Drzwi zamknęły się, a ich głośne
trzaśnięcie odbiło się od ścian echem, uderzając prosto w Justina. Musiał dać
ujście wciąż narastającej złości, bo w innym wypadku chyba eksplodowałby z jej nadmiaru
w organizmie. Zdawał sobie sprawę, że powoli zbliża się do punktu
kulminacyjnego. Zacisnął dłoń w pięść i z całej siły, jaką w sobie zebrał,
uderzył w pobliską ścianę. Odpowiedział mu głuchy odgłos. Wcale nie poczuł
wyczekiwanej ulgi. Powtórzył czynność jeszcze raz, a potem robił to
bezustannie, dopóki nie odczuł bólu. Rozprostował palce i spuścił na nie wzrok.
Z obdartych do krwi kostek sączyła się strużka szkarłatnej cieczy. Nie przejął
się tym faktem, tylko syknął, bowiem wciąż odczuwał pieczenie.
Rzucił się na łóżko i zdrową ręką
wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy. Musiał sobie ulżyć, a to był jedyny
sposób. Przynajmniej tak mu się wydawało. Nikt przecież nie uzna go za wariata,
bo tylko on znajdował się w pokoju. Tylko on mógł uważać, że zwariował.
Odblokował urządzenie i z pamięci wpisał dziewięć cyfr. Ulokował komórkę między
uchem, a barkiem. Czekał, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że nikt nie
odbierze. Po paru długich sygnałach, usłyszał utęskniony głos. Na usta Justina
momentalnie wkradł się uśmiech. Łzy zalśniły w brązowych tęczówkach. Nie mógł
uwierzyć, że po tak długim czasie, rana nadal się nie zabliźniła. Wręcz
przeciwnie, stała się jeszcze większa i głębsza.
- Bonjour, dodzwoniłeś się do
Wesleya. Nie licz, że oddzwoni i nie marnuj czasu na nagrywanie wiadomości.
Po tych słowach w uszach szatyna
rozbrzmiało piknięcie, przyzwalające na zostawienie wiadomości głosowej. Czuł
wewnętrzną potrzebę wygadania się. Musiał wyrzuci z siebie wszystkie negatywne
emocje, jakie wywołała Shailene. Najlepszym powiernikiem wydawał się telefon
nieżyjącego przyjaciela. Justin musiał być nieźle zdesperowany, skoro myślał o
rozmowie z nieboszczykiem. Mimo wszystko liczył na to, że Wes gdzieś z góry
patrzy na niego i postanowi go wysłuchać.
- Jestem kompletnym wariatem.
Nagrywam się, chociaż wiem, że nigdy tego nie odsłuchasz. Nawet za żywych byś
tego nie zrobił - zaśmiał się pod nosem. Wlepił czekoladowe tęczówki w sufit,
który okazał się bardziej nudny, niż ostatnio. - Ciężko mi bez ciebie, wiesz?
Twoja mała siostra doprowadza mnie do szału, a twój zabójca łazi bezkarnie po
ulicy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafię nic zrobić. Skurwiel
zawsze jest kilka kroków przede mną. Ale wreszcie mi się uda. Wiesz dlaczego?
Bo mam motywację. Ty jesteś moją motywacją, Wesley - pociągnął niedbale nosem.
Nie wiadomo skąd, po policzku
szatyna spłynęła łza. Naprawdę tęsknił za tym szajbusem. Niezdarnie starł ją
wierzchem dłoni, brudząc się przy okazji krwią, która nadal wypływała z kostek.
- Jesteś moim bratem, zawsze nim
będziesz.
Nie mógł wydusić z siebie
czegokolwiek więcej. Głos mu się załamał i nie potrafił nad nim zapanować.
Odkaszlnął, próbując wrócić do naturalnej barwy. Wcisnął czerwoną słuchawkę na
ekranie i rzucił telefon gdzieś na bok.
