niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział dwunasty

Drzwi zamknęły się, a ich głośne trzaśnięcie odbiło się od ścian echem, uderzając prosto w Justina. Musiał dać ujście wciąż narastającej złości, bo w innym wypadku chyba eksplodowałby z jej nadmiaru w organizmie. Zdawał sobie sprawę, że powoli zbliża się do punktu kulminacyjnego. Zacisnął dłoń w pięść i z całej siły, jaką w sobie zebrał, uderzył w pobliską ścianę. Odpowiedział mu głuchy odgłos. Wcale nie poczuł wyczekiwanej ulgi. Powtórzył czynność jeszcze raz, a potem robił to bezustannie, dopóki nie odczuł bólu. Rozprostował palce i spuścił na nie wzrok. Z obdartych do krwi kostek sączyła się strużka szkarłatnej cieczy. Nie przejął się tym faktem, tylko syknął, bowiem wciąż odczuwał pieczenie.
Rzucił się na łóżko i zdrową ręką wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy. Musiał sobie ulżyć, a to był jedyny sposób. Przynajmniej tak mu się wydawało. Nikt przecież nie uzna go za wariata, bo tylko on znajdował się w pokoju. Tylko on mógł uważać, że zwariował. Odblokował urządzenie i z pamięci wpisał dziewięć cyfr. Ulokował komórkę między uchem, a barkiem. Czekał, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że nikt nie odbierze. Po paru długich sygnałach, usłyszał utęskniony głos. Na usta Justina momentalnie wkradł się uśmiech. Łzy zalśniły w brązowych tęczówkach. Nie mógł uwierzyć, że po tak długim czasie, rana nadal się nie zabliźniła. Wręcz przeciwnie, stała się jeszcze większa i głębsza.
- Bonjour, dodzwoniłeś się do Wesleya. Nie licz, że oddzwoni i nie marnuj czasu na nagrywanie wiadomości.
Po tych słowach w uszach szatyna rozbrzmiało piknięcie, przyzwalające na zostawienie wiadomości głosowej. Czuł wewnętrzną potrzebę wygadania się. Musiał wyrzuci z siebie wszystkie negatywne emocje, jakie wywołała Shailene. Najlepszym powiernikiem wydawał się telefon nieżyjącego przyjaciela. Justin musiał być nieźle zdesperowany, skoro myślał o rozmowie z nieboszczykiem. Mimo wszystko liczył na to, że Wes gdzieś z góry patrzy na niego i postanowi go wysłuchać.
- Jestem kompletnym wariatem. Nagrywam się, chociaż wiem, że nigdy tego nie odsłuchasz. Nawet za żywych byś tego nie zrobił - zaśmiał się pod nosem. Wlepił czekoladowe tęczówki w sufit, który okazał się bardziej nudny, niż ostatnio. - Ciężko mi bez ciebie, wiesz? Twoja mała siostra doprowadza mnie do szału, a twój zabójca łazi bezkarnie po ulicy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafię nic zrobić. Skurwiel zawsze jest kilka kroków przede mną. Ale wreszcie mi się uda. Wiesz dlaczego? Bo mam motywację. Ty jesteś moją motywacją, Wesley - pociągnął niedbale nosem.
Nie wiadomo skąd, po policzku szatyna spłynęła łza. Naprawdę tęsknił za tym szajbusem. Niezdarnie starł ją wierzchem dłoni, brudząc się przy okazji krwią, która nadal wypływała z kostek.
- Jesteś moim bratem, zawsze nim będziesz.
Nie mógł wydusić z siebie czegokolwiek więcej. Głos mu się załamał i nie potrafił nad nim zapanować. Odkaszlnął, próbując wrócić do naturalnej barwy. Wcisnął czerwoną słuchawkę na ekranie i rzucił telefon gdzieś na bok.
O dziwo ten monolog naprawdę mu pomógł. Poczuł jakby jego dusza zrzuciła z siebie kilkanaście kilo. Nie wiedział, kiedy zasnął. Obudził się na boku, ze zdrętwiałą ręką, ulokowaną pod głową. Przetarł dłonią zmęczoną i zaspaną twarz, po czym rzucił wzrokiem dookoła. Wciąż miał na sobie ubrania. Biała, wygnieciona koszulka przylgnęła do jego ciała, a jasne dżinsy wydawały się bardziej obcisłe niż zawsze.
