Nie pukał, ani nie dzwonił. Po
prostu wszedł do środka. Drzwi były otwarte, niemal zapraszając do wnętrza.
Denerwował się. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł, jak jego ręce stają się
mokre. Na samą myśl o tym, że będzie musiał wyznać Shailene całą, nieprzyjemną prawdę,
robiło mu się niedobrze. Bał się, że to ją przerośnie, że nigdy więcej nie uśmiechnie
się szczerze. Nie wybaczyłby sobie, gdyby odebrał jej całą radość z życia.
Robił malutkie kroczki. Nigdzie
się nie spieszył. Najchętniej odłożyłby to na później, ale ile mógł zwlekać?
Godzinę? Dwie? To i tak by nie pomogło, wciąż czułby się tak samo do kitu, jak
wtedy. Miał wrażenie, że droga od drzwi do salonu cięgnie się w nieskończoność.
Wreszcie wyłonił się z wąskiego
korytarza. Od razu zauważył skuloną postać, siedzącą na kanapie. Z początku
nawet nie zauważyła jego obecności. Shailene mocno obejmowała rękoma swoje
kolana, bujając się w tył i w przód. Po upływie paru sekund spojrzała na
Justina z takim przerażeniem i bezradnością, że chłopak zdołał poczuć jak coś pękło
mu w sercu.
Wciąż płakała. Z jej oczu wylewały
się łzy. Głęboki, przejmujący szloch rozbrzmiewał w uszach szatyna, wywołując niemal
fizyczny ból. Nagle pragnął tylko jednego: by podeszła do niego, rzuciła się w jego
ramiona, zapewniając, że rozumie cały ten bałagan; to, co naprawdę go gryzie; że
dadzą radę przebrnąć przez to bagno i co najważniejsze, że nie ma mu za złe
skrywania prawdy. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Podszedł do niej bez słowa,
usiadł obok i mocno przytulił Shail do swojej piersi. Czuł, że właśnie tego
potrzebowała. Delikatnie kołysał ich ciałami, starając się ją uspokoić. Przycisnął
ją mocniej, tym samym próbując w ten sposób przekazać jej, że czuł to samo.
Wesley przecież był dla niego jak brat, chociaż nie łączyły ich więzy krwi. Bez
niego był samotny, a w jego sercu panowała pustka.
- Nie rozumiem - wychlipała i
pociągnęła nosem. - Dlaczego? - gwałtownie wyrwała się z uścisku Justina i
zerknęła na niego z powagą wymalowaną na twarzy. Wziął w płuca głęboki oddech,
by później wypuścić przez usta chmurę powietrza. Nie miał pojęcia, od czego
powinien zacząć. Okazało się, że historia jest o wiele dłuższa, niż mu się
wydawało.
- Naprawdę przyjaźniłem się z
Wesleyem. Był dla mnie jak brat, przyjąłbym za niego kulkę, gdybym tylko mógł -
zaczął niepewnie, drżącym głosem. Shailene zauważyła, że zarówno Justin jak i
Wesley mieli do siebie taki sam stosunek. Uważali się za członka rodziny. -
Pragnąłem mu pomóc, ale było za późno - dodał ściszonym tonem. Widziała, z jaką
trudnością przychodziło mu mówienie o jej bracie. - Zacznijmy od początku.
Wesley dowiedział się, że twój ojciec miał tajemnicę.
Shailene próbowała odgadnąć, do
czego zmierzał. Nigdy nie wpadłaby na to, że w to wszystko zamieszany był
również jej zmarły przed laty ojciec. Zawsze wyglądał nienagannie w markowym,
drogim garniturze. Nie spóźniał się, dbał o swoją rodzinę jak tylko mógł, prowadząc
firmę. Jak mógł mieć tajemnicę? Czego nie chciał wyjawić światu i przede
wszystkim ukochanym?
- Ta wiadomość może cię zszokować
- mruknął posępnie i obdarował ją spojrzeniem szerokich źrenic. Dostrzegła w
nich smutek i to tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Justin czuł to samo.
Pustkę. Miał jednak więcej czasu, by nauczyć się z tym żyć. Liczyła na to, że
ona też kiedyś pogodzi się ze śmiercią brata. - Oprócz ciebie i Wesleya był
ktoś jeszcze. Macie brata.
- Co? - Shailene zakrztusiła się
własną śliną. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Wiem tylko, że nazywa się Jack
Fisher i jest starszy od Wesa o kilka miesięcy - podrapał się po karku,
jednocześnie uśmiechając krzywo. Czekał na reakcję towarzyski, jednak ona
milczała. Uznał to, jako przyzwolenie do kontynuowania monologu. - Jego matka
mieszkała naprzeciwko was, trafiła do szpitala psychiatrycznego, a Jack do
rodziny zastępczej. Później jakiekolwiek informacje na jego temat nie istnieją.
