piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział czternasty

Z początku pomyślał, że się przesłyszał. Mógł również pragnąć tego tak bardzo, że wyobraźnia zaczęła podsuwać mu fałszywe obrazy rzeczywistości. Oszołomiony wpatrywał się w twarz towarzyszki, chociaż przez panujący mrok, nie mógł dostrzec zbyt wiele. Widział jedynie nieśmiały uśmiech, który wkradł się na usta Shailene.
Utknął między młotem, a kowadłem. Wargi Justina same się o to prosiły, ale umysł za każdym razem stanowczo odmawiał. Zrozumiał, że w tamtym momencie powinien porzucić racjonalne myślenie. To i tak kiedyś by się stało. Czuł to każdą częścią ciała. Zastanawiał się nad konsekwencjami tego czynu. Ich relacje pewnie znów się pogorszą, lecz nie dbał o to. Wesley na pewno tego nie zobaczy, a czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal.
Powoli pochylał się ku niej, chcąc, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Najważniejszy, bowiem był ten wspaniały moment przed pocałunkiem, nie zaś samo złączenie warg. Złapał twarz Shail w szorstkie dłonie i gwałtownie przybliżył do swojej. W otępieniu wpatrywała się w pełne goryczy, brązowe tęczówki Justina. Zaznała w nich ukojenia, jakby każda komórka jej ciała wreszcie się zrelaksowała i została nafaszerowana hormonami szczęścia. Nawet nie próbowała opanować drżenia ciała.
W końcu zdecydował się na ruch. Przymknął powieki i delikatnie musnął usta Shailene. Pachniały miętową gumą do żucia i były miękkie niczym powierzchnia wody. Odczekał moment, jakby czekał na pozwolenie. Nie protestowała. Czuła przyjemne dreszcze przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa. Niespodziewanie złapał ją za kark i włosy tak, że nie mogła się poruszyć. Kolejny raz pocałował ją. Tym razem mocniej, zachłanniej, napierając na usta szatynki z pasją. Oddawała muśnięcia, myśląc, że zwariowała, bo nikt wcześniej jej tak nie kręcił.
Ogarnęło go ogromne pożądanie, ale zdawał sobie sprawę, że nie może posunąć się dalej. To byłoby na tyle. Jeden pocałunek, nic więcej. Oderwał się od słodkich ust Shailene, walcząc o oddech. Ostatni raz musnął je, a później oparł czoło o jej. Przejechała dłonią po wargach, wciąż czując na nich smak Justina. Pragnęła, aby czas stanął w miejscu, by mogła trwać w tym momencie odrobinę dłużej. Mogłaby przysiąc, że kiedy ją pocałował, jej serce stanęło na sekundę, a może dwie…
- Dobranoc - cmoknął dziewczynę w czubek głowy i odwrócił się. Musiał stąd wyjść, bo inaczej zrobiłby coś, czego żałowałby do końca życia. Nie przewidział, że Shailene złapie go za rękę, zmuszając, aby na nią spojrzał.
- Zostaniesz? - spytała z nadzieją w głosie. - Nie chcę zostać dziś sama.
Czułaby się o wiele bezpieczniej, gdyby Justin spał obok. Była nawet w stanie dzielić z nim jedno łóżko, choć wcześniej nigdy by do tego nie dopuściła. No cóż, sprawy ciągle się zmieniają.
Nie potrafił jej odmówić. Kolejny raz przystał na propozycję Shailene, chociaż nie była ona zbyt rozsądna. Niechętnie ściągnął z siebie koszulkę i wślizgnął się pod ciepłą pierzynę. Z początku próbował zachować dystans. Leżał plecami zwrócony do dziewczyny, czując się niekomfortowo. Nie mógł zmrużyć oka. Ciągle myślał o koszmarze, w którym uczestniczył z własnej, nieprzymuszonej woli. Był przekonany, że Shailene zdołała zasnąć, dlatego zdziwił się słysząc ciche łkanie. Coś w nim pękło. Nie mógł słuchać jak płacze i nic z tym zrobić. Pragnął zabrać, choć połowę cierpienia dziewczyny na siebie. Powoli przekręcił się na drugi bok, zarzucił rękę na talię szatynki i mocno przytulił ją do swojej ciepłej klatki piersiowej. Liczył, że chociaż w taki sposób jej pomoże.


