Źrenice Justina rozszerzyły się
nienaturalnie, a krew w żyłach przelewała się z taką siłą, jakby zaraz miała
wylać się na zewnątrz. Usta chłopaka poruszały się ciągle, ale jedynym dźwiękiem,
jaki się z nich wydobywał, był ostry, dyszący oddech. Strach wypełnił całe jego
wnętrze, jak zjadliwy wirus. Rozpaczliwie rozglądał się na boki, z nadzieją, że
wreszcie wpadnie mu do głowy jakiś sensowny pomysł.
Nawet nie drgnął, tak bardzo
sparaliżowało ciało szatyna. Bał się, że chociażby najmniejszy ruch, może pociągnąć
za sobą najgorsze konsekwencje. W skupieniu i ciszy przyglądał się czarnemu Amstaffowi,
gotowemu do ataku. Szczękę miał szeroko otwartą, przez co można było dokładnie
przyjrzeć się długim, ostrym kłom. Ślina ciekła mu z gęby, opadając na ziemię.
Nogi Shailene trzęsły się nieustannie, przypominając dwie galaretki. Justin
musiał działać szybko, choć nie do końca wiedział, co robić. Jako priorytet
przyjął odwrócenie uwagi psa od dziewczyny. Jej bezpieczeństwo było na
pierwszym miejscu, ważniejsze niż wszystko inne.
Żadna żarówka nie zaświeciła
niespodziewanie nad głową chłopaka, dlatego postanowił działać spontanicznie.
Zagwizdał głośno. Zero reakcji ze strony zwierzyny. Ponowił czynność, tym razem
o kilka tonów donośniej. Amstaff, jakby od niechcenia przekręcił głowę i
spojrzał na szatyna.
- No chodź tu skurczybyku - jęknął,
wywracając oczami. Jak na psa musiał być nieźle przeszkolony, albo naprawdę głupi.
A podobno to właśnie psy są najbardziej rozumnym zwierzęciem i najlepszym
przyjacielem człowieka. Zauważył, że zwierzę powoli odwraca się w jego stronę,
z wypiętą do przodu piersią. Warknął parę razy i wziął rozbieg. Justin w
myślach policzył do trzech, a potem…
Powalony ogromną siłą psa, runął
na ziemię. Uderzył plecami o glebę tak mocno, że tępy ból rozniósł się wzdłuż
jego kręgosłupa. Otworzył oczy, gotowy by spojrzeć w twarz, nadchodzącej po
niego śmierci. Pysk zwierzęcia znajdował się na wysokości jego głowy. Smród z
jego gęby, był nie do zniesienia. Justin miał ochotę zakryć nos dłonią, ale nie
mógł się ruszyć. Nieudolnie próbował odepchnąć od siebie bestie. Przedzierając
się rękami przez atakującą go masę kości i skóry, starał się znaleźć punkt
oparcia. Wierzgał wszystkimi kończynami i wciągał łapczywie powietrze.
Nieoczekiwanie krzyknął przeraźliwie, jakby wraz z bólem do jego żył wtoczono
adrenalinę. Zebrał w sobie całą siłę i odepchnął zwierze, prostując ramiona.
Jakimś cudem udało mu się wstać, gdy zdezorientowany pies potrząsał pyskiem.
Podbiegł do Shailene, splótł ze
sobą ich palce i pobiegł w stronę auta. Rozumiał, że tak bliski kontakt między
nimi, to ostatnie, do czego powinien dopuścić. Mimo to, trzymając ją za rękę,
wiedział, że jest bezpieczna. Wpadli do auta, niczym huragan. Zdyszany oparł
czoło o kierownicę, nabierając w płuca jak największe hausty powietrza. Spuścił
wzrok na obolałe z niewiadomego powodu ramię i aż się przeraził. Jak wiele
musiał mieć w sobie adrenaliny, skoro wcześniej nie zauważył porozrywanej skóry
i cieknącej nieustannie krwi? Zrobiło mu się niedobrze i słabo.