Pewnie zmienił tożsamość, by się do was zbliżyć - mówił szybko, jakby
wyrzucenie tych wiadomości w takim tempie, mogło pomóc. - Najpierw zajął się
Wesleyem. A teraz pojawił się tutaj, dlatego przyjechałem, dlatego muszę cię
chronić.
Nie czuła nic. Ani żalu do ojca,
ani radości, że na świecie istniał ktoś jeszcze z podobnym DNA. Nie miała tacie
za złe romansu, chociaż rozumiała jak ta informacja mogłaby zranić mamę. Wciąż
powracała tylko do jednej myśli.
O Wesleyu.
- To wyjaśnia te wszystkie dziwne
zdarzenia - szepnęła. Nadal te informacje nie mieściły się w głowie Shailene.
Miała drugiego brata? Dlaczego nigdy go nie poznała? Jak wyglądał? Minęła go kiedykolwiek,
przypadkiem na ulicy? Dlaczego próbował ją zranić? Ojciec miał romans? Czy
matka o tym wiedziała? Musiała poznać odpowiedzi na te pytanie, bo w innym
przypadku jej głowa mogłaby eksplodować z ich nadmiaru. – Musimy iść na policję
- zerwała się z miejsca, jednak Justin złapał ją za rękę i z powrotem
sprowadził na ziemie.
- Nie ma mowy. Ściągniemy na
siebie jeszcze większe kłopoty - powiedział stanowczym tonem, machinalnie
skinęła głową i westchnęła ciężko. - Zajmę się tym.
- Niby jak? - oburzyła się. - Znajdziesz
go i co potem? Zabijesz? - prychnęła pod nosem. Traktowała to, jako żart,
irracjonalny pomysł. Nie spodziewała się, ze Justin weźmie to na poważnie.
- Jeśli będzie trzeba.
Shailene nie odpowiedziała. Jej
mina chyba mówiła sama za siebie. Justin za późno ugryzł się w język.
Zrozumiał, że niepotrzebnie przyznał się do faktu, że jest w stanie zabić, by
pomścić Wesleya. Jeśli chodziło o Wesa, Justin był gotowy poświęcić naprawdę
wszystko. Nie widział innego wyjścia. Zabójca starszego Queena musiał ponieść
karę, nie taką wyznaczoną przez sąd, czy Boga. W tym przypadku Justin będzie go
osądzał.
Potrząsnął głową, słysząc jak z
ust Shailene wydobywa się westchnięcie. Spojrzał na nią, uśmiechając się
pokrzepiająco. Odwzajemniła gest, ale wyszedł z niego bardziej grymas, niżeli
uśmiech. Szatyn zdał sobie sprawę, że mu ulżyło. Powiedzenie prawdy okazało się
łatwiejsze od budzenia się z myślą, że kolejny dzień jest kłamstwem.
Leżała bez ruchu na plecach i
pustym wzrokiem błądziła po białym suficie, który wydawał się nudniejszy niż
zawsze. Czuła, że nie powinna siedzieć bezczynnie. Musiała coś zrobić. Wiedziała
jednak, ze Justin za żadną cenę nie pozwoli jej na taki radykalny krok. Opiekował
się nią najlepiej jak potrafił, a zezwolenie na działanie, w tym wypadku było
jak wprowadzenie Shail w paszczę lwa. Bieber był zaślepiony. Uważał, że sam
poradzi sobie z morderstwem Wesleya i odnalezieniem Jacka. Shail natomiast
patrzyła na tą sprawę z zupełnie innej perspektywy.
Momentalnie poderwała się z łóżka
na równe nogi, bowiem w jej głowie zaświtał pomysł. Zaczęła przeszukiwać cały
pokój, w celu znalezienia swojego telefonu. Gdy wreszcie tego dokonała, wpisała
numer i ulokowała urządzenie między uchem, a barkiem. Czekając, aż rozmówca
odbierze, zgarnęła z wieszaka bluzę oraz zabrała ze sobą torebkę. Po upływie
paru sekund, wreszcie usłyszała znajomy głos w słuchawce. Chłopak przywitał się
tym samym zachrypłym i uwodzicielskim tonem, co zawsze. Nie zamierzała zwlekać,
od razu przeszła do rzeczy.
- Potrzebuję pomocy. Za ile możesz
podjechać pod mój dom? - spytała w pośpiechu.
