Ulice o tej godzinie, w tym
miejscu praktycznie zawsze świeciły pustkami. Dlatego zaczął coś podejrzewać,
gdy niespodziewanie znikąd pojawił się kolejny wóz. Był niczym widmo, które niespodziewanie zjawia się na drodze w horrorach. Odruchowo docisnął gazu, przez co strzałka
na liczniku szybko urosła do około 200km/h. Spokojnie obserwował w bocznym
lusterku światła nadjeżdżającego, niezidentyfikowanego pojazdu. Z każdym
kolejnym metrem wydawały się zwiększać, przez co raziły chłopaka w oczy.
Rozumiał, że spotkanie twarzą w twarz w tym przypadku jest nieuniknione.
Westchnąwszy, powlókł spojrzenie
na nieświadomą zagrożenia Shailene. Zaciskała mocno szczękę, lustrując wzrokiem
okolice. Wszystkie kontury zlały się w jedną całość i nie potrafiła nawet odróżnić
kolorów. Mimo to, nawet nie poczuła, że jadą tak szybko, niczym kierowcy
rajdowi.
- Shail - rzucił krótko, jednak
nie raczyła na niego chociażby zerknąć. Kompletnie go ignorowała, wmawiając
sobie, że głos, który słyszała to tylko wytwór jej wyobraźni. Nie zwracała na
niego uwagi, co dodatkowo go zezłościło. Jakby nie miał już za dużo problemów
na głowie. - Posłuchaj mnie - podniósł nieco ton, równocześnie łapiąc na oślep
ramię dziewczyny. Praktycznie zmusił ją, aby obdarowała go spojrzeniem
szerokich źrenic. Prychnęła pod nosem. - Zaraz coś się stanie. Kiedy powiem już,
musisz się schylić jak najniżej potrafisz, rozumiesz? – wytłumaczył pośpiesznie,
oblizał wargi i znów zerknął na lusterko.
Samochód siedział im na ogonie.
Dopiero wtedy zauważył, że auto miało srebrny lakier, który błyszczał pod
wpływem światła księżyca. Wywnioskował, że to Porsche, ale nie mógł być pewien.
Było zbyt ciemno, aby dostrzec rejestrację.
- Zwariowałeś? Nie będę… - nie
dane było jej dokończy , ponieważ Justin gwałtownie skręcił, wjeżdżając na sąsiadujący
pas.
- To nie żarty - pokręcił głową.
Shailene wybuchła śmiechem i popukała się palcem w głowę, za co od razu została
spiorunowana wzrokiem. - Możesz jeden, jedyny, jebany raz mi zaufać?
Pokiwała głową, w zadumaniu. Z
głosu chłopaka biła taka szczerość, że mimowolnie mu uwierzyła. Jakaś część
podpowiadała Shailene, że rzeczywiście nie żartuje. Coś się działo i obawiała
się, że wcale jej się to nie spodoba.
Justin powoli zaczął puszczać
gaz, sprawiając, że auto zwolniło. Sam nie wiedział, czego powinien się
spodziewać. Wszystko było możliwe. Psychopaci byli jak psy. Atakowali, kiedy wyczuli,
chociaż odrobinę strachu. Jedną rękę ulokował przy pasku od spodni, upewniając się
czy jego broń wciąż się tam znajduję. Zawsze miał ją przy sobie, na wszelki
wypadek. O dziwo, takie wypadki zdarzały się nadzwyczaj często. Czasem miał
wrażenie, że los specjalnie podkłada mu kłody pod nogi.
Brakowało kilku metrów, aby
spotkali się z srebrnym Porsche na równej linii. Justin ciągle puszczał gaz,
gotowy na to, co może się zdarzyć. Dłoń miał gotową do szybkiego wyciągnięcia
spluwy. Ale nawet nie zdążył tego zrobić.
- Już - krzyknął, uświadamiając
sobie, że to ten moment. Miał cichą nadzieję, że Shailene jednak postanowiła go
posłuchać. Inaczej nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało, na jego
zmianie.
Sam wcisnął hamulec i pochylił się
do przodu. W okolicy rozniósł się tępy dźwięk, przypominający wystrzał broni.
Justin niemal poczuł powiew wiatru, gdy kula przelatywała tuż nad czubkiem jego
głowy. W ułamku sekundy obie szyby rozpadły się na miliony kawałeczków.