Podniósł się do pozycji siedzącej. Nie miał pomysłu, co powinien ze sobą począć. Był nie do życia. Mimo kilkugodzinnego snu, wcale się nie wyspał. Zdawał sobie sprawę, że jeśli spróbuje ponownie się zdrzemnąć, chociaż na minutkę, i tak mu się nie uda.
Odpuścił sobie odpoczynek. Wstał i zgarnąwszy z szuflady ubrania, poszedł do łazienki się odświeżyć. Jakieś pięć minut później wyszedł z wnętrza małego pomieszczenia, jak nowo narodzony. Tego dnia postawił na czarną bluzę i spodnie w tym samym kolorze. Niepoukładane włosy schował pod czapką z daszkiem.
Zbiegł po schodach na dół i od razu usłyszał jakieś rozmowy. Nie miał przy sobie zegarka, ale po pogodzie na zewnątrz wywnioskował, że może dochodzić południe. Zmarszczył brwi, bowiem był typem rannego ptaszka. Musiał być poważne znużony, skoro spał tak długo. O tej godzinie w mieszkaniu mógł zastać jedynie Shailene, ponieważ Moira pracowała bezustannie. Po śmierci męża, zajęła się zarządzaniem firmą, czując, że właśnie tak odpłaci się ukochanemu.
Tak jak się spodziewał, w kuchni zastał Shail w towarzystwie Stephanie. W ogóle nie miał ochoty na kolejne starcie z tą małolatą, ale pragnienie wydawało się silniejsze. Obie dyskutowały głośno, lecz nie próbował rozstrzygnąć, na jaki temat.
- Cześć dziewczyny - mruknął zachrypłym od spania głosem. Przemknął do lodówki, by wyciągnąć z niej butelkę wody mineralnej, a potem wypił ją niemal do dna. Po części czuł się jak na kacu, a przecież od dawna nie ruszał alkoholu. Może to tylko kac moralny?
Odpowiedziała mu blondynka, ale właściwie tego oczekiwał. Shailene na pewno wciąż była na niego wściekła i nie zamierzała się do niego odzywać.
- Właśnie rozmawiałyśmy o imprezie, może masz ochotę wpaść? - spytała Steph, ukazując rządek białych zębów. Jasne loki opadały na jej czoło, przysłaniając brązowe tęczówki, jednak nie przeszkadzało to dziewczynie. Justin uniósł brwi, dokładnie przyglądając się reakcji panny Queen. Oczy niemal wyleciały jej z orbit. Chłopak stłumił śmiech i odkaszlnął.
- Zaprosiłaś już jednego faceta, nie wystarczy ci? – Shailene oparła dłonie na biodrach, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Była zła, jednak nie chciała tego okazywać przy przyjaciółce. - Justin na pewno ma lepsze rzeczy do roboty - spojrzała na niego krótko, lekceważąco. Prosiła w duchu, aby się nie zgodził, jednak on jak zawsze musiał zrobić jej na przekór.
- Wręcz przeciwnie. Przyjdę - powiedział, uśmiechając się triumfalnie. Nawet nie zerknął na Shailene. Stephanie domyśliła się, że ich relacje pogorszyły się i spadły do poniżej zera. Westchnęła. Zawsze pomagała, kiedy miała okazję i również tym razem zamierzała zażegnać ten spór.
- Nie wiem, o co wam poszło, ale na kilometr widać, ze coś jest nie tak - wydusiła z siebie stanowczym tonem. Nagle jej twarz zaczęła przypominać kamienny posąg. - Buziak na zgodę i koniec konfliktu? - zapytała entuzjastycznie z nadzieją w głosie. Oczy blondynki lśniły jak u szczeniaka i wydęła dolną wargę, by wyglądać na smutną.
- Z nim? - prychnęła Shailene. - W życiu.
Po raz kolejny Justin miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Powstrzymał się, choć przyszło mu to z trudem. Udawał, że uraziła go ta wypowiedź. Nie czekał z odpowiedzią, była oczywista. Jeśli Shailene zamierzała zachowywać się w stosunku do niego wrednie, odpłaci jej tym samym. Tylko dwa razy mocniej. Też potrafił być niemiły, chociaż z tej strony jeszcze go nie znała.