Kiedy promienie słońca, zaczęły przedzierać się przez uchylone okno do wnętrza pomieszczenia, Shailene uniosła powieki. Chwilę trwało, zanim przyzwyczaiła się do rażącego światła. Westchnęła ciężko, powoli przypominając sobie wczorajszy wieczór i to, co zaszło na imprezie. Momentalnie odechciało jej się czegokolwiek. Gdzieś w głębi duszy miała cichą nadzieję, że to wszystko okaże się złym snem, a ona wcale nie będzie kolejnym celem jakiegoś psychopaty.
Obiecała sobie, że pozna prawdę, ale rzeczywiście pragnęła odwlekać to jak najdłużej. Nie znając wszystkich szczegółów, była bezpieczniejsza. Bała się, że to, co odkryje, jest o wiele gorsze, niż sobie wyobrażała.
Ze smutkiem zauważyła, że miejsce obok jest puste. Justin musiał wstać dawno temu, a ona nawet tego nie poczuła. Była mu wdzięczna za to, że z nią został i opiekował się nią, kiedy rozsypała się na kawałeczki. Nie miała mu za złe wymknięcia się nad ranem, bowiem rozumiała w jak niekomfortowej sytuacji go postawiła. Usiadła, przecierając ręką zaspane powieki i rozejrzała się dookoła. Na stoliku obok łóżka dostrzegła kartkę oraz płytę. Chwyciła kawałek papieru w dłonie i przeczytała wiadomość, którą zostawił jej Justina.
Nagranie wszystko wyjaśnia. Jeśli będziesz chciała pogadać, dzwoń.
W takim razie Justin Bieber właśnie postanowił zdradzić Shailene całą prawdę. To był właśnie ten moment, czy może wciąż śniła? Potrząsnęła głową, bowiem nie miała ani sił, ani chęci, aby wtedy się nad tym głowić. Musiała dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Leniwie wyczołgała się z łóżka i zabrawszy z szafy pierwsze, lepsze ubrania, zamknęła się w łazience.
Tak jak się spodziewała. Wyglądała okropnie, na pewno od razu zatrudniliby ją do odegrania roli w horrorze. Podkrążone, zaczerwienione oczy i zaschnięty na policzkach tusz do rzęs. Do tego blada skóra i potargane włosy. Uśmiechnęła się krzywo, próbując przekonać samą siebie, że da radę. Odkręciła zimną wodę, po czym nalała ją w dłonie i oblała nią twarz, by chociaż na chwilę pozwolić ciału odtajać. Powtórzyła czynność jeszcze kilka razy, aż wreszcie poczuła odrobinę ulgi. Wyprostowała się i przebrała w świeże ubrania.
Gdy znalazła się z powrotem w sypialni, mogła w spokoju wziąć się za rozwiązywanie zagadki. Wciąż nie była pewna, czy jest gotowa znieść tyle informacji na jeden raz. Zaryzykowała. Odpaliła komputer, włożyła płytę do odtwarzacza i poczekała, aż filmik się załączy.
Już same pierwsze kadry wywołały szeroki uśmiech na ustach Shail, chociaż nie należały do wyraźnych. Najpierw zobaczyła gęstą, brązową grzywkę. Obraz poruszał się chaotycznie, zanim chłopak nie zdołał umieścić kamery we właściwym miejscu. Gdy wszystko nabrało ostrości, ciemny szatyn usiadł na krześle, które znajdowało się na środku pomieszczenia. Wesley, pomyślała. To imię pojawiło się w umyśle Shail przez przypadek, jednak od razu wywołało przyjemne ciepło w sercu.
Natychmiastowo domyśliła się, że coś bardzo go martwiło. Uśmiechał się lekko, ale jego oczy zdradzały wszystko. Nie były radosne jak zawsze. Kryło się w nich wiele emocji, od smutku do żalu. Mogła czytać z nich jak z otwartej księgi, tak dobrze go znała. Wystarczył jeden krzywy grymas, aby mogła go rozszyfrować.
Nieświadomie wstrzymała oddech, gdy jej brat ponownie uśmiechnął się pokrzepiająco, jakby sam sobie chciał dodać odwagi. Patrzyła na obraz jak zaczarowana, bez mrugnięcia okiem. Bała się, ze jeśli coś ją rozproszy, ominie najważniejszą część nagrania. Wesley milczał chwilę, przeczesując dłonią grzywkę. Widząc go, Shail zrozumiała jak bardzo brakowało jej brata. Oddałaby wszystko, aby wrócił i pomógł uporać się z tym syfem.
- Cześć, Shailene - usłyszała zachrypły głos Wesa, a kąciki ust dziewczyny momentalnie uniosły się ku górze. Tęskniła za tym dźwiękiem. - Jeśli to oglądasz, już mnie nie ma na tym świecie. Nie żyję.
Te słowa uderzyły w Shailene z siłą kuli armatniej. To było jak zderzenie ze ścianą, cios poniżej pasa. Poczuła się, jakby ktoś wymierzył jej siarczysty policzek, a potem wbił nóż w plecy, kręcąc nim bezustannie, by zadać większy ból. Straciła grunt pod nogami. Cały świat przestał istnieć, miała wrażenie, że stanął w miejscu. Mrugała gwałtownie, przez co w kącikach oczu pojawiały się łzy. Nie chciała wierzyć w słowa brata, to musiał być jakiś chory żart.