- Jestem za pięć minut -
odpowiedział bez wahania. Nie ukrywał, że dla Shailene był w stanie zrobić
dosłownie wszystko. Nie mógł nic poradzić, że ta dziewczyna działała na niego
ten sposób. Nawet, jeśli ustawiała się do niego kolejka pięknych kobiet, wyglądających
jak modelki, zawsze na pierwszym miejscu stawiał Shailene Queen.
- Podjedź od tyłu - poprosiła, a
zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się.
Wpakowała telefon na dno torebki
i wciągnęła bluzę przez głowę. Na szybko uformowała z poduszek coś na wzór
ludzkiej sylwetki i przykryła je kołdrą. Justin nie mógł się o niczym
dowiedzieć, musiał myśleć, że zasnęła zmęczona całym tym bałaganem. Następnie
podeszła do okna, otworzyła je na oścież i wychyliła się, opierając stabilnie
dłonie na parapecie. Od ziemi dzieliło ją może kilkanaście metrów. Jeśli
skoczy, na pewno nie wyląduje szczęśliwie. Przypomniała sobie, że obok okna znajduje
się drabinka, po której bez problemu zejdzie na dół.
Nabrała w płuca powietrza,
przerzuciła torbę przez ramię i zaczęła uważnie schodzić. Kiedy w końcu jej
buty zetknęły się z trawą, odetchnęła głęboko. Tyler najwyraźniej miał wyczucie
czasu, bowiem w tym samym momencie biały Mercedes-Benz zaparkował przy
krawężniku. Bez zastanowienia zajęła miejsce pasażera z przodu i nim odjechali,
ostatni raz spojrzała na okna swojego pokoju.
Kierowali się zgodnie z
instrukcjami, jakie podawał irytujący głos z GPS’u. Minęło około pół godziny,
zanim dotarli na miejsce. Tyler widząc, gdzie dojechali, spojrzał na swoją
towarzyszkę podejrzliwie, ale nie odezwał się słowem. Zaparkował w bezpieczniej
odległości, tuż przy jakimś drzewie, upewniwszy się wcześniej, czy nie ma tam żadnego
zakazu. Następnie zwrócił się w stronę Shailene, patrząc na nią wyczekująco.
Nie chciał naciskać, ale musiał dowiedzieć się po jaką cholerę kazała przejechać
mu tyle kilometrów, by dostać się do szpitala psychiatrycznego.
- Wytłumaczysz się? - spytał
wreszcie, przerywając ciszę. Uśmiechnął się, bo nie chciał sprawiać wrażenia
niezadowolonego. Shail westchnęła ciężko, nie zamierzała się tłumaczyć,
szczególnie nie przed Tylerem Harrisem.
- Idziesz ze mną, czy czekasz? -
tak po prostu zmieniła temat, bo tak było najłatwiej. Brunet w mgnieniu oka
poddał się, ponieważ zrozumiał, że i tak nic nie wskóra. Zdążył zauważyć, że
Shailene należała do bardzo upartych osób. Jeśli sama nie zechce wyznać powodów
przyjazdu tutaj, Tyler nie wyciągnie z niej tych informacji za żadne skarby.
Skinął głową na znak, że się
zgadza. Wolał być przy niej, niż puszczać ją kompletnie samą w tak okropne
miejsce. Budynek już z zewnątrz sprawiał nieprzyjemne wrażenie i wywoływał
dziwne uczucia. W środku nie było lepiej. Brudne kafelki i farba odchodząca od
ścian, wcale nie zachęcały. Wszystkie okna były zakratowane, uniemożliwiając
podziwiania piękna przyrody za nimi. Drzwi zakluczone, zza których wydobywały
się przerażające dźwięki.
Tyler obejrzał się za sobie, gdy
ktoś krzyknął przeraźliwie. Wcale nie podobało mu się przebywanie tutaj. Najchętniej
wróciłby do domu, zamiast spędzać wolny czas w psychiatryku. Co w ogóle
podkusiło go, aby tutaj przyjeżdżać? A tak! Zgrabna szatynka - Shailene Queen.
Tylko ona mogła wpaść na tak absurdalny pomysł.
Podeszli do recepcji. Jako
pierwsza szła Shail, a Tyler tuż za nią, niczym cień. Oparła dłonie na blacie i
rozejrzała się dookoła. Wokół nie było żywej duszy. Nie chciała pokazać, jak
bardzo przerażało ją to miejsce. W normalnych okolicznościach robiłaby
wszystko, aby go unikać. Teraz jednak musiała stawić czoła swoim lękom.