- Jesteś pewna? - podrapał się po podbródku, jakby się nad czymś zastanawiał. - Wydaję mi się, że kilka dni temu niemal o to błagałaś - wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu i puścił jej oczko. Z wrażenia rozchyliła wargi, ale nie wydostał się z nich żaden dźwięk. W milczeniu patrzyła na Justina i dostrzegł w tęczówkach dziewczyny rządzę mordu. To tylko spotęgowało satysfakcję, jaką odczuł. Wygrał to starcie! - Nieważne - machnął ręką, jakby przed chwilą nie zdradził Stephanie, że jednak podobał się Shailene. - Zostawiam was, drogie panie. Mam parę spraw do załatwienia - ukłonił się teatralnie i wyszedł, zostawiając za sobą dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
Shailene miała przeogromną ochotę zedrzeć ten parszywy uśmiech z jego twarzy. Pieprzony Pan Idealny! Gdyby tylko mogła, powyrywałaby mu wszystkie włosy z czubka głowy. W oczach Queen błyskał gniew. Bała się, że Stephanie zacznie zadawać krępujące pytania, a ostatnie, czego pragnęła, to odpowiadanie na nie. Sama nie mogła zdefiniować swoich uczuć, a co dopiero ujawniać je światu. Na szczęście blondynka tylko wzruszyła ramionami. Shail podziękowała jej w duchu, że chociaż raz w życiu zrozumiała.
- Skoro ten kretyn wyszedł, muszę się czymś zająć - odezwała się, tym samym przerywając milczenie. W głowie układała plan doskonały. Jeśli się uda, pozna całą prawdę. - Jeśli Justin wróci, krzycz! - powiedziała, cmokając przelotnie koleżankę w policzek. Stephanie spojrzała na nią jak na wariatkę. Shailene pognała do pokoju na górze, słysząc za plecami głośne: „Co?”. Nie odpowiedziała, za bardzo pogrążyła się w swoim misternym planie.
Musiała tylko odnaleźć numer do dowództwa Justina i Wesleya. Okazało się to o wiele łatwiejsze, niż przypuszczała. Szybko przepisała ciąg cyfr, który znalazła w Internecie na telefon i modliła się, aby ktoś odebrał. Jeden sygnał, drugi, trzeci… Przestała wierzyć i już miała się rozłączyć, gdy nagle usłyszała niski, z pewnością męski głos.
- Słucham? - zapytał znudzonym tonem, jakby rozmowa z kimś, była ostatnią rzecz, na jaką właśnie miał ochotę. Odkaszlnęła nieznacznie, by przybrać inną barwę głosu. Musiał przecież uwierzyć, że rozmawia z Moirą Queen, a nie jej osiemnastoletnią córką.
- Dzień dobry, z tej strony Moira Queen, matka Wesleya - powiedziała, starając się brzmieć niczym swoja matka, która niemal zawsze używała służbowego tonu. - Zdaję sobie sprawę, że mój syn wyjechał na akcję, ale od jakiegoś czasu nie dostałam żadnego listu. Zaczynam się martwić. Wszystko z nim w porządku? – wydusiła z siebie, trochę szybciej, niż chciała. Denerwowała się, że dowódca przejrzał ją na wylot, gdy między nimi zawisła krępująca, męcząca cisza.
- Przykro mi, ale Wesley zwolnił się ze służby kilka miesięcy temu. Razem ze swoim kolegą.
- Justinem? - spytała, a jej oczy otworzyły się szeroko, przypominając dwie pięciozłotówki. Znowu nic nie rozumiała. Wszystko stało się jeszcze bardziej pogmatwane. Dlaczego uciekli? Jaki mieli w tym cel?
- Tak - usłyszała.
W głowie Shailene zapanował chaos. Rozbolała ją czaszka od nadmiaru myśli. Bez zastanowienia rozłączyła się i odrzuciła telefon na bok. Miała ochotę rozpłakać się z bezradności. Zastanawiała się, gdzie do cholery podziewał się jej brat, dlaczego nie wrócił, po co przysłał tu Justina. Zamiast wyjaśnić sytuację, stała się ona bardziej skomplikowana. Dawno nie czuła się tak beznadziejnie. W umyśle Shail pojawiły się same czarne scenariusze i za żadne skarby nie mogła się ich pozbyć, tak głęboko utkwiły w jej mózgu.

Muzyka dudniła tak głośno, że bez problemu usłyszał ją, gdy parkował auto na końcu ulicy. Tylko tam udało znaleźć mu się wolne miejsce, choć i tak uznał to za jakiegoś rodzaju cud. Wszedł do mieszkania bez pukania i zaproszenia, jak cała reszta. Okazało się, że organizatorem imprezy jest sam Tyler Harris, co wcale nie zdziwiło Justina. Dzieciaki takie jak on zrobią wszystko, by pokazać innym swoją wyższą pozycję społeczną.
Kolorowe światła raziły w oczy. Wokół rozlegały się wiwaty, a tłum falował w rytm muzyki. Białe koszulki i zęby mieniły się na fioletowo w blasku reflektorów. Rozejrzał się dookoła, przyglądając się obcym twarzom. Próbował odszukać wśród nich Shailene. Spocone ciała obijały się o niego, gdy przepychał się między tańczącymi, upitymi nastolatkami. W powietrzu unosił się odór stężonej wódki, zmieszany z zapachem nikotyny i świeżej trawki. Przez moment zastanawiał się, co on tam w ogóle robił. Chyba był już za stary na domówki.
W pewnym momencie uderzył w kogoś, a kiedy tylko zorientował się, kim była ta osoba, zamarł. Zamrugał gwałtownie, bowiem mógłby przysiąc, że to popaprany sen. Przed chłopakiem stał postawny mężczyzna. Ten sam, którego spotkał pod motelem. Tym razem miał na sobie czarny sweter oraz dżinsy. W takim stroju wyglądał na wyluzowanego. Przypominał zwykłego gościa, który przyszedł się zabawić.
- A nie mówiłem? - spytał, śmiejąc się pod nosem. Rozłożył szeroko ręce na boki, niczym ptak szykujący się do lotu. Nie odezwał się więcej. Ukazał rządek białych zębów i puścił do Justina oczko. Zanim Justin otrząsnął się z szoku, nieznajomy zniknął w tłumie, ciągnąc za rękę dobrze znaną szatynowi blondynkę. Nie mógł uwierzyć, że Stephanie zaprosiła właśnie jego. Jakim cudem udało jej się go znaleźć?
Stał jak słup soli, dopóki nie zrozumiał, że dalsze szukanie bruneta nie ma najmniejszego sensu. Jeśli było im pisane spotkać się po raz trzeci, to kiedyś ich drogi na pewno się przetną. Wcześniej, lub później. Okręcił się wokół własnej osi, w celu przemieszczenia się do barku. Musiał się napić, inaczej nie wytrzyma bez żadnego towarzystwa. Na jego szczęście przy ladzie siedziała Shailene. Poznał ją bez problemu. Nawet, jeśli była zwrócona do niego tyłem, wiedział, że to właśnie ona. Wystarczyło spojrzeć na brązowe, sięgające barków włosy i zgrabną sylwetkę. Nogi same zaprowadziły go do dziewczyny.
Albo się pogodzą, albo jeszcze bardziej skłócą. No cóż, warto było spróbować.
Zajął wolne miejsce obok niej i okręcił się w jej kierunku. Dzięki temu mógł zajrzeć prosto w twarz szatynki. Leniwie przeniosła na niego niebiesko-zielone tęczówki, ale nawet nie mrugnęła. Jej szczęka drgała tak mocno, jakby chroniła się przed wyrzuceniem z siebie słów, które pragnęła przekazać Justinowi. Długo zastanawiał się nad tym, jak powinien rozpocząć rozmowę. Nie widział sensu w przepraszaniu jej, bowiem w tym przypadku obie strony zawiodły.
- Zatańczysz? - oblizał pośpiesznie wargi, nie spuszczając spojrzenia z towarzyszki, choćby na sekundkę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, mięśnie były napięte, niczym struny w gitarze.
Szatyn uśmiechnął się krzywo, prosząc w duchu, aby nie odmówiła. Jak zwykle przeliczył się. Shailene pokręciła głową i szykowała się do odejścia. Justin Bieber nie poddawał się tak łatwo. Złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. Wykonał tę czynność tak szybko i zwinnie, że gdyby nie jego silne ramiona, pewnie runęłaby na ziemię. Przełknęła nerwowo ślinę, wiedząc, że bliskość Justina ponownie uwolni uśpione motylki w jej brzuchu. Nie chciała tego. Broniła się przed tym uczuciem, a i tak za każdym razem wypływało na wierzch.
Nachylił się do niej i szepnął:
- Jeden taniec. Potem jesteś wolna.