- Boże, Justin - jęknęła
Shailene. Najwyraźniej również zauważyła ranę. Pragnęła mu pomóc, ale nigdy nie
uważała na kursach pierwszej pomocy. Mogła jedynie gapić się jak ostatnia
idiotka, na jego poczynania. Niemal zerwał z szyi czarny krawat i obwiązał go
wokół ramienia, tak, aby zatamować wciąż płynącą, czerwoną ciecz.
- Mam nadzieję, że ten skurwiel
nie zaraził mnie wścieklizną - syknął, opierając głowę na oparciu fotela.
Dopiero wtedy mógł odetchnąć z ulgą. Zdawał sobie sprawę, że jak najszybciej będzie
musiał jechać do szpitala. Nie chciał przecież zarazić się jakimś gównem. W końcu
bez wątpienia ten pies należał do Destro. Inna opcja nawet nie wchodziła w grę.
Przekręcił kluczyki w stacyjce, jednak samochód od razu zgasł. Spojrzał na
Shail, która okręcała w dłoniach pęk kluczy.
- Co właśnie się stało? - spytała
surowym tonem. Jej piękna twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była kamienna,
niczym posąg. Justin westchnął. Oczywiście nie mogło obejść się bez wyjaśnień.
Kolejny raz zamierzał skłamać prosto w oczy Shailene, lecz stawało się to coraz
trudniejsze. Postanowił nic nie mówić, tylko wzruszył ramionami. Szatynka
zacisnęła usta w wąską linię. Miała dość milczenia ze strony chłopaka.
Potrzebowała sensownego wytłumaczenia, bo jej mózg wciąż nie rejestrował tego,
co przed chwilą zaszło. Zaczynała łączyć fakty. Przyjazd Justina rzeczywiście
nie był przypadkowy. - Odkąd przyjechałeś, mam wrażenie, że gram w
beznadziejnym filmie akcji. Wszystkie dziwne rzeczy, dzieją się akurat wokół
mnie.
- Shailene, posłuchaj mnie -
westchnął, przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy. Nim jednak zaczął
kontynuować, o szybę uderzyły pazury tego samego Amstaffa. Odruchowo odskoczył
na bok.
- Nie, to ty mnie posłuchaj -
machnęła przed oczami chłopaka wskazującym palcem. Nie była pewna siebie. Spoglądała
to na towarzysza, to na psa, który wciąż dobijał się do środka. Wreszcie poddał
się i zniknął z zasięgu ich wzroku. - To nie jest przypadek. Wiem, że ściemniasz.
Jeśli teraz nie powiesz mi prawdy, to będzie koniec. Nigdy więcej nie odezwę się
do ciebie.
Justin nadal milczał. Wlepił
pusty wzrok w krajobraz za szybą i pośpiesznie oblizał spierzchnięte wargi.
Jego odpowiedź była oczywista. Nie zamierzał się spowiadać. Shailene skinęła głową
i chwyciła za klamkę. W ostatniej chwili złapał jej nadgarstek, tak mocno, że
aż skóra zaczęła ją piec. Wpatrywała się w niego bez słowa, a w jej tęczówkach
płonęła nienawiść. To chyba zabolało go najbardziej.
- Co ty robisz? - syknął, nie
ukrywał, że się wściekł.
- Jesteś cholernym kłamcą, Bieber
- na te słowa parsknął, jakby powiedziała dowcip, a nie najczystszą prawdę.
Nigdy w życiu nie spotkała nikogo, kto tak doskonale ignorowałby to, co
oczywiste. - Potrzebuję przestrzeni, a ty mi ją odbierasz.
Nabrała w płuca powietrza, jakby
przez to łatwiej byłoby jej uporać się z własnymi emocjami. Wyszarpała rękę ze
stalowego uścisku chłopaka i wyszła.
Na ironię, wcale nie poczuła
ulgi.