Zadzwoniła w dzwonek, który rzekomo miał powiadomić pielęgniarkę o przybyciu
gości. Nikt jednak się nie pojawił, więc ponowiła czynność. Wreszcie z głębi
drugiego pokoju łaskawie wyłoniła się jakaś kobieta.
Swoim wyglądem idealnie wpasowała
się w otoczenie. Rude włosy, które dawno straciły swój blask sięgały ramion,
pulchna twarz z pustym wyrazem oraz ogromny pieprzyk na lewym policzku. Shail kątem
oka zobaczyła jak Tyler krzywi się na jej widok. Momentalnie zachciało jej się
śmiać, ale powstrzymała się.
- Słucham - powiedziała
znudzonym, służbowym tonem.
- Chcę zobaczyć się z panią
Fisher - oznajmiła Shail, czując jak serce zaczyna szybciej bić w piersi.
Kobieta niechętnie spojrzała na młodą dziewczynę.
- Przykro mi, pani Fisher nie
przyjmuje gości - znowu ten sam, beznamiętny głos. Rudowłosa właściwie
zachowywała się jak robot, zaprojektowany tak, by wykonywać w kółko te same
czynności i powtarzać te same słowa.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - wtrącił
się nagle Tyler, co kompletnie zaskoczyło szatynkę. Zrobił krok naprzód i
uśmiechnął się triumfalnie. Shailene przez moment zastanawiała się, jaki
diaboliczny plan wpadł mu do głowy. - Wie pani kim jestem? - spytał z nutką zażenowania
w głosie. Recepcjonistka pokręciła leniwie głową. - Jestem synem radnego
Harrisa. Chyba oboje nie chcemy, aby tata dowiedział się w jak fatalnym stanie
jest ten szpital, prawda? A może chce pani stracić pracę?
Shailene wewnątrz skakała z
radości. Chyba zapomniała wspomnieć, że Tyler żył w takim dostatku, ponieważ
jego ojciec był wpływowym politykiem. Pierwszy raz w życiu ucieszyła się z tego
faktu. Zazwyczaj irytowało ją przechwalanie się Harrisa, ale tym razem było
zupełnie inaczej. Spojrzała na niego z wdzięcznością, po czym przelotnie
cmoknęła go w policzek.
- Dobrze. Myślę, że możemy zrobić
mały wyjątek - westchnęła, po czym chwyciła za słuchawkę telefonu stacjonarnego
i wykonała jakiś telefon. Mówiła tak cicho, że ani Shailene, ani Tyler z wspaniałym
słuchem, nie mogli jej zrozumieć. Gdy zakończyła rozmowę, na horyzoncie pojawił
się mężczyzna o czarnym kolorze skóry, ubrany w biały, kontrastujący
kombinezon. Spojrzał porozumiewawczo na koleżankę z pracy.
- Za mną - mruknął posępnie. Szli
prosto, następnie w lewo, aż zatrzymali się na końcu korytarza. W tej części
szpitala było nadzwyczaj cicho, nie słychać było żadnych krzyków czy jęków rozpaczy.
Shailene przełknęła ślinę, czując
jak narasta w niej podekscytowanie i strach zarazem. Ciemnoskóry mężczyzna
zaczął otwierać drzwi, podczas gdy dziewczyna zwróciła się do Tylera.
- Masz coś przeciwko, jeśli wejdę
sama?
Skinął głowa. Właściwie wolał
zostać na zewnątrz niż przebywać w jednym pokoju z jakąś szurniętą kobietą, o
której nic nie wiedział.
~*~
Mało Justina, ale powoli zbliżamy się do najważniejszych momentów pierwszej części! Co myślicie o pomyśle Shailene? Dobrze jej to wyjdzie? Widzicie, Tyler się na coś przydaje!
Muszę wam przeogromnie podziękować! Nie wiem jak to się stało, ale pod ostatnim rozdziałem było aż 50 komentarzy!!! Jestem z was dumna, udowodniliście, że dla chcącego nic trudnego. KOCHAM WAS, JESTEŚCIE NAJLEPSI!
P.S Nie mogę się doczekać, aż pokażę wam trailer 2-giej części Opiekuna, bo jest wspaniały!
czemu skończyłaś w takim momencie?! :(
OdpowiedzUsuńteraz będę się zastanawiać co będzie dalej.. nie wytrzymam do kolejnego rozdziału! :(
to jest tak cholernie genialne, że nawet sobie nie wyobrażasz, jesteś świetna w tym co robisz :*
czekam już na kolejny, mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko <3
@saaalvame
Nie powiem, że nie, ale... Wkurzyłaś mnie. Wiesz czym? Tym, że skończyłaś w takim momencie! Co Shai kombinuje? I jak to wszystko się kurcze skończy? A co jeśli coś się jej stanie?! :o No i co zrobi Justin, jak zobaczy, że siostry jego przyjaciela nie ma w domu?