Tym razem nie pytał o pozwolenie. Brał to, co mu się należało.

~*~
OHO! ZDECYDOWANIE ZASŁUŻYLIŚCIE, WIĘC MACIE ODE MNIE W PREZENCIE KOLEJNY ROZDZIAŁ! 
Widzicie, jednak potraficie się zmobilizować. Od piątku pod rozdziałem pojawiło się 30 komentarzy, co zazwyczaj udawało się dopiero po tygodniu! Błagam was, trzymajcie tak dalej to i rozdziały będą pojawiać się częściej. Współpracujmy ze sobą, haha! 

Mamy święta, więc chciałabym was życzyć wesołego jajka, mokrego dyngusa i tak dalej (nie umiem składać życzeń, ups). Życzę wam też, żebyście ze mną wytrzymali (bo zamierzam napisać 3 części Opiekuna). Więc cierpliwości moi kochani! 
KOCHAM WAS ♥♥♥

P.S Napiszcie co sądzicie o rozdziale, co wam się podoba, czego chcecie więcej. To naprawdę pomaga przy pisaniu. W dodatku mogę wam zdradzić, że w następny rozdziale BĘDZIE OGIEŃ! 

36 komentarzy:

  1. Super rozdział nie mogę się doczekać kolejnego :* wesołych świąt kochanie / @Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, zresztą jak zwykle ;) ❤ Czekam na więcej! @kunegunda99

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział :) Justin oczywiście pewny siebie. Mam nadzieje, że w następnym rozdziale zatańczą ze sobą. Oczekuje zbliżenia! Nie zawiedź mnie haha. Nie moge już sie doczekać nn. Życzę Ci duuuużo weny do pisania i Wesołych Świąt Wielkanocnych!
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. końcówka najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDOWNY ROZDZIAŁ. Mam nadzieję,że Justin I shail się pogodza. nie mogę się doczekać dalszych części. -heNatalczii

    OdpowiedzUsuń
  6. o Boże, jaki cudowny!
    coś się wydarzy podczas tego tańca - czuję to!
    dodaj nam jak najszybciej kolejny, bo umrę! :(
    ciekawa jestem co to za 'ogień' <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  7. @biebspurplestar5 kwietnia 2015 21:16

    Będzie ogień? Brzmi ciekawie :D rozdział jest świetny!! Czekam na jakiś "słodki" rozdział w którym na końcu nie będzie jakiegoś strasznego 'bum' :D czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nsxnisnxos zowsiw������ /@melodiime

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny!!! czekam na nn :) @Mika69_1D xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. ONI MUSZĄ SIĘ POCAŁOWAĆ!!! AAA!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojeeeju, nie mogę się nigdy nasycić i najeść tymi rozdziałami tu, czuję, że są po prostu za krótkie jak dla mnie. Albo za długie odstępy między ich dodawaniem są xd Czuję, że po tej imprezie może coś się zacząć układać między tą dwójką. I tego właśnie potrzebuję! Ich razem <3 Justina i Shai.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny!nie moge się doczekac nowego
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko! Jestes geniuszem!! :** ale kiedy jakaś słodka scenka? :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Podoba mi sie taki uklad! :D jaka na scena na koncu.. ahh <3 Juz myslalam,, ze w koncu ja pocaluje, ale oczywiscie znowu sie przeliczylam ;) pptrafisz trzymac w napieciu! :D

    Dzieki za rozdzial, jast swietny ( jak zawsze ) ;)

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hajajahhahha, genialny, czekam na ten ogień 😂😂😂😂😍😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  16. Shail mogłaby juz poznać prawdę :) czekam na to

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział :D czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Swietny rozdzial*.* poczatek taki smutny a potem aww :D uwielbiam jak dogryzaja sobie hihi ciekawa jestem co bedzie w kolejnym przez ta boska koncowke noo mam tyle mysli ze to mnie juz powoli zjada :P czekam na kolejny z wieeelka niecierpliwoscia :* @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział świetny jak zawsze :) Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  20. nareszcie!
    czekam na dalsze :)
    zapraszam do siebie :)
    pojawił się zwiastun:D
    http://art-of-killing.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Ekstra ! Czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurwa ja chce Justina tu i teraz!

    OdpowiedzUsuń
  23. Prosze niech jeszcze poczekaja ze swoimi uczuciami! Jest za wczesnie! :((
    Rozdzial swietny!

    OdpowiedzUsuń
  24. HALO, KIEDY SIĘ ONI WRESZCIE POCAŁUJĄ? XD

    OdpowiedzUsuń
  25. Boziu ale cudownie! Chce slodka scenke! XD

    OdpowiedzUsuń
  26. omg idealna końcówka asdfgh /imqxen

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny! Cudowna końcówka fsdagsd

    OdpowiedzUsuń
  28. WOOOW no niezle wybacz,ale znowu wyszlo tak,ze czytalam kilkaa rozdzialow naraz mam nadzieje,ze to ci nie przeszkadza,ze juz tu skomentuje kuuuurde no to sie zadzialo (podsumowywujac 10-12) juz sie balam,ze ten koles z psem cos jej zrobi jak dobrze,ze Justin ja uratowal (znowu) no a tu no no no ciekawa jestem co bedzie dalej jak potoczy sie ten ich taniec oby sie pogodzili chociaz na chwile bo to w sumie wiecej niz pewne,ze wkrotce i tak znowu sie pokloca...ciekawe kiedy Justin powie jej prawde po co sie zjawil chyba nie predko skoro maja byc 3 czesci (co mnie mega cieszy) to troche poczekamy na to,ale to naprawde bardzo dobrze ahh i jeszcze ta wczesniejsza ich scena w pokoju u Justina no myslalam,ze chociaz sie pocaluja haha powstrzymal sie no coz....jak dla mnie wiecej takich scen z checia poczytam troche bez sensu moze ten moj komentarz,ale to mam nadzieje nie problem pozdrawiam i czekam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzisiaj zaczęłam czytać i to ff jest takie baskjajjddjjdhdh rozdział wspaniały *-* Ja osobiście uwielbiam jak oni się tak sprzeczaja ^^ czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  30. Naprawdę swietny rozdział! Czekam na następny (:

    OdpowiedzUsuń
  31. Boże kocham to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na next 💕💕

    OdpowiedzUsuń