- A skoro nie żyję, nie mogę cię chronić - mówił dalej. Uniosła wzrok w samą porę, aby zobaczyć jak brązowe tęczówki Wesleya również zaszły łzami. Przestała kontrolować swoje ciało. Płakała, on też. Płakali oboje. Niezdarnie otarła ciecz z policzków, chociaż niewiele to poskutkowało. Chwilę później kolejny strumień gorzkich łez spłynął po skórze Shail. - Właśnie, dlatego Justin pojawił się w naszym domu. Justin się tobą zaopiekuje. Tylko on może to zrobić, bo jako jedyny zna prawdę. Nie oceniaj go zbyt pochopnie. On naprawdę się stara. Był dla mnie jak brat - zaśmiał się przez łzy, potrząsając głową. Pociągnął niedbale nosem i ponownie spojrzał w kamerę. Shailene miała wrażenie, że patrzy prosto na nią, próbując odgadnąć, co myśl, czy będzie w stanie mu wybaczyć.
W tamtym momencie w umyśle szatynki zapanował kompletny chaos. Nie potrafiła racjonalnie myśleć. Jej mózg wciąż nie chciał zmierzyć się z tymi bolesnymi informacjami. Nie umiała wyobrazić sobie życia bez Wesleya. Takiego życia, w którym będzie musiała przestać na niego czekać, bo tak naprawdę nigdy nie wróci. W końcu wszystko zaczęło do niej docierać, przez mgłę wspomnień. Nie umiała pogodzić się z faktem, że nie zdążyli się pożegnać. Nigdy więcej nie przytuli się do jego silnych ramion. Nigdy więcej nie pokłócą się o jakąś błahostkę. Nie zobaczy już uśmiechu na ustach Wesleya, z powodu poderwania panienki. Nie nakrzyczy na niego, bo zabrał auto bez pozwolenia. Nie rozklei się, kiedy znów będzie wyjeżdżał.
Łzy utrudniały widoczność. Kompletnie się wyłączyła. Przestała nawet słuchać, co miał jej do powiedzenia. Czuła jak serce rozpada się na miliony kawałeczków. Wątpiła, czy kiedykolwiek pozbiera je do kupy. Nawet, jeśli się uda, zostanie na nim ogromna blizna, która zawsze będzie przypominać o tak tragicznych wydarzeniach.
Śmierć dotyka każdego, bez względu na wiek, czy płeć. Agonia dopadła Wesleya, chociaż miał zaledwie dwadzieścia pięć lat. Był piękny i młody. Cały świat stał przed nim otworem. Kostucha zabrała go zdecydowanie za wcześnie. Brutalnie wyrwała go ze świata żywych. Nie dopuszczała do głosu rodziny, przyjaciół. Odebrała go bez pozwolenia. Shailene zaczęła się zastanawiać, co się wtedy z nim działo. Trafił do nieba? Piekła? A może utknął gdzieś pomiędzy, w czyśćcu? Ale czy te krainy naprawdę istniały? Próbowała wmówić sobie, że tak wspaniała osoba jak on zasiadła pewnie przy jednym stole z Bogiem. Być może Wesley miał przed sobą życie wieczne u boku Stwórcy. Poczuła się odrobinę lepiej z taką myśl, choć ból nadal władał jej umysłem.
- Przepraszam, że nie mieliśmy szansy się pożegnać - mruknął, a ona machinalnie uniosła z powrotem wzrok na ekran. Sama nie wiedziała czy bardziej była na niego zła, czy może przerażona z powodu jego śmierci. Miała ochotę zdzielić go w twarz. Gdyby tylko stał obok, zaczęłaby uderzać pięściami o klatkę piersiową Wesa, płacząc jak mała dziewczynka. - Chcę jednak, żebyś wiedziała, że cholernie cię kocham, zawsze będę. Wiesz, pokochałem cię już w dniu twoich narodzin. Kiedy tylko tata pozwolił mi do was zajrzeć i spojrzałem na twoją śliczną twarz, czułem to. Byłaś taka bezbronna, a ja wiedziałem, że będąc twoim bratem, ochronię cię przed całym złym światem. Proszę cię, nie gniewaj się na mnie, że zostawiłem cię samą. Jesteś silną kobietą, poradzisz sobie.
Płakała tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie miała pojęcia, że w tak małym ciele, może znaleźć się tyle łez. Łkała, krzyczała i rzucała przedmiotami na różne strony. Pragnęła pozbyć się serca, które kołatało w jej klatce piersiowej, przypominając o kruchości istnienia. Było w niej tyle sprzecznych emocji i nie umiała się z nimi uporać.
- Żegnaj, Shailene Queen.
I nagle obraz stał się czarny. Shail miała wrażenie, że straciła cząstkę siebie, w jej wnętrzu pojawiła się pustka i nie mogła niczym jej zastąpić. Rzuciła się na łóżko i płakała, dopóki nie zabrakło sił. Nie liczyła czasu, bo wtedy wydawał się zbędny. Pragnęła cofnąć się w czasie, pomóc Wesleyowi. Dlaczego wcześniej nie zauważyła, że miał problemy? Razem mogliby temu zapobiec. Nie musiał zmagać się z tym sam. Poczuła się okropnie, ponieważ przez pół życia gniewała się na niego za ciągłe wyjazdy. Nie było jej przy nim, gdy naprawdę tego potrzebował. Była najgorszą siostrą na świecie.
Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Chciała zniknąć, chociaż na chwilę i naiwnie wierzyła, że zakrycie twarzy dłońmi, pomoże. Świat na każdym kroku udowadniał Shailene jak potworny i okrutny jest. Zastanawiała się, co z matką. Powinna znać prawdę? Moira Queen przeszła w życiu wiele. Śmierć syna kompletnie by ją załamała. Łatwiej żyłoby się jej z myślą, że Wesley kiedyś pojawi się w progu drzwi. Shailene nie miała serca odbierać rodzicielce resztek szczęścia, jakie czerpała z życia.
Odnalazła swój telefon i wybrała odpowiedni numer. Odczekała kilka sekund. Wreszcie usłyszała znajomy, zachrypły głos. Z jakiegoś dziwnego powodu poczuła ulgę. Przez moment nie miała odwagi się odezwać. Nawet, jeśli próbowała, nie potrafiła wyrzucić z siebie, choćby słowa.