Pogoda wcale się nie poprawiła,
choć Shailene krążyła po mieście, od co najmniej dwóch godzin. Już dawno
przestała myśleć o swoim wyglądzie. Nie dbała o to, że jej włosy zmokły i
oblepiły twarz oraz o to, że makijaż na pewno się rozmazał. Małe kropelki
deszczu wciąż spadały z potężnych chmur i osadzały się na skórze dziewczyny, delikatnie
lśniąc.
Nie potrafiła się skupić. Myśli
Shailene rozproszyły się po całym umyśle i żadne z nich nie tworzyły spoistej
całości. Miała ochotę krzyczeć z frustracji. Kompletnie się pogubiła. Czuła się
tak, jakby stała na rozdrożu dwóch dróg i musiała wybrać jedną, odpowiednią.
Tylko w tym przypadku każda wydawała się niewłaściwa. Chciała tylko poznać
prawdę, a to okazało się trudniejsze niż przypuszczała. Justin Bieber przywiózł
ze sobą zdecydowanie zbyt wiele tajemnic.
Pocierała rękoma zziębnięte
ramiona, wlepiając pusty wzrok w chodnik. Niespodziewanie uderzyła o coś
twardego, a później czyjeś silne ręce zacisnęły się na jej barkach. Przerażona
uniosła wzrok. Ostatnio mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego, więc równie
dobrze mogła wpaść prosto w sidła jakiegoś chorego psychopaty. Na szczęście,
kiedy jej wzrok wyostrzył się, by zarejestrować całą postać, mogła odetchnąć z
ulgą.
Stał przed nią Connor Walsh, a
jego grzywka jak zawsze opadała niedbale na czoło, przysłaniając równocześnie
brązowe tęczówki. Zarost porastał dolną część jego twarzy i kontrastował z białymi
zębami, gdy się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku? - spytał
troskliwym głosem. Shail w oszołomieniu pokiwała głową i przełknęła ślinę.
Zauważyła, że tuż za Connorem stał Tyler.
- Nie wyglądasz - powiedział
stanowczo Tyler, krzyżując ręce na torsie. Przez to jego mięśnie wydawały się
jeszcze większe. Dziewczyna miała wrażenie, że za chwilę przerwą materiał
obcisłej, białej koszulki. - Justin coś ci zrobił?
To pytanie tak zdziwiło Shailene,
że momentalnie zmarszczyła brwi. Zaczęła zastanawiać się, co Tyler miał na myśli.
- Czemu tak uważasz?
Harris wzruszył ramionami, na co
Connor walnął go z łokcia w żebra. Brunet spojrzał gniewnie na kolegę i
westchnął. Coś ukrywali, czuła to. Wychodziło na to, że nie tylko Justin ją
okłamywał. Czy jako jedyna musiała dowiadywać się o wszystkim na szarym końcu?
- W dzień śmierci Caleba, Justin
przyjechał do warsztatu wymienić szyby - wyrzucił wreszcie z siebie na jednym
wdechu. Shailene odniosła dziwne wrażenie, że Tyler się czegoś obawiał. Posłała
mu jedno z tych spojrzeń typu: „Mów w tej chwili”. - Zauważył auto i tak po
prostu wybił w nim szybę, wsiadł do środka. Kiedy go powstrzymałem, zaczął biec
za jakimś typkiem w głąb lasu. Później okazało się, że Caleb tam zginął.
Shailene nie mogła uwierzyć
własnym uszom. Zamrugała gwałtownie, z nadzieją, że to tylko chory sen.
Uszczypnęła się nawet w rękę, ale to też nie pomogło. Zrobiło jej się słabo.
Przecież Justin nie mógł być zamieszany w śmierć Caleba. Wszyscy zgodnie
uzgodnili, że popełnił samobójstwo. Ale co jeśli… Nawet nie chciała o tym
myśleć.
- Jaki to był samochód? Do
jakiego samochodu Justin się włamał? - niemal krzyknęła z wyczuwalną rozpaczą.
Tyler podrapał się po karku, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Srebrne Porsche.
Wszystko stało się jasne. Justin
zapewne miał ukryte powody. Nie mogła obwiniać go o to, że próbował rozstrzygnąć
zagadkę, o której nic nie wiedziała. Bez słowa wyminęła chłopaków. Chciała jak
najszybciej znaleźć się w domu. Czuła silną potrzebę porozmawiania z Bieberem.
Tym razem nie odpuści mu tak łatwo. Musiała wreszcie poznać całą prawdę. Tylko
on mógł ją oświecić.
- Uważaj na niego, Shail. Z tym
kolesiem jest coś nie tak.
Usłyszała za plecami, ale nie
miała sił rozstrzygać czy głos ten należał do Tylera, czy Connora.
Od ponad godziny bez celu
wpatrywał się w sufit. Shailene w dalszym ciągu nie wróciła do mieszkania, po
ich małej kłótni, a on naprawdę zaczynał się denerwować. Dziewczyna nie była
bezpieczna, gdy w każdym zakamarku czaił się na nią nieobliczalny,
zdecydowanie nieźle szurnięty Destro. Wariował, kiedy poddawał się swoim
najczarniejszym myślom. Parę razy podrywał się z łóżka, chcąc wyjść szukać
szatynki. Zawsze kończyło się tak samo. Rezygnował, opadając plecami na
materac.
Usłyszawszy nasilające się kroki,
odruchowo podniósł się na równe nogi i udał się do drzwi. Otworzył je szeroko,
w samą porę, aby wpaść na stojącą w progu Shailene. Spojrzała na niego gniewnie
i bez słowa weszła do środka. Usiadła na łóżku, założyła nogę na nogę i nie
przestawała wlepiać w niego swoich dużych, ciekawskich oczu.
- Martwiłem się - mruknął. Mówił
szczerze, dlatego zdziwił się, gdy prychnęła pod nosem i zaśmiała się
ironicznie. Czy tylko jego nie bawiła ta sytuacja?
Nie usiedziała długo w miejscu.
Ponownie wstała i zatrzymała się centymetry przed Justinem. Zadarła głowę, by
wyglądać na wyższą i przy okazji zajrzeć mu w brązowe tęczówki. Zdradzały
jedynie znudzenie. Uniósł do góry jedną brew.
- To twoja sprawka? - syknęła,
niczym żmija przed ukąszeniem, a Justin nie miał zielonego pojęcia, co miała na
myśli. Przeczesał dłonią bujne włosy, nie spuszczając z niej wzroku. - Zrobiłeś
coś Calebowi?
- Zwariowałaś? - tym razem on
zaśmiał się histerycznie, może zbyt nerwowo. Zastanawiał się, kto nagadał jej
takich bzdur. Wreszcie wpadł na osobę Tylera. Tylko on, widział go w tym przeklętym
lesie, tamtego przeklętego dnia.
- Wiem, że tam byłeś.
- I co z tego? - podniósł ton. Męczyły
go wieczne zarzuty pod jego adresem. Był przecież zasłużonym żołnierzem.
Dlaczego nikt o tym nie pamiętał? Najwyraźniej wszyscy widzieli w nim tylko złą
stronę. Nawet Shailene. Pomylił się co do niej. Jeśli uważała, że mógł zrobić
krzywdę bezbronnemu chłopakowi, naprawdę musiała mieć go za bydlaka. - Pójdziesz
z tym na policję? I co chcesz im powiedzieć? Że twój kolega mnie widział? -
wyrzucał z siebie kolejne pytania.
Coś w nim pękło. Wściekł się, aż
poczerwieniał na twarzy. Nie kontrolował swoich odruchów. Złapał mocno
nadgarstki dziewczyny i przycisnął ją do najbliższej ściany. To chyba nie było
dobre posunięcie, ponieważ zauważył strach w niebieskich tęczówkach Shail.
- Błagam cię, nie wygłupiaj się -
szept chłopaka przeciął powietrze tuż przy uchu szatynki. Zadrgała odruchowo.