O dziwo ten monolog naprawdę mu
pomógł. Poczuł jakby jego dusza zrzuciła z siebie kilkanaście kilo. Nie
wiedział, kiedy zasnął. Obudził się na boku, ze zdrętwiałą ręką, ulokowaną pod
głową. Przetarł dłonią zmęczoną i zaspaną twarz, po czym rzucił wzrokiem
dookoła. Wciąż miał na sobie ubrania. Biała, wygnieciona koszulka przylgnęła do
jego ciała, a jasne dżinsy wydawały się bardziej obcisłe niż zawsze.
Podniósł się do pozycji siedzącej.
Nie miał pomysłu, co powinien ze sobą począć. Był nie do życia. Mimo
kilkugodzinnego snu, wcale się nie wyspał. Zdawał sobie sprawę, że jeśli
spróbuje ponownie się zdrzemnąć, chociaż na minutkę, i tak mu się nie uda.
Odpuścił sobie odpoczynek. Wstał
i zgarnąwszy z szuflady ubrania, poszedł do łazienki się odświeżyć. Jakieś pięć
minut później wyszedł z wnętrza małego pomieszczenia, jak nowo narodzony. Tego
dnia postawił na czarną bluzę i spodnie w tym samym kolorze. Niepoukładane
włosy schował pod czapką z daszkiem.
Zbiegł po schodach na dół i od
razu usłyszał jakieś rozmowy. Nie miał przy sobie zegarka, ale po pogodzie na
zewnątrz wywnioskował, że może dochodzić południe. Zmarszczył brwi, bowiem był
typem rannego ptaszka. Musiał być poważne znużony, skoro spał tak długo. O tej
godzinie w mieszkaniu mógł zastać jedynie Shailene, ponieważ Moira pracowała
bezustannie. Po śmierci męża, zajęła się zarządzaniem firmą, czując, że właśnie
tak odpłaci się ukochanemu.
Tak jak się spodziewał, w kuchni
zastał Shail w towarzystwie Stephanie. W ogóle nie miał ochoty na kolejne
starcie z tą małolatą, ale pragnienie wydawało się silniejsze. Obie dyskutowały
głośno, lecz nie próbował rozstrzygnąć, na jaki temat.
- Cześć dziewczyny - mruknął zachrypłym
od spania głosem. Przemknął do lodówki, by wyciągnąć z niej butelkę wody
mineralnej, a potem wypił ją niemal do dna. Po części czuł się jak na kacu, a
przecież od dawna nie ruszał alkoholu. Może to tylko kac moralny?
Odpowiedziała mu blondynka,
ale właściwie tego oczekiwał. Shailene na pewno wciąż była na niego wściekła i
nie zamierzała się do niego odzywać.
- Właśnie rozmawiałyśmy o
imprezie, może masz ochotę wpaść? - spytała Steph, ukazując rządek białych zębów.
Jasne loki opadały na jej czoło, przysłaniając brązowe tęczówki, jednak nie
przeszkadzało to dziewczynie. Justin uniósł brwi, dokładnie przyglądając się reakcji
panny Queen. Oczy niemal wyleciały jej z orbit. Chłopak stłumił śmiech i
odkaszlnął.
- Zaprosiłaś już jednego faceta,
nie wystarczy ci? – Shailene oparła dłonie na biodrach, przenosząc ciężar ciała
na jedną nogę. Była zła, jednak nie chciała tego okazywać przy przyjaciółce. - Justin na pewno ma lepsze rzeczy do roboty -
spojrzała na niego krótko, lekceważąco. Prosiła w duchu, aby się nie zgodził,
jednak on jak zawsze musiał zrobić jej na przekór.
- Wręcz przeciwnie. Przyjdę -
powiedział, uśmiechając się triumfalnie. Nawet nie zerknął na Shailene.
Stephanie domyśliła się, że ich relacje pogorszyły się i spadły do poniżej
zera. Westchnęła. Zawsze pomagała, kiedy miała okazję i również tym razem
zamierzała zażegnać ten spór.
- Nie wiem, o co wam poszło, ale
na kilometr widać, ze coś jest nie tak - wydusiła z siebie stanowczym tonem.
Nagle jej twarz zaczęła przypominać kamienny posąg. - Buziak na zgodę i koniec konfliktu?
- zapytała entuzjastycznie z nadzieją w głosie. Oczy blondynki lśniły jak u
szczeniaka i wydęła dolną wargę, by wyglądać na smutną.
- Z nim? - prychnęła Shailene. -
W życiu.
Po raz kolejny Justin miał ochotę
wybuchnąć śmiechem. Powstrzymał się, choć przyszło mu to z trudem. Udawał, że
uraziła go ta wypowiedź. Nie czekał z odpowiedzią, była oczywista. Jeśli
Shailene zamierzała zachowywać się w stosunku do niego wrednie, odpłaci jej tym
samym. Tylko dwa razy mocniej. Też potrafił być niemiły, chociaż z tej strony
jeszcze go nie znała.
- Jesteś pewna? - podrapał się po
podbródku, jakby się nad czymś zastanawiał. - Wydaję mi się, że kilka dni temu
niemal o to błagałaś - wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu i puścił jej oczko.
Z wrażenia rozchyliła wargi, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. W
milczeniu patrzyła na Justina i dostrzegł w tęczówkach dziewczyny rządzę mordu.
To tylko spotęgowało satysfakcję, jaką odczuł. Wygrał to starcie! - Nieważne -
machnął ręką, jakby przed chwilą nie zdradził Stephanie, że jednak podobał się
Shailene. - Zostawiam was, drogie panie. Mam parę spraw do załatwienia -
ukłonił się teatralnie i wyszedł, zostawiając za sobą dźwięk zatrzaskiwanych
drzwi.
Shailene miała przeogromną ochotę
zedrzeć ten parszywy uśmiech z jego twarzy. Pieprzony Pan Idealny! Gdyby tylko
mogła, powyrywałaby mu wszystkie włosy z czubka głowy. W oczach Queen błyskał
gniew. Bała się, że Stephanie zacznie zadawać krępujące pytania, a ostatnie,
czego pragnęła, to odpowiadanie na nie. Sama nie mogła zdefiniować swoich uczuć,
a co dopiero ujawniać je światu. Na szczęście blondynka tylko wzruszyła ramionami.
Shail podziękowała jej w duchu, że chociaż raz w życiu zrozumiała.
- Skoro ten kretyn wyszedł, muszę
się czymś zająć - odezwała się, tym samym przerywając milczenie. W głowie
układała plan doskonały. Jeśli się uda, pozna całą prawdę. - Jeśli Justin
wróci, krzycz! - powiedziała, cmokając przelotnie koleżankę w policzek.
Stephanie spojrzała na nią jak na wariatkę. Shailene pognała do pokoju na
górze, słysząc za plecami głośne: „Co?”. Nie odpowiedziała, za bardzo pogrążyła
się w swoim misternym planie.
Musiała tylko odnaleźć numer do
dowództwa Justina i Wesleya. Okazało się to o wiele łatwiejsze, niż przypuszczała.
Szybko przepisała ciąg cyfr, który znalazła w Internecie na telefon i modliła
się, aby ktoś odebrał. Jeden sygnał, drugi, trzeci… Przestała wierzyć i już
miała się rozłączyć, gdy nagle usłyszała niski, z pewnością męski głos.
- Słucham? - zapytał znudzonym
tonem, jakby rozmowa z kimś, była ostatnią rzecz, na jaką właśnie miał ochotę.
Odkaszlnęła nieznacznie, by przybrać inną barwę głosu. Musiał przecież uwierzyć,
że rozmawia z Moirą Queen, a nie jej osiemnastoletnią córką.
- Dzień dobry, z tej strony Moira
Queen, matka Wesleya - powiedziała, starając się brzmieć niczym swoja matka,
która niemal zawsze używała służbowego tonu. - Zdaję sobie sprawę, że mój syn
wyjechał na akcję, ale od jakiegoś czasu nie dostałam żadnego listu. Zaczynam
się martwić. Wszystko z nim w porządku? – wydusiła z siebie, trochę szybciej,
niż chciała. Denerwowała się, że dowódca przejrzał ją na wylot, gdy między nimi
zawisła krępująca, męcząca cisza.
- Przykro mi, ale Wesley zwolnił
się ze służby kilka miesięcy temu. Razem ze swoim kolegą.
- Justinem? - spytała, a jej oczy
otworzyły się szeroko, przypominając dwie pięciozłotówki. Znowu nic nie
rozumiała. Wszystko stało się jeszcze bardziej pogmatwane. Dlaczego uciekli?
Jaki mieli w tym cel?
- Tak - usłyszała.
W głowie Shailene zapanował
chaos. Rozbolała ją czaszka od nadmiaru myśli. Bez zastanowienia rozłączyła się
i odrzuciła telefon na bok. Miała ochotę rozpłakać się z bezradności.
Zastanawiała się, gdzie do cholery podziewał się jej brat, dlaczego nie wrócił,
po co przysłał tu Justina. Zamiast wyjaśnić sytuację, stała się ona bardziej
skomplikowana. Dawno nie czuła się tak beznadziejnie. W umyśle Shail pojawiły
się same czarne scenariusze i za żadne skarby nie mogła się ich pozbyć, tak
głęboko utkwiły w jej mózgu.
Muzyka dudniła tak głośno, że bez
problemu usłyszał ją, gdy parkował auto na końcu ulicy. Tylko tam udało znaleźć
mu się wolne miejsce, choć i tak uznał to za jakiegoś rodzaju cud. Wszedł do mieszkania
bez pukania i zaproszenia, jak cała reszta. Okazało się, że organizatorem
imprezy jest sam Tyler Harris, co wcale nie zdziwiło Justina. Dzieciaki takie
jak on zrobią wszystko, by pokazać innym swoją wyższą pozycję społeczną.
Kolorowe światła raziły w oczy.
Wokół rozlegały się wiwaty, a tłum falował w rytm muzyki. Białe koszulki i zęby
mieniły się na fioletowo w blasku reflektorów. Rozejrzał się dookoła, przyglądając
się obcym twarzom. Próbował odszukać wśród nich Shailene. Spocone ciała obijały
się o niego, gdy przepychał się między tańczącymi, upitymi nastolatkami. W
powietrzu unosił się odór stężonej wódki, zmieszany z zapachem nikotyny i świeżej
trawki. Przez moment zastanawiał się, co on tam w ogóle robił. Chyba był już za
stary na domówki.
W pewnym momencie uderzył w
kogoś, a kiedy tylko zorientował się, kim była ta osoba, zamarł. Zamrugał gwałtownie,
bowiem mógłby przysiąc, że to popaprany sen. Przed chłopakiem stał postawny
mężczyzna. Ten sam, którego spotkał pod motelem. Tym razem miał na sobie czarny
sweter oraz dżinsy. W takim stroju wyglądał na wyluzowanego. Przypominał
zwykłego gościa, który przyszedł się zabawić.
- A nie mówiłem? - spytał, śmiejąc
się pod nosem. Rozłożył szeroko ręce na boki, niczym ptak szykujący się do
lotu. Nie odezwał się więcej. Ukazał rządek białych zębów i puścił do Justina
oczko. Zanim Justin otrząsnął się z szoku, nieznajomy zniknął w tłumie, ciągnąc
za rękę dobrze znaną szatynowi blondynkę. Nie mógł uwierzyć, że Stephanie
zaprosiła właśnie jego. Jakim cudem udało jej się go znaleźć?
Stał jak słup soli, dopóki nie
zrozumiał, że dalsze szukanie bruneta nie ma najmniejszego sensu. Jeśli było im
pisane spotkać się po raz trzeci, to kiedyś ich drogi na pewno się przetną.
Wcześniej, lub później. Okręcił się wokół własnej osi, w celu przemieszczenia
się do barku. Musiał się napić, inaczej nie wytrzyma bez żadnego towarzystwa.
Na jego szczęście przy ladzie siedziała Shailene. Poznał ją bez problemu. Nawet,
jeśli była zwrócona do niego tyłem, wiedział, że to właśnie ona. Wystarczyło spojrzeć
na brązowe, sięgające barków włosy i zgrabną sylwetkę. Nogi same zaprowadziły
go do dziewczyny.
Albo się pogodzą, albo jeszcze
bardziej skłócą. No cóż, warto było spróbować.