OdpowiedzUsuńPrzez Twoje podekscytowanie trailerem drugiej części sama się zaczynam przedwcześnie jarać XD Czekam na kolejny!
Rozdział jak zawsze genialny! Tylko szkoda że skończyłaś w takim momencie. Zastanawia mnie czego dowie się Shai i czy Jus zorientuje się że wymknęła się w nocy ;) Czekam!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale czemu skończyłaś w takim momencie?! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńczemu w takim momencie:((((( z niecierpliwością czekam na kolejny. -henatalczii
OdpowiedzUsuńJustin ją udusi jak sie dowie
OdpowiedzUsuńSuper. Niesamowity rozdział. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńHmmmm ciekawe kim jest jej przyrodni brat ?
OdpowiedzUsuńI co Ona kombinuje ?
Ps. Rozdział świetny ♥
Świetny rozdział! Justin ją chyba zabije jak się dowie co ona zrobiła. :D czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńOjjj... Justin będzie zły :D rozdział świetny! Czekam na next <3 @kunegunda99
OdpowiedzUsuńBoski ten rozdział! Justin nareszcie wyznał Shailene prawde! Najlepsza chyba jest końcówka, nie moge sie już doczekać kolejnego rozdziału i życze weny do pisania :)
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
Rozdzial jest ekstra <3 moglabys dodac tylko wiecej momentow miedzy Shail a Justinem ;)
OdpowiedzUsuńX.O.X.O
PS. Your forever.
Awww meeega *-* hmmn ciekawe jak to spotkanie sie odbedzie,dobrze ze juz wie co i jak bynajmnirj moze dzialac ale zastanawia mnie co zrobi Justin jak sie o tym dowie :) czekam z niecierpliwoscia na kolejny:) @nxd69
OdpowiedzUsuńcudowny !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
genialny
OdpowiedzUsuńJezu ciekawi mnie co sie dowie od niej i wgl sjdxnskmsowwb /@melodiime
OdpowiedzUsuńBoże jak ja się boje psychiatrykow ;____; jestem ciekawa co dalej ale boje się trochę bo strasznie się wczuwam gdy czytam
OdpowiedzUsuńFantastyczny! <3 Skończyłaś w takim momencie, że jestem przerażona i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału dksiabzowjiw Genialnie piszesz! *.*
OdpowiedzUsuńAle sie dzieje!
OdpowiedzUsuńDlaczego skończyłaś w takim momencie?! I hate you! A tak naprawdę to kocham 💕 cudowny rozdział I już nie mogę się doczekać kolejnego 😍 @xpaulls [www.measuremylove.blogspot.com]
OdpowiedzUsuństrasznie mnie ciekawi czego sie dowie od tej kobiety! i czy w ogóle bedzie chciała z nią rozmawiać
OdpowiedzUsuńJejku...dlaczego skończyłaś w takim momencie !? Dlaczego !?!?
OdpowiedzUsuńCieszę się że Justin powiedział o wszystkim. Mam nadzieję że Shailan nie narobi przez ta wizytę w szpitalu kłopotów.
Nie chcę nic mówić, ale mam wrażenie że Justin jest tym bratem. Bo w poprzednich rozdziałach odwiedzal właśnie matke w szpitalu i mówił coś, że załatwi Queenow czy cos takiego. Mam nadzieję, ze to jednak jakiś głupi przypadek. Bo w końcu oni powinni być razem. Podoba mi sie to ff. Czekam nn. Dodawaj jak najszybciej !!!!!!!
Zakochałam się w tym ff. Jest GE-NIAL-NE !!
OdpowiedzUsuńDodawaj jak najszybciej nowy rozdział, bo ciekawość mnie zżera...xd
przysiegam ze mialam isc spac
OdpowiedzUsuńale jak zobaczylam ze jest nowy
to pomyslalam kurwa musze to przeczytac
jeszcze w takim momencie
i tak koncowka
kurwa
kocham to
kocham cioe
i w ogole kocham wszystklo zwiazane z tym ff :)
CZEMU W TAKIM MOMENCIE JA SIĘ PYTAM! :/
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak przebiegnie rozmowa z panią Fischer, czy w ogóle przebiegnie. Myślę ze bedzie oke, chociaż.... :O
Justin w tym opowiadaniu jest taki suupi *-*
Buziaki :)