Nie chciała pokazać, jak bardzo przeraziło ją jego dziwne zachowanie. Nigdy
wcześniej nie widziała, żeby oczy Justina płonęły wściekłością, tak jak wtedy.
Nabrała wątpliwości. Godzinę temu broniłaby go, a teraz sama nie była pewna,
czy nie pozbył się Caleba. Przełknęła nerwowo ślinę. Zaczęła się szarpać, lecz
od początku była na przegranej pozycji.
- Jesteś najgorszą rzeczą, jaka
spotkała mnie w życiu - syknęła w usta chłopaka. Tylko słowami mogła się
bronić. Wycofał się o parę kroków, ale nie poluzował uścisku. Spojrzał na nią
ze smutkiem i żalem w brązowych tęczówkach. – Nie wiem skąd się tu wziąłeś, ale
lepiej tam wracaj - dodała, jej głos przepełniony był czystą nienawiścią.
Justin jednak nie rozumiał
przyczyn tych negatywnych uczuć. Starał się jak potrafił, a Shailene wciąż była
do niego wrogo nastawiona. Jedyne, co mu pozostało, to poddanie się. Nic na siłę, pomyślał. Jeśli tego chce,
jeśli naprawdę jest tak okropny, to da jej spokój.
Poluzował uścisk. Shail
rozmasowała obolałe nadgarstki, na których pewnie zdążyły pojawić się czerwone
ślady. Posłała mu mordercze spojrzenie, lecz on patrzył na nią beznamiętnie.
Niewiarygodne jak w ułamku sekundy potrafił zmienić nastawienie i wyraz
twarzy. Odrzuciła włosy na bok i z
dumnie wypiętą klatką piersiową, skierowała się do wyjścia.
- Naprawdę mi przykro, że tak
namieszałem ci w życiu.
~*~
Justin aka bohater part 9574030374 hahaha! Przywykliście już do ciągłych kłótni między Justinem i Shail? Wam też zrobiło się żal Justina?
Dzisiaj stuknęło 28 tysięcy wyświetleń!!!! Jestem wam za to mega wdzięczna. Wcześniej nawet nie pomyślałabym, że Opiekun wzbudzi takie zainteresowanie wśród was! JESTEŚCIE NAJLEPSI, WIECIE?
KOCHANI WAŻNA SPRAWA!
Chciałabym wam zrobić przyjemność i dodać rozdział w drugi dzień świąt (poniedziałek). Jesteście tym zainteresowani? Ja jestem na to otwarta wszystko zależy od was, czyli od tego jakie będzie zainteresowanie blogiem. Do dzieła kochani! CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE!
Przypominam, że Opiekun jest również dostępny na WATTPAD
no to kochani komentujemy! chyba wszyscy chcemy kolejny rozdział jak najszybciej, co? <3
OdpowiedzUsuńżal mi Justina.. :( mimo wszystko Shailene nie powinna tak reagować, ale cóż..
rozdział oczywiście jak zawsze wspaniały! <3 i, kurcze, za szybko się skończył! :( haha
już się nie mogę doczekać kolejnego :*
@saaalvame
cudny
OdpowiedzUsuńjeju, on nie może wyjechać :((( oni muszą być razem.to wszystko musi się wyjaśnić. shail musi poznać prawdę. doskonały rozdział!
OdpowiedzUsuń-heNatalczii
Biedny Justin......on chce przeciez dobrze :'( Rozdział jak zwykle świetny! Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się w poniedziałek ❤ @kunegunda99
OdpowiedzUsuńZdecydowanie chce rozdział w poniedziałek!
OdpowiedzUsuńWciąż zjada mnie ciekawość i chce więcej! Ona musi mu wkoncu uwierzyć! @yeeahme
świetne!