Zajął wolne miejsce obok niej i
okręcił się w jej kierunku. Dzięki temu mógł zajrzeć prosto w twarz szatynki.
Leniwie przeniosła na niego niebiesko-zielone tęczówki, ale nawet nie mrugnęła.
Jej szczęka drgała tak mocno, jakby chroniła się przed wyrzuceniem z siebie
słów, które pragnęła przekazać Justinowi. Długo zastanawiał się nad tym, jak
powinien rozpocząć rozmowę. Nie widział sensu w przepraszaniu jej, bowiem w tym
przypadku obie strony zawiodły.
- Zatańczysz? - oblizał pośpiesznie
wargi, nie spuszczając spojrzenia z towarzyszki, choćby na sekundkę. Jej twarz
nie wyrażała żadnych emocji, mięśnie były napięte, niczym struny w gitarze.
Szatyn uśmiechnął się krzywo,
prosząc w duchu, aby nie odmówiła. Jak zwykle przeliczył się. Shailene pokręciła
głową i szykowała się do odejścia. Justin Bieber nie poddawał się tak łatwo. Złapał
ją w talii i przyciągnął do siebie. Wykonał tę czynność tak szybko i zwinnie, że
gdyby nie jego silne ramiona, pewnie runęłaby na ziemię. Przełknęła nerwowo ślinę,
wiedząc, że bliskość Justina ponownie uwolni uśpione motylki w jej brzuchu. Nie
chciała tego. Broniła się przed tym uczuciem, a i tak za każdym razem wypływało
na wierzch.
Nachylił się do niej i szepnął:
- Jeden taniec. Potem jesteś
wolna.
Tym razem nie pytał o pozwolenie.
Brał to, co mu się należało.
~*~
OHO! ZDECYDOWANIE ZASŁUŻYLIŚCIE, WIĘC MACIE ODE MNIE W PREZENCIE KOLEJNY ROZDZIAŁ!
Widzicie, jednak potraficie się zmobilizować. Od piątku pod rozdziałem pojawiło się 30 komentarzy, co zazwyczaj udawało się dopiero po tygodniu! Błagam was, trzymajcie tak dalej to i rozdziały będą pojawiać się częściej. Współpracujmy ze sobą, haha!
Mamy święta, więc chciałabym was życzyć wesołego jajka, mokrego dyngusa i tak dalej (nie umiem składać życzeń, ups). Życzę wam też, żebyście ze mną wytrzymali (bo zamierzam napisać 3 części Opiekuna). Więc cierpliwości moi kochani!
KOCHAM WAS ♥♥♥
P.S Napiszcie co sądzicie o rozdziale, co wam się podoba, czego chcecie więcej. To naprawdę pomaga przy pisaniu. W dodatku mogę wam zdradzić, że w następny rozdziale BĘDZIE OGIEŃ!
Super rozdział nie mogę się doczekać kolejnego :* wesołych świąt kochanie / @Vejtaszewska
OdpowiedzUsuńCudo, zresztą jak zwykle ;) ❤ Czekam na więcej! @kunegunda99
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :) Justin oczywiście pewny siebie. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale zatańczą ze sobą. Oczekuje zbliżenia! Nie zawiedź mnie haha. Nie moge już sie doczekać nn. Życzę Ci duuuużo weny do pisania i Wesołych Świąt Wielkanocnych!
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
końcówka najlepsza <3
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ. Mam nadzieję,że Justin I shail się pogodza. nie mogę się doczekać dalszych części. -heNatalczii
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńo Boże, jaki cudowny!
OdpowiedzUsuńcoś się wydarzy podczas tego tańca - czuję to!
dodaj nam jak najszybciej kolejny, bo umrę! :(
ciekawa jestem co to za 'ogień' <3
@saaalvame
Będzie ogień? Brzmi ciekawie :D rozdział jest świetny!! Czekam na jakiś "słodki" rozdział w którym na końcu nie będzie jakiegoś strasznego 'bum' :D czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńNsxnisnxos zowsiw������ /@melodiime
OdpowiedzUsuńświetny!!! czekam na nn :) @Mika69_1D xoxo
OdpowiedzUsuńONI MUSZĄ SIĘ POCAŁOWAĆ!!! AAA!!!
OdpowiedzUsuńOjeeeju, nie mogę się nigdy nasycić i najeść tymi rozdziałami tu, czuję, że są po prostu za krótkie jak dla mnie. Albo za długie odstępy między ich dodawaniem są xd Czuję, że po tej imprezie może coś się zacząć układać między tą dwójką. I tego właśnie potrzebuję! Ich razem <3 Justina i Shai.
OdpowiedzUsuńŚwietny!nie moge się doczekac nowego
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
O matko! Jestes geniuszem!! :** ale kiedy jakaś słodka scenka? :(
OdpowiedzUsuńjuż niedługo! cierpliwości, hehe
UsuńPodoba mi sie taki uklad! :D jaka na scena na koncu.. ahh <3 Juz myslalam,, ze w koncu ja pocaluje, ale oczywiscie znowu sie przeliczylam ;) pptrafisz trzymac w napieciu! :D
OdpowiedzUsuńDzieki za rozdzial, jast swietny ( jak zawsze ) ;)
X.O.X.O
PS. Your forever.
Hajajahhahha, genialny, czekam na ten ogień 😂😂😂😂😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńShail mogłaby juz poznać prawdę :) czekam na to
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial*.* poczatek taki smutny a potem aww :D uwielbiam jak dogryzaja sobie hihi ciekawa jestem co bedzie w kolejnym przez ta boska koncowke noo mam tyle mysli ze to mnie juz powoli zjada :P czekam na kolejny z wieeelka niecierpliwoscia :* @nxd69
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze :) Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńnareszcie!
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze :)
zapraszam do siebie :)
pojawił się zwiastun:D
http://art-of-killing.blogspot.com
Ekstra ! Czekam na kolejny ! :)
OdpowiedzUsuńKurwa ja chce Justina tu i teraz!
OdpowiedzUsuńProsze niech jeszcze poczekaja ze swoimi uczuciami! Jest za wczesnie! :((
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny!
HALO, KIEDY SIĘ ONI WRESZCIE POCAŁUJĄ? XD
OdpowiedzUsuńBoziu ale cudownie! Chce slodka scenke! XD
OdpowiedzUsuńomg idealna końcówka asdfgh /imqxen
OdpowiedzUsuńŚwietny! Cudowna końcówka fsdagsd
OdpowiedzUsuńWOOOW no niezle wybacz,ale znowu wyszlo tak,ze czytalam kilkaa rozdzialow naraz mam nadzieje,ze to ci nie przeszkadza,ze juz tu skomentuje kuuuurde no to sie zadzialo (podsumowywujac 10-12) juz sie balam,ze ten koles z psem cos jej zrobi jak dobrze,ze Justin ja uratowal (znowu) no a tu no no no ciekawa jestem co bedzie dalej jak potoczy sie ten ich taniec oby sie pogodzili chociaz na chwile bo to w sumie wiecej niz pewne,ze wkrotce i tak znowu sie pokloca...ciekawe kiedy Justin powie jej prawde po co sie zjawil chyba nie predko skoro maja byc 3 czesci (co mnie mega cieszy) to troche poczekamy na to,ale to naprawde bardzo dobrze ahh i jeszcze ta wczesniejsza ich scena w pokoju u Justina no myslalam,ze chociaz sie pocaluja haha powstrzymal sie no coz....jak dla mnie wiecej takich scen z checia poczytam troche bez sensu moze ten moj komentarz,ale to mam nadzieje nie problem pozdrawiam i czekam na nowy ♥
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam czytać i to ff jest takie baskjajjddjjdhdh rozdział wspaniały *-* Ja osobiście uwielbiam jak oni się tak sprzeczaja ^^ czekam na następny !
OdpowiedzUsuńNaprawdę swietny rozdział! Czekam na następny (:
OdpowiedzUsuńBoże kocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na next 💕💕
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny x
OdpowiedzUsuńGe-nial-ny!!!!!
OdpowiedzUsuń