- Przyjedź. Proszę.

~*~
Wreszcie macie coś na co długo czekaliście! Ale spokojnie, przed Justinem i Shailene jeszcze sporo drogi! Shail poznała prawdę, jak myślicie co zamierza z tym zrobić? Piszcie swoje opinie!

Trochę mi przykro, bo pod ostatnim komentarzem było znacznie mniej komentarzy. Naprawdę nie chcę was do niczego zmuszać, ale o wiele lepiej mi się piszę, kiedy widzę wasze zainteresowanie. Ponad to wtedy mam ochotę was wynagrodzić, wstawiając wcześniej rozdział! :) 

KTO NIE OGLĄDAŁ NOWEGO ZWIASTUNA? PRZYZNAĆ SIĘ! 

50 komentarzy:

  1. Płakałam razem z Shailene ;-; rozdział super! No i się pocałowali ❤ kocham ^.^ @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  2. Pocalowali sie.
    Shail zna prawde.
    Zadzwonila do Jusa.

    Co bd dalej? :o zostawials nas w takim momencie!

    Ohhh prooosze dodaj szybko ;)

    To jedno z moich ulubionych ff, na ktore naprawde czekam z niecierpliwością!

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, chyba nigdy tak nie ryczałam czytając ff, cudowny rozdział, okropny wyciskacz łez, ale i tak to kocham! to najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam, zdecydowanie! /imqxen

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no ja nawet nie wiem co powiedzieć. Gdybym sama miała oglądać takie nagranie to zeszłabym od razu na zawał. Biedna Shai :( Ale co do tej pierwszej sceny to WOW, ja chcę by ktoś mnie tak pocałował i dobrze traktował. Kochany Justin. Tak o nią dba. Mam nadzieję, że może stanie się w końcu coś dobrego.


    http://collision-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Omfg co dalej bedzie ������ Jezu boje sie moim zdaniem jak on do niej przyjedzie porozmawiaja ze soba i ona mu zacznie ufac bezgranicznie ������ /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem dlaczego ale się popłakałam, gdy czytałam fragment z Wesem i jego pożegnaniem. Ale w końcu Justin I Shail się pocałowali!! :D cieszyłam się jak głupia na tym fragmencie. Tak poza tym to przecudowne (jak zawsze zresztą) :* // @xpaulls www.measuremylove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, przez ten rozdział poryczałam sie jak bóbr, naprawde. Gdybyś mnie wtedy widziała, nadal mam mokre policzki. Tak bardzo szkoda mi Shail. Chciałabym, żeby śmierć jej brata okazała sie nieprawdą i żeby tak naprawde żył, chociaż nikt o tym nie wie :( Na początku sobie tak czytam i myśle, o fajnie, taki słodki rozdział, ale chwile po tym zmieniło sie to w mgnieniu oka. To chyba najsmutniejszy rozdział w dziejach tego ff :( Ale za to świetny. Życzę duuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. no nareszcie był pocałunek! <3
    i w końcu Shail poznała prawdę.. kurcze, płakałam razem z nią :(
    teraz będzie jej trudno, ale ma Justina. on się nią zaopiekuje :3
    czekam już na następny, Kochanie :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww meega *-* tak dowiedziala sie prawdy szkda mi jej ale coz dobrze ze ma go co jej pomoze i bedzie przy niej :* czekam na kolejny chce go juz teraz hihi :D @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  10. JEJU, OMG. CHCE JUZ KOLEJNY ROZDZIAŁ. TO MAGIA ! W KONCU SIE DZIEJE, Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNY. -Henatalczii

    OdpowiedzUsuń
  11. jejjjj pocałował ją :)
    biedna Shailene szkoda mi jej, jak ona płakała to mi było smutno hahah! świetnie piszesz :) czekam na nn /@jaybeeex

    OdpowiedzUsuń
  12. Umarłam. Pa.

    @perfbieberxx

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak bardzo mi szkoda Shail. Tylko zastanawia mnie jedno. Bo kiedy Justin był tam gdzieś u swojej matki to powiedział coś takiego ze pozbędzie się Qeenow? Nie pamietam dokładnie, ale teraz Justin ja chroni. Nie ogarniam... Ale rozdział bardzzo ciekawy i smutny :(
    ciesze sie ze Justin jest przy Shailan. Fajnie by było jakby w końcu cos sie u nich zadziało, nie tylko pocaunek. No ale...nie pozostaje mi nic innego tylko czekać. Będę czekać z niecierpliwością bo bardzo lubię Opiekuna. Świetnie piszesz a rozdziały nie są za długie ale też nie za krótkie. Jest okey xd

    OdpowiedzUsuń
  14. Płakalam razem z nia! Cudowny, pisz szybko nastepne :*

    OdpowiedzUsuń
  15. swietny rozdzial,mam nadzieje ze ta hisotria bedzie nieco dluzsza niz twoje poprzedni,jeszcze raz swietnh rozdzial,mam wrazenie ze z kazdym swoim opowiadaniem sie rozwijasz i piszesz jeszcze lepiej i tego ci zycze:*

    OdpowiedzUsuń
  16. powie rodzicom ? :O

    OdpowiedzUsuń
  17. asdhaghdash, jaka ona biedna, strasznie jej współczuje..rozdział cudowny, jak zwykle;)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  18. ojej :(
    szkoda mi jej, jestem ciekawa co dalej zrobi, powie im? :/
    czekam na nexta!
    zapraszam do siebie http://art-of-killing.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Co z striptease club będziesz jeszcze pisała tamto ff ?

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rozdział! Nareszcie dowiedzieliśmy się czegoś więcej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. O kuźa dobry rozdział! Fajnie to ukazałaś, zresztą jak wszytko!

    OdpowiedzUsuń
  22. w końcu się dowiedziała o tym! i bardzo mi jej szkoda :(

    OdpowiedzUsuń
  23. świetny czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  24. matko poplakałam sie idealny

    OdpowiedzUsuń
  25. piszesz swietnie

    OdpowiedzUsuń
  26. Matko nie zauważyłam nowego rozdzialu :oo lece czytać!

    OdpowiedzUsuń
  27. to jest takie cudowne naprawdę, czekam na kolejny rozdział! xx

    OdpowiedzUsuń
  28. Omg swietny rozdzial i czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  29. Wreszcie ten moment! Kocham! Biedna Shail ;( Popłakałam się z nią :( Wspaniały rozdział! Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń