piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział jedenasty

Jeśli czytasz, proszę skomentuj! 



Źrenice Justina rozszerzyły się nienaturalnie, a krew w żyłach przelewała się z taką siłą, jakby zaraz miała wylać się na zewnątrz. Usta chłopaka poruszały się ciągle, ale jedynym dźwiękiem, jaki się z nich wydobywał, był ostry, dyszący oddech. Strach wypełnił całe jego wnętrze, jak zjadliwy wirus. Rozpaczliwie rozglądał się na boki, z nadzieją, że wreszcie wpadnie mu do głowy jakiś sensowny pomysł.
Nawet nie drgnął, tak bardzo sparaliżowało ciało szatyna. Bał się, że chociażby najmniejszy ruch, może pociągnąć za sobą najgorsze konsekwencje. W skupieniu i ciszy przyglądał się czarnemu Amstaffowi, gotowemu do ataku. Szczękę miał szeroko otwartą, przez co można było dokładnie przyjrzeć się długim, ostrym kłom. Ślina ciekła mu z gęby, opadając na ziemię. Nogi Shailene trzęsły się nieustannie, przypominając dwie galaretki. Justin musiał działać szybko, choć nie do końca wiedział, co robić. Jako priorytet przyjął odwrócenie uwagi psa od dziewczyny. Jej bezpieczeństwo było na pierwszym miejscu, ważniejsze niż wszystko inne.
Żadna żarówka nie zaświeciła niespodziewanie nad głową chłopaka, dlatego postanowił działać spontanicznie. Zagwizdał głośno. Zero reakcji ze strony zwierzyny. Ponowił czynność, tym razem o kilka tonów donośniej. Amstaff, jakby od niechcenia przekręcił głowę i spojrzał na szatyna.
- No chodź tu skurczybyku - jęknął, wywracając oczami. Jak na psa musiał być nieźle przeszkolony, albo naprawdę głupi. A podobno to właśnie psy są najbardziej rozumnym zwierzęciem i najlepszym przyjacielem człowieka. Zauważył, że zwierzę powoli odwraca się w jego stronę, z wypiętą do przodu piersią. Warknął parę razy i wziął rozbieg. Justin w myślach policzył do trzech, a potem…
Powalony ogromną siłą psa, runął na ziemię. Uderzył plecami o glebę tak mocno, że tępy ból rozniósł się wzdłuż jego kręgosłupa. Otworzył oczy, gotowy by spojrzeć w twarz, nadchodzącej po niego śmierci. Pysk zwierzęcia znajdował się na wysokości jego głowy. Smród z jego gęby, był nie do zniesienia. Justin miał ochotę zakryć nos dłonią, ale nie mógł się ruszyć. Nieudolnie próbował odepchnąć od siebie bestie. Przedzierając się rękami przez atakującą go masę kości i skóry, starał się znaleźć punkt oparcia. Wierzgał wszystkimi kończynami i wciągał łapczywie powietrze. Nieoczekiwanie krzyknął przeraźliwie, jakby wraz z bólem do jego żył wtoczono adrenalinę. Zebrał w sobie całą siłę i odepchnął zwierze, prostując ramiona. Jakimś cudem udało mu się wstać, gdy zdezorientowany pies potrząsał pyskiem.
Podbiegł do Shailene, splótł ze sobą ich palce i pobiegł w stronę auta. Rozumiał, że tak bliski kontakt między nimi, to ostatnie, do czego powinien dopuścić. Mimo to, trzymając ją za rękę, wiedział, że jest bezpieczna. Wpadli do auta, niczym huragan. Zdyszany oparł czoło o kierownicę, nabierając w płuca jak największe hausty powietrza. Spuścił wzrok na obolałe z niewiadomego powodu ramię i aż się przeraził. Jak wiele musiał mieć w sobie adrenaliny, skoro wcześniej nie zauważył porozrywanej skóry i cieknącej nieustannie krwi? Zrobiło mu się niedobrze i słabo.
- Boże, Justin - jęknęła Shailene. Najwyraźniej również zauważyła ranę. Pragnęła mu pomóc, ale nigdy nie uważała na kursach pierwszej pomocy. Mogła jedynie gapić się jak ostatnia idiotka, na jego poczynania. Niemal zerwał z szyi czarny krawat i obwiązał go wokół ramienia, tak, aby zatamować wciąż płynącą, czerwoną ciecz.
- Mam nadzieję, że ten skurwiel nie zaraził mnie wścieklizną - syknął, opierając głowę na oparciu fotela. Dopiero wtedy mógł odetchnąć z ulgą. Zdawał sobie sprawę, że jak najszybciej będzie musiał jechać do szpitala. Nie chciał przecież zarazić się jakimś gównem. W końcu bez wątpienia ten pies należał do Destro. Inna opcja nawet nie wchodziła w grę. Przekręcił kluczyki w stacyjce, jednak samochód od razu zgasł. Spojrzał na Shail, która okręcała w dłoniach pęk kluczy.
- Co właśnie się stało? - spytała surowym tonem. Jej piękna twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była kamienna, niczym posąg. Justin westchnął. Oczywiście nie mogło obejść się bez wyjaśnień. Kolejny raz zamierzał skłamać prosto w oczy Shailene, lecz stawało się to coraz trudniejsze. Postanowił nic nie mówić, tylko wzruszył ramionami. Szatynka zacisnęła usta w wąską linię. Miała dość milczenia ze strony chłopaka. Potrzebowała sensownego wytłumaczenia, bo jej mózg wciąż nie rejestrował tego, co przed chwilą zaszło. Zaczynała łączyć fakty. Przyjazd Justina rzeczywiście nie był przypadkowy. - Odkąd przyjechałeś, mam wrażenie, że gram w beznadziejnym filmie akcji. Wszystkie dziwne rzeczy, dzieją się akurat wokół mnie.
- Shailene, posłuchaj mnie - westchnął, przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy. Nim jednak zaczął kontynuować, o szybę uderzyły pazury tego samego Amstaffa. Odruchowo odskoczył na bok.
- Nie, to ty mnie posłuchaj - machnęła przed oczami chłopaka wskazującym palcem. Nie była pewna siebie. Spoglądała to na towarzysza, to na psa, który wciąż dobijał się do środka. Wreszcie poddał się i zniknął z zasięgu ich wzroku. - To nie jest przypadek. Wiem, że ściemniasz. Jeśli teraz nie powiesz mi prawdy, to będzie koniec. Nigdy więcej nie odezwę się do ciebie.
Justin nadal milczał. Wlepił pusty wzrok w krajobraz za szybą i pośpiesznie oblizał spierzchnięte wargi. Jego odpowiedź była oczywista. Nie zamierzał się spowiadać. Shailene skinęła głową i chwyciła za klamkę. W ostatniej chwili złapał jej nadgarstek, tak mocno, że aż skóra zaczęła ją piec. Wpatrywała się w niego bez słowa, a w jej tęczówkach płonęła nienawiść. To chyba zabolało go najbardziej.
- Co ty robisz? - syknął, nie ukrywał, że się wściekł.
- Jesteś cholernym kłamcą, Bieber - na te słowa parsknął, jakby powiedziała dowcip, a nie najczystszą prawdę. Nigdy w życiu nie spotkała nikogo, kto tak doskonale ignorowałby to, co oczywiste. - Potrzebuję przestrzeni, a ty mi ją odbierasz.
Nabrała w płuca powietrza, jakby przez to łatwiej byłoby jej uporać się z własnymi emocjami. Wyszarpała rękę ze stalowego uścisku chłopaka i wyszła.
Na ironię, wcale nie poczuła ulgi.

Pogoda wcale się nie poprawiła, choć Shailene krążyła po mieście, od co najmniej dwóch godzin. Już dawno przestała myśleć o swoim wyglądzie. Nie dbała o to, że jej włosy zmokły i oblepiły twarz oraz o to, że makijaż na pewno się rozmazał. Małe kropelki deszczu wciąż spadały z potężnych chmur i osadzały się na skórze dziewczyny, delikatnie lśniąc.
Nie potrafiła się skupić. Myśli Shailene rozproszyły się po całym umyśle i żadne z nich nie tworzyły spoistej całości. Miała ochotę krzyczeć z frustracji. Kompletnie się pogubiła. Czuła się tak, jakby stała na rozdrożu dwóch dróg i musiała wybrać jedną, odpowiednią. Tylko w tym przypadku każda wydawała się niewłaściwa. Chciała tylko poznać prawdę, a to okazało się trudniejsze niż przypuszczała. Justin Bieber przywiózł ze sobą zdecydowanie zbyt wiele tajemnic.
Pocierała rękoma zziębnięte ramiona, wlepiając pusty wzrok w chodnik. Niespodziewanie uderzyła o coś twardego, a później czyjeś silne ręce zacisnęły się na jej barkach. Przerażona uniosła wzrok. Ostatnio mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego, więc równie dobrze mogła wpaść prosto w sidła jakiegoś chorego psychopaty. Na szczęście, kiedy jej wzrok wyostrzył się, by zarejestrować całą postać, mogła odetchnąć z ulgą.
Stał przed nią Connor Walsh, a jego grzywka jak zawsze opadała niedbale na czoło, przysłaniając równocześnie brązowe tęczówki. Zarost porastał dolną część jego twarzy i kontrastował z białymi zębami, gdy się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku? - spytał troskliwym głosem. Shail w oszołomieniu pokiwała głową i przełknęła ślinę. Zauważyła, że tuż za Connorem stał Tyler.
- Nie wyglądasz - powiedział stanowczo Tyler, krzyżując ręce na torsie. Przez to jego mięśnie wydawały się jeszcze większe. Dziewczyna miała wrażenie, że za chwilę przerwą materiał obcisłej, białej koszulki. - Justin coś ci zrobił?
To pytanie tak zdziwiło Shailene, że momentalnie zmarszczyła brwi. Zaczęła zastanawiać się, co Tyler miał na myśli.
- Czemu tak uważasz?
Harris wzruszył ramionami, na co Connor walnął go z łokcia w żebra. Brunet spojrzał gniewnie na kolegę i westchnął. Coś ukrywali, czuła to. Wychodziło na to, że nie tylko Justin ją okłamywał. Czy jako jedyna musiała dowiadywać się o wszystkim na szarym końcu?
- W dzień śmierci Caleba, Justin przyjechał do warsztatu wymienić szyby - wyrzucił wreszcie z siebie na jednym wdechu. Shailene odniosła dziwne wrażenie, że Tyler się czegoś obawiał. Posłała mu jedno z tych spojrzeń typu: „Mów w tej chwili”. - Zauważył auto i tak po prostu wybił w nim szybę, wsiadł do środka. Kiedy go powstrzymałem, zaczął biec za jakimś typkiem w głąb lasu. Później okazało się, że Caleb tam zginął.
Shailene nie mogła uwierzyć własnym uszom. Zamrugała gwałtownie, z nadzieją, że to tylko chory sen. Uszczypnęła się nawet w rękę, ale to też nie pomogło. Zrobiło jej się słabo. Przecież Justin nie mógł być zamieszany w śmierć Caleba. Wszyscy zgodnie uzgodnili, że popełnił samobójstwo. Ale co jeśli… Nawet nie chciała o tym myśleć.
- Jaki to był samochód? Do jakiego samochodu Justin się włamał? - niemal krzyknęła z wyczuwalną rozpaczą. Tyler podrapał się po karku, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Srebrne Porsche.
Wszystko stało się jasne. Justin zapewne miał ukryte powody. Nie mogła obwiniać go o to, że próbował rozstrzygnąć zagadkę, o której nic nie wiedziała. Bez słowa wyminęła chłopaków. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Czuła silną potrzebę porozmawiania z Bieberem. Tym razem nie odpuści mu tak łatwo. Musiała wreszcie poznać całą prawdę. Tylko on mógł ją oświecić.
- Uważaj na niego, Shail. Z tym kolesiem jest coś nie tak.
Usłyszała za plecami, ale nie miała sił rozstrzygać czy głos ten należał do Tylera, czy Connora.

Od ponad godziny bez celu wpatrywał się w sufit. Shailene w dalszym ciągu nie wróciła do mieszkania, po ich małej kłótni, a on naprawdę zaczynał się denerwować. Dziewczyna nie była bezpieczna, gdy w każdym zakamarku czaił się na nią nieobliczalny, zdecydowanie nieźle szurnięty Destro. Wariował, kiedy poddawał się swoim najczarniejszym myślom. Parę razy podrywał się z łóżka, chcąc wyjść szukać szatynki. Zawsze kończyło się tak samo. Rezygnował, opadając plecami na materac.
Usłyszawszy nasilające się kroki, odruchowo podniósł się na równe nogi i udał się do drzwi. Otworzył je szeroko, w samą porę, aby wpaść na stojącą w progu Shailene. Spojrzała na niego gniewnie i bez słowa weszła do środka. Usiadła na łóżku, założyła nogę na nogę i nie przestawała wlepiać w niego swoich dużych, ciekawskich oczu.
- Martwiłem się - mruknął. Mówił szczerze, dlatego zdziwił się, gdy prychnęła pod nosem i zaśmiała się ironicznie. Czy tylko jego nie bawiła ta sytuacja?
Nie usiedziała długo w miejscu. Ponownie wstała i zatrzymała się centymetry przed Justinem. Zadarła głowę, by wyglądać na wyższą i przy okazji zajrzeć mu w brązowe tęczówki. Zdradzały jedynie znudzenie. Uniósł do góry jedną brew.
- To twoja sprawka? - syknęła, niczym żmija przed ukąszeniem, a Justin nie miał zielonego pojęcia, co miała na myśli. Przeczesał dłonią bujne włosy, nie spuszczając z niej wzroku. - Zrobiłeś coś Calebowi?
- Zwariowałaś? - tym razem on zaśmiał się histerycznie, może zbyt nerwowo. Zastanawiał się, kto nagadał jej takich bzdur. Wreszcie wpadł na osobę Tylera. Tylko on, widział go w tym przeklętym lesie, tamtego przeklętego dnia.
- Wiem, że tam byłeś.
- I co z tego? - podniósł ton. Męczyły go wieczne zarzuty pod jego adresem. Był przecież zasłużonym żołnierzem. Dlaczego nikt o tym nie pamiętał? Najwyraźniej wszyscy widzieli w nim tylko złą stronę. Nawet Shailene. Pomylił się co do niej. Jeśli uważała, że mógł zrobić krzywdę bezbronnemu chłopakowi, naprawdę musiała mieć go za bydlaka. - Pójdziesz z tym na policję? I co chcesz im powiedzieć? Że twój kolega mnie widział? - wyrzucał z siebie kolejne pytania.
Coś w nim pękło. Wściekł się, aż poczerwieniał na twarzy. Nie kontrolował swoich odruchów. Złapał mocno nadgarstki dziewczyny i przycisnął ją do najbliższej ściany. To chyba nie było dobre posunięcie, ponieważ zauważył strach w niebieskich tęczówkach Shail.
- Błagam cię, nie wygłupiaj się - szept chłopaka przeciął powietrze tuż przy uchu szatynki. Zadrgała odruchowo. Nie chciała pokazać, jak bardzo przeraziło ją jego dziwne zachowanie. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby oczy Justina płonęły wściekłością, tak jak wtedy. Nabrała wątpliwości. Godzinę temu broniłaby go, a teraz sama nie była pewna, czy nie pozbył się Caleba. Przełknęła nerwowo ślinę. Zaczęła się szarpać, lecz od początku była na przegranej pozycji.
- Jesteś najgorszą rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu - syknęła w usta chłopaka. Tylko słowami mogła się bronić. Wycofał się o parę kroków, ale nie poluzował uścisku. Spojrzał na nią ze smutkiem i żalem w brązowych tęczówkach. – Nie wiem skąd się tu wziąłeś, ale lepiej tam wracaj - dodała, jej głos przepełniony był czystą nienawiścią.
Justin jednak nie rozumiał przyczyn tych negatywnych uczuć. Starał się jak potrafił, a Shailene wciąż była do niego wrogo nastawiona. Jedyne, co mu pozostało, to poddanie się. Nic na siłę, pomyślał. Jeśli tego chce, jeśli naprawdę jest tak okropny, to da jej spokój.
Poluzował uścisk. Shail rozmasowała obolałe nadgarstki, na których pewnie zdążyły pojawić się czerwone ślady. Posłała mu mordercze spojrzenie, lecz on patrzył na nią beznamiętnie. Niewiarygodne jak w ułamku sekundy potrafił zmienić nastawienie i wyraz twarzy.  Odrzuciła włosy na bok i z dumnie wypiętą klatką piersiową, skierowała się do wyjścia.
- Naprawdę mi przykro, że tak namieszałem ci w życiu.

~*~
Justin aka bohater part 9574030374 hahaha! Przywykliście już do ciągłych kłótni między Justinem i Shail? Wam też zrobiło się żal Justina?
 
Dzisiaj stuknęło 28 tysięcy wyświetleń!!!! Jestem wam za to mega wdzięczna. Wcześniej nawet nie pomyślałabym, że Opiekun wzbudzi takie zainteresowanie wśród was! JESTEŚCIE NAJLEPSI, WIECIE?

KOCHANI WAŻNA SPRAWA! 
Chciałabym wam zrobić przyjemność i dodać rozdział w drugi dzień świąt (poniedziałek). Jesteście tym zainteresowani? Ja jestem na to otwarta wszystko zależy od was, czyli od tego jakie będzie zainteresowanie blogiem. Do dzieła kochani! CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE!

Przypominam, że Opiekun jest również dostępny na WATTPAD

31 komentarzy:

  1. no to kochani komentujemy! chyba wszyscy chcemy kolejny rozdział jak najszybciej, co? <3

    żal mi Justina.. :( mimo wszystko Shailene nie powinna tak reagować, ale cóż..
    rozdział oczywiście jak zawsze wspaniały! <3 i, kurcze, za szybko się skończył! :( haha
    już się nie mogę doczekać kolejnego :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, on nie może wyjechać :((( oni muszą być razem.to wszystko musi się wyjaśnić. shail musi poznać prawdę. doskonały rozdział!
    -heNatalczii

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Justin......on chce przeciez dobrze :'( Rozdział jak zwykle świetny! Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się w poniedziałek ❤ @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie chce rozdział w poniedziałek!
    Wciąż zjada mnie ciekawość i chce więcej! Ona musi mu wkoncu uwierzyć! @yeeahme

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne!
    powodzenia życzę i weny <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. to ty jesteś najlepsza ! :D
    lfdsajnbasfjn szkoda mi Justa :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak tak tak jak najbardziej na ten rozdział czekałam i na następny już czekam cudoooo :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, cudny rozdział. Tylko na końcu zrobiło mi sie troche smutno z powodu Justina. Od początku broni Shailine, a ona mówi że on jest najgorszą rzeczą jaka jej sie w życiu przytrafiła... Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg to jest genialne... Szkoda mi Justina :( /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Dodawaj w poniedziałek jak najszybciej. Juz nie mogę sie doczekać nn.
    Wesołych świąt i weeny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh tak! Prosze prosze, prosze! Dodaj rozdzial w poniedzialdk!

    Mam nadzieje, ze w koncu cos miedzy nimi zajdzie, bo jak na razie, to ciagle sie kłócą xd niech sie to zmeini, proooosze!

    Dzieki za rozdzial!

    X.O.X.O
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  12. O ŻESZ KURFA CO SIE DZIEJE

    OdpowiedzUsuń
  13. O jezusiu! Nie wierzę w ogóle w to, co się dzieje. Co Justin teraz zrobi? Odpuści sobie to wszystko i zostawi Shai bez opieki? Ale co z nimi? Co z tym całym Destro? Cholera, boję się, że stanie się coś złego :'( Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ong uwielbiam to ff!!!!!! I tak chcemy nowy w pon

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny, kocham to ff i czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  16. Myslalam, ze pod koniec sie pocałują haha
    Wspaniały rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział :) dodaj w poniedziałek ! 💞

    OdpowiedzUsuń
  18. Czekam na poniedziałkowy rozdział, mam nadzieję, że coś się wydarzy konkretnego :) / @Sweet_lieber

    OdpowiedzUsuń
  19. Super rozdział! Już nie mogę doczekać się poniedziałku:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Szkoda mi go za bardzo reaguje ona na to wszystko ehh przeciez on chce wszystko dla jej dobra,ciekawe co bedzie dalej i jak sie to potoczy dlatego chce kolejny juz ;)) czekam @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  21. Biedny Justin .. ;( czekam na kolejny z niecierpliwością ! (@xpaulls) <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Ostatnie zdanie całkowicie mnie zaskoczyło... Nie wiem, ale czy tylko ja nie lubie kiedy oni sie kłócą? Eww, no nic ;( mam nadzieję ze dodasz rozdział w poniedziałek! Nie przejmuj się tym, że mało osób komentuje! Oni są po prostu leniami! A no wlasnie! Życze Ci wesolys swiat, spedzonych mile w gronie rodziny! Kocham cie!

    @perfbieberxx

    OdpowiedzUsuń
  23. Przecież Justin, chce dla niej jak najlepiej a ona zachowuje się tak okropnie... Myśle, że jak się dowie po co jest Justin to choć troche zrozumie dlaczego On tak się zachowywał

    OdpowiedzUsuń
  24. W takich chwilach nie wiem co napisac, 3/4 ff ktore pochlaniam sa plytkie i miałkie a tu ledwo mogłam oddychać czytajac wszystkie rozdzialy...
    To chyba ta chwila kiedy skladam szczery uklon autorowi bo sprawia ze czuje sie jakbym czytala na prawde dobra ksiazke. Moglabym Ci schlebiac i schlebiac ale zaczyna brakowac mi slow. Masz niesamowity talent i umiesz owinac sobie czytelnika wokol palca co nie jest takie proste, fabuła jest skomplikowana a akcji nie brakuje. Teraz tylko modle sie bys nie porzucila pisania i szla w to dalej bo inaczej stracimy kolejnego swietnego autora.

    PS: gdyby jeszcze justin miał zapedy w strone bdsmu, ojejku, bylabym w niebie!

    OdpowiedzUsuń
  25. Swietny! Coraz bardziej sie rozkreca, podoba mi sie
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  26. boski czekam nn

    OdpowiedzUsuń