiedzUsuńo mój boże to było takie słodkie jak ona wpadła mu w ramiona aws ogólnie genialny rozdział, jak zawsze z resztą! /imqxen
OdpowiedzUsuńO co chodzi z tymi naszyjnikami? Kto to Destro? DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!?!? Jezu, czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję że też będzie nieco szybciej :)
OdpowiedzUsuńZabijasz takimi rozdziałami :o chce następny! @yeeahme
OdpowiedzUsuńChce wiecej ���� @melodiime
OdpowiedzUsuńZajebiste! *-* Czekam na nn:*
OdpowiedzUsuńrozdział genialny jak dla mnie! pisz szybciutko dalej kochana! :)
OdpowiedzUsuńwidać, że lubisz to robić i świetnie ci idzie:)
czekam na wstrząsającego nexta! <3
http://art-of-killing.blogspot.com/
♥♥♥
OdpowiedzUsuńOmg. Mega. Boskie. I. Wspaniałe. Bardzo. Mówię. Serio. Wow. Czekam. Na. Next. @coca_kali
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zapraszam do mnie na prolog.
OdpowiedzUsuń