OdpowiedzUsuńpowodzenia życzę i weny <3
http://art-of-killing.blogspot.com/
to ty jesteś najlepsza ! :D
OdpowiedzUsuńlfdsajnbasfjn szkoda mi Justa :(
Tak tak tak jak najbardziej na ten rozdział czekałam i na następny już czekam cudoooo :*
OdpowiedzUsuńJejku, cudny rozdział. Tylko na końcu zrobiło mi sie troche smutno z powodu Justina. Od początku broni Shailine, a ona mówi że on jest najgorszą rzeczą jaka jej sie w życiu przytrafiła... Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny do pisania
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
Omg to jest genialne... Szkoda mi Justina :( /@melodiime
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Dodawaj w poniedziałek jak najszybciej. Juz nie mogę sie doczekać nn.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i weeny :)
Oh tak! Prosze prosze, prosze! Dodaj rozdzial w poniedzialdk!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze w koncu cos miedzy nimi zajdzie, bo jak na razie, to ciagle sie kłócą xd niech sie to zmeini, proooosze!
Dzieki za rozdzial!
X.O.X.O
PS. Your forever
O ŻESZ KURFA CO SIE DZIEJE
OdpowiedzUsuńO jezusiu! Nie wierzę w ogóle w to, co się dzieje. Co Justin teraz zrobi? Odpuści sobie to wszystko i zostawi Shai bez opieki? Ale co z nimi? Co z tym całym Destro? Cholera, boję się, że stanie się coś złego :'( Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńOng uwielbiam to ff!!!!!! I tak chcemy nowy w pon
OdpowiedzUsuńSwietny!
OdpowiedzUsuńŚwietny, kocham to ff i czekam nn
OdpowiedzUsuńMyslalam, ze pod koniec sie pocałują haha
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! :*
Świetny rozdział :) dodaj w poniedziałek ! 💞
OdpowiedzUsuńBiedny jus i glupia shail!
OdpowiedzUsuńCzekam na poniedziałkowy rozdział, mam nadzieję, że coś się wydarzy konkretnego :) / @Sweet_lieber
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Już nie mogę doczekać się poniedziałku:)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi go za bardzo reaguje ona na to wszystko ehh przeciez on chce wszystko dla jej dobra,ciekawe co bedzie dalej i jak sie to potoczy dlatego chce kolejny juz ;)) czekam @nxd69
OdpowiedzUsuńBiedny Justin .. ;( czekam na kolejny z niecierpliwością ! (@xpaulls) <3
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie całkowicie mnie zaskoczyło... Nie wiem, ale czy tylko ja nie lubie kiedy oni sie kłócą? Eww, no nic ;( mam nadzieję ze dodasz rozdział w poniedziałek! Nie przejmuj się tym, że mało osób komentuje! Oni są po prostu leniami! A no wlasnie! Życze Ci wesolys swiat, spedzonych mile w gronie rodziny! Kocham cie!
OdpowiedzUsuń@perfbieberxx
Przecież Justin, chce dla niej jak najlepiej a ona zachowuje się tak okropnie... Myśle, że jak się dowie po co jest Justin to choć troche zrozumie dlaczego On tak się zachowywał
OdpowiedzUsuńNajlepszy <333
OdpowiedzUsuńW takich chwilach nie wiem co napisac, 3/4 ff ktore pochlaniam sa plytkie i miałkie a tu ledwo mogłam oddychać czytajac wszystkie rozdzialy...
OdpowiedzUsuńTo chyba ta chwila kiedy skladam szczery uklon autorowi bo sprawia ze czuje sie jakbym czytala na prawde dobra ksiazke. Moglabym Ci schlebiac i schlebiac ale zaczyna brakowac mi slow. Masz niesamowity talent i umiesz owinac sobie czytelnika wokol palca co nie jest takie proste, fabuła jest skomplikowana a akcji nie brakuje. Teraz tylko modle sie bys nie porzucila pisania i szla w to dalej bo inaczej stracimy kolejnego swietnego autora.
PS: gdyby jeszcze justin miał zapedy w strone bdsmu, ojejku, bylabym w niebie!
Swietny! Coraz bardziej sie rozkreca, podoba mi sie
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
boski czekam nn
OdpowiedzUsuńMogę tylko powiedzieć: super!!!
OdpowiedzUsuń