Potłuczone szkło delikatnie wbiło się w naskórek chłopaka. Powoli uniósł głowę,
chcąc zrobić rozeznanie. Odetchnął z ulgą, dostrzegłszy, jak Shailene szczelnie
zasłania rękoma głowę. Zaufała mu, a to mógł nazwać jakimś postępem. Ulokował
wzrok przed sobą. Samochód, który ich zaatakował, tak po prostu odjechał, jak
gdyby nigdy nic. Justin szykował się na dłuższą walkę. Napastnik odpuścił
zdecydowanie za szybko. Coś tutaj nie grało.
I jak na zawołanie wśród
ciemności znów zaświeciły rażące światła pojazdu. Tym razem zmierzał z
naprzeciwka.
- Nie podnoś się jeszcze -
szepnął Justin i nie wiedząc, czemu, złapał rękę Shail. Chciał dodać
dziewczynie otuchy, ponieważ zauważył, że jej ciało drży od nadmiaru emocji.
Nadal nie docierało do niej, co się stało.
Porsche przejechało obok nich,
nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Szatyn próbował przyjrzeć się
kierowcy, ale jedyne, co dojrzał to czarna bluza. Taka sama, jaką miał chłopak
w kawiarni.
Strach zabraniał Shailene otworzyć
oczy. Kiedy wreszcie się na to odważyła, zobaczyła roztrzaskane szyby, oraz
Justina, który otrzepywał się z ich odłamków. Jego lewa ręka była ponacinana i
z ran sączyły się małe strumyki krwi. Otworzyła usta, ale jedyne, co się z nich
wydostało to krótki, urywany oddech. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Serce
biło tak szybko, jakby chciało połamać żebra, a krew przelewała się w żyłach z
prędkością światła. Powoli irytacja zaczynała zamieniać się w ogromny gniew.
Zanim dziewczynie udało się nawrzeszczeć na Justina, jej telefon zawibrował
gdzieś w głębi torebki.
Wyprzedził ją, sięgnął po torbę i
wyciągnął komórkę. Shailene patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami, ale była
zbyt zszokowana, aby coś z siebie wydusić. Jak śmiał? Bez wahania odczytał
wiadomość, doskonale zdając sobie sprawę, od kogo jest.
Zaczynamy
zabawę, moja droga
- przeczytał w myślach. Przełknąwszy ślinę, prędko skasował wiadomość. Nie mógł
jeszcze bardziej stresować Shailene. Gdyby poznała prawdę, jej życie obróciłoby
się do góry nogami. Nie cieszyłaby się już z wspólnych wypadów ze znajomymi czy
wolnych od szkoły dni. Wszystko stałoby się szare, niejakie, puste. Podobnie
byłoby z jej duszą.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknęła,
kiedy chłopak odłożył telefon na swoje wcześniejsze miejsce. - Co to miało znaczyć?
Dlaczego ktoś do nas strzelał? Co tu się dzieje, Justin? - wyrzuciła z siebie
na jednym tchu, zaledwie namiastkę pytań, których wciąż przybywało w głowie
szatynki.
- Nie wiem - wzruszył ramionami.
Wiedział, że zabrzmiało to niedorzecznie i był pewny, że Shailene mu nie
uwierzy. Należała do tych kobiet, które dążyły do celu po trupach, nigdy nie
odpuszczały.
- Przestań kłamać. Wiem, że to z
twojego powodu.
Przekręcił głowę tak, aby móc na
nią spojrzeć. Jej zawsze uśmiechnięte tęczówki stały się ponure. Usta układały
się w wąską linię. Mięśnie na twarzy drgały, a żyły na szyi się wyostrzył. To
była Shailene, jakiej nigdy nie chciał oglądać. Przestraszona i wściekła
zarazem.
- Powiedzmy, że mam kilka niezałatwionych
spraw - wydusił, po czym odkaszlnął.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś
jakimś gangsterem? – uniosła brwi w pytającym geście. To pytanie tak rozbawiło
Justina, że śmiech mimowolnie wydostał się z jego ust. Szybko jednak spoważniał,
widząc bojową minę towarzyszki. Potrząsnął energicznie głową.
- Niektórzy ludzie nie lubią osób
jak ja - wyjaśnił. Tym razem mówił prawdę. A przynajmniej jej połowę. Zatajanie
kilku informacji, to przecież nie kłamstwo, prawda? - Na świecie jest mnóstwo świrów.
Opadła na oparcie fotela, a z jej
ust wydostało się długie westchnięcie. Zabrakło jej sił na spieranie się o to,
kto miał rację. Jednak nie zamierzała zostawić tego w spokoju. Kiedy tylko
odpocznie, weźmie sprawy swoje ręce. Musiała dowiedzieć się prawdy, choć coś
podpowiadało jej, że to nic dobrego.
Miała wrażenie, że pod jej powiekami
niespodziewanie pojawiły się kamienie, tak ciężkie były. Oczy Shailene zamykały
się same, a ona jak na złość nie mogła położyć się do własnego łóżka. Wciąż
każdy mięsień w jej ciele drgał, a serce niespokojnie przyśpieszało na samo wspomnienie
tajemniczych okoliczności. Myśli dziewczyny krążyły wokół tego, co niedawno
miało miejsce. Nawet, jeśli usilnie próbowała, nie potrafiła tego rozszyfrować.
Mimo zmęczenia, zdawała sobie sprawę, że będzie mieć problem ze spokojnym zaśnięciem.
Dochodziła trzecia w nocy, kiedy
stanęła pod drzwiami łazienki. Z pełnych ust Shail mimowolnie wymsknęło się
lwie ziewnięcie, ale nawet nie fatygowała się zakryć ust dłonią. Złapała za
klamkę, która w tym samym momencie ustąpiła pod wpływem napierającej siły. Chciała
zrobić krok naprzód, ale coś jej to uniemożliwiło. Drobny nos Queen zderzył się
z twardą i umięśnioną klatką piersiową chłopaka. Nie chciała podnosić wzroku.
Uderzył w nią ostry zapach
morskiego żelu pod prysznic oraz gorąc dochodzący z wnętrza pomieszczenia.
Popatrzyła uważnie na twarz towarzysza, starając się nie zerkać na skórę
Justina, która wciąż lśniła od pojedynczych kropelek wody. Zdezorientowany
Bieber otworzył szerzej oczy, uniósł brwi, a na jego czole pojawiła się lwia
zmarszczka. Brązowe włosy Justina były mokre, przez co przybrały nieco
ciemniejszy odcień i tylko dodawały mu uroku. Kilka kosmyków opadało na czoło,
przyklejając się delikatnie. Tęczówki lśniły zadowoleniem i Shailene mogła
jedynie wyobrażać sobie, o czym wtedy myślał. Wywróciła oczami, nie chcąc dać
po sobie poznać, że w środku cała się zagotowała. Cóż, musiała przyznać, że
jakaś cząstka niej miała słabość do Justina i ten fakt ją przerażał. Nie
wiedziała czy chodziło o łobuzerski uśmiech, czy o czekoladowe tęczówki, które
ją pochłaniały, ale Justin Bieber miał w sobie coś, co przyciągało Shail jak
magnes.
Szatyn budową przypominał posąg
greckiego boga. Szerokie ramiona i wyrzeźbiony brzuch, od którego nie mogła
oderwać wzroku. Bezwiednie zagryzła wargę. Wokół bioder niedbale przewiązał ręcznik.
Sunęła spojrzeniem po jego smukłej sylwetce. Odniosła wrażenie, że wszystkie
tatuaże chłopaka przyglądają się jej intensywnie. Chciała poznać znaczenie
każdego z nich. Pragnęła ich dotknąć. Potrząsnęła głową, odganiając od siebie
te myśli.
Przez cały ten czas przyglądał się
badawczo towarzyszce. Czuła jak chłopak przeszywa ją wzrokiem na wylot i niemal
rozbiera do naga. Pochylił się ku niej, doprowadzając Shail do zawrotów głowy.
Usta pachniały mu miętą.
- Dobranoc, Shailene - mruknął
niskim, zachrypłym głosem. Zadarła podbródek i to okazało się błędem, bowiem
ich spojrzenia spotkały się, a ona miała wrażenie, że cały świat przestał
istnieć. Kolana momentalnie się pod nią ugięły i była to chyba najdziwniejsza
reakcja na chłopaka, z jaką miała wcześniej do czynienia. Czerwony rumieniec
oblał policzki szatynki. - Śnij o mnie - puścił do niej oczko i ciepłymi
wargami musnął jej policzek.
Zniknął w swoim tymczasowym
pokoju, pozostawiając za sobą intensywny zapach. Shailene wypuściła z ust
powietrze i zatrzasnęła drzwi łazienki. Oparła się o nie plecami i jęknęła z
zażenowania.
Duże, przezroczyste krople
deszczu spadały nieustannie na ziemię, odbijając się z hukiem od jej
powierzchni. Ciemne, niemal atramentowe chmury pokryły całe niebo, przez co na
dworze zrobiło się o wiele ciemniej, niż powinno być o tej porze. Gdzieś w
oddali zauważył błysk, a sekundę później do jego uszu dobiegł głośny grzmot.
Pogoda idealnie pasowała do jego samopoczucia.
Przeczesał dłonią grzywkę, która
mimo kaptura zdążyła zmoknąć i przykleić się do jego czoła. Niektóre krople
spływały po twarzy chłopaka, a inne po czarnej kurtce, wykonanej ze śliskiego
materiału. Ulokował dłonie głęboko w kieszeniach spodni i luźnym krokiem ruszył
przed siebie. Im więcej metrów przemierzał, tym bliżej był celu. Ogromny, szary
budynek wyłaniał się zza koron wysokich drzew. Już z daleka można wywnioskować,
że nie należał do zadbanych i zdecydowanie potrzebował remontu.
Zatrzymał się przed zardzewiałą
bramą, ulokował dłonie na kratach i pchnął stanowczo. Wokół rozległo się nieprzyjemne
dla uszu skrzypnięcie. Skrzywił się momentalnie, stawiając kolejne kroki
naprzód. Obszedł budynek dookoła. Spod kurtki wyciągnął identyfikator, który
schował tam, aby czasem się nie przemoczył. Przycisnął kartę do czytnika, a usłyszawszy
znajome piknięcie, przekroczył próg. Na powitanie uderzył w niego nieprzyjemny zapach
lekarstw, zmieszany ze starością, jaka biła od każdego pomieszczenia. Odruchowo
zakrył nos i szedł przed siebie, w głąb czarnego korytarza. Rzadko, kiedy o tej
porze mógł spotkać tutaj jakieś pielęgniarki. Dlatego właśnie wybierał godziny późno
popołudniowe. Był niczym cień. Niespostrzeżony przez nikogo, wspaniale się
maskujący i podążający za wyselekcjonowaną wcześniej osobą.
Zatrzymał się na końcu korytarza.
Metalowe drzwi również nadawały się do wymiany. Miały na sobie kilkanaście
warstw farby, która odpadała płatami na podłogę. Ponownie sięgnął po kartę i dzięki
niej mógł wejść do pomieszczenia. W środku było równie ciemno, co na zewnątrz.
Mała smuga światła wpadała do pokoju, przez niewielkie okno.
- Mamo? - spytał, mrużąc oczy, w
celu przyzwyczajenia się do mroku. Coś poruszyło się przed nosem chłopaka.
Ujrzał zarys skulonej kobiety w kącie pomieszczenia. Kucnął obok niej. Po raz
kolejny widząc ją w takim stanie, poczuł się tak, jakby ktoś dłonią ścisnął
jego serce. Miał ochotę przytulić rodzicielkę, ale jednocześnie zdawał sobie
sprawę, że nie pozwoli mu na to. Była taka krucha, bezbronna. W jednej ręce
trzymała ołówek, a w drugiej zeszyt. Wykonując szybkie ruchy, bazgrała coś na
kartce papieru.
Przelotnie rzucił na to okiem. No
tak, mógł się tego spodziewać. Portret jego wstrętnego ojca.
- Obiecuję, że to wszystko
niedługo dobiegnie końca - usiadł obok niej, podpierając plecy o lodowatą ścianę.
- Ta rodzina zapłaci za wszystko, co nam zrobiła. Queenowie pójdą na dno.
Słysząc to nazwisko kobieta
uniosła rozbiegany wzrok i spojrzała na syna. Najpierw uśmiechnęła się
troskliwie, jednak sekundę później wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Tęczówki
pociemniały, a mięśnie na twarzy napięły się.
- Mrok cię dopadł, synu - wyjęczała,
a potem oplątała ręce wokół kolan, bujając się to w tył, to w przód. - Mrok cię
dopadł - powtarzała bezustannie.
Miał wrażenie, że głowa mu
eksploduje, jeśli jeszcze raz usłyszy to paskudne zdanie.
~*~
Woho, i jak wrażenia? Jak myślicie, kim jest kierowca srebrnego Porsche? Śnilibyście byście o Justinie? Ja na pewno tak!
Na samym początku przeogromnie wam dziękuję za taką ilość wyświetleń! Sama nie mogę w to uwierzyć, ale jeszcze trochę, a będzie 20k wejść na bloga! WOW! Tylko tyle mogę powiedzieć! Poza tym komentarzy i obserwatorów też ciągle przebywa. JESTEŚCIE GENIALNI, wspominałam o tym, prawda?
Już chyba standardowo zachęcam do obserwowania @OpiekunPL, tweetowania z hasztagiem #OpiekunPL i reklamowania bloga (jestem chętna do współpracy!). To naprawdę bardzo pomaga zdobywać nowych czytelników!
Sprawa ostatnia i najważniejsza zarazem. Wiem, że wielu osobom łatwiej czyta się opowiadania na wattpad. W dodatku nie potrzeba do tego internetu (jeśli dobrze słyszałam). Jestem jak najbardziej za tym, aby Opiekun się tam pojawił, jednak niestety nie mam czasu publikować go tutaj i jeszcze na innym portalu. Stąd pytanie do was. Znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która mi pomoże i zechce dodawać rozdziały na wattpad? Byłabym wdzięczna! Jeśli znacie kogoś takiego, albo sami jesteście zainteresowani taką współpracą tweetnijcie do mnie -> @MalikDrug!
Boże, to jest cholernie pokręcone, ale mi się to podoba! <3 o co chodzi w końcówce? za co Queenowie mają zapłacić? co zrobili?
OdpowiedzUsuńOMG. już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
poproszę jakąś hot scenę z Shail i Justinem! <3
@saaalvame
Ohh! Oczywiście,że bym o nim snila! :D
OdpowiedzUsuńDzieki ze piszesz, bardzo mi ssie podoba! Nie moze doczekac sie momentu, az cos sie miedzy nimi stanie, jakis pocałunek itd :p
Czekam na nn! :*
X.O.X.O
PS. Your forever
Queenowie pójdą na dno?! Czy Justin chce coś zrobić Shailene lub zemścić się na niej lub na jej rodzinie ? Błagam odpowiedz (bo nie będę mogła spać w nocy)! Naprawde bardzo mile mnie tym zaskoczyłaś. Uwielbiam twój styl, dużą uwagę przykuwasz szczegółą, co bardzo mi się podoba. Muszę również wspomnieć o narratorze trzecioosobowym i mnóstwie jego ciekawych opisów (przykuło to moją uwagę ponieważ większość autorek fanfictions pisze w pierwszej osobie). Jednak mam jedną uwagę dotyczącą dialogów a raczej ich małą ilość. Według mnie są one bardzo ważne a w tym opowiadaniu jak już się pojawią to szybko się kończą. Oprócz tego rozdział bardzo intrygujący! Co u ciebie również cenię: jest akcja, która zapiera dech w piersiach. Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieje że Cię tym nie uraziłam! Czekam na następny xx PS. Dziękuje z całego serca tę systematyczność! Jeszcze nigdy się za tobie nie zawiodłam, zawsze dodajesz rozdziały regularnie ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. I wattpad to dobry pomysł xx
OdpowiedzUsuńAwww boski *.* czekam na kolejny z niecierpliwoscia :** @nxd69
OdpowiedzUsuńZajebiście piszesz :) Bardzo mi się podoba jak opisujesz wszystkie odczucia bohaterów. Jestem ciekawa kto chce zniszczyć rodzinę Shailene mam nadzieję że to nie Justin bo przecież on miał się nimi opiekować. Czekam na następny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie psycho rzeczy jak w końcówce. Po prostu bomba "D
OdpowiedzUsuńAww ja również bym o nim śniła, na pewno *.* Wspaniały rozdział! Ale przeraża mnie ten dziwny człowiek. Cieszę się, że nikomu nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Woah... Extra *-* Naprawdę to pokręcone, ale cudowne... Trochę się pogubiłam czy Justin ich "chroni" czy nie, ale cóż mam nadzieję, że szybko się wyjaśni ;3 Mi się już kilka razy śnił, czekam na więcej xD :3
OdpowiedzUsuńJeju wspaniały jest ten rozdział :) Ja bym śniła! Bardzo przypadło mi do gustu również zakończenie bo w końcu można dowiedzieć sie co nieco więcej o rodzinie Justina. Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny do pisania
OdpowiedzUsuń@_KidrauhlsBack_ ❤
Super ! :)
OdpowiedzUsuńAle się dzieje :D
OdpowiedzUsuńRozdział super i czekam nn
zakochalam sie przysogam
OdpowiedzUsuńOMG super tylko ten ostatni o ile sie nie myle ten ostatni akapt nie jest o Justinie?
OdpowiedzUsuńA tak wgl to super!
super ;)
OdpowiedzUsuńJustin i Shail >>>>> kim jest człowiek który aż tak bardzo chce się zemscić na tej rodzinie? czy to przed nimi Justin ma ich chronić? oby jak najszybciej pojawiły się odpowiedzi na moje pytania...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial :) @Little1Lies
OdpowiedzUsuńco to jest za rodzina ? teraz już nic nie wiem..ale świetnie, rozkręca się !
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
mega! coś się zaczyna rozkręcać! ubóstwiam do nn xoxo
OdpowiedzUsuńo Boziu ! GENIALNY <3
OdpowiedzUsuńCudowny! Pozdrawiam! @Mika69_1D xox
OdpowiedzUsuńZajebisty ❤ nie mogę doczekać sie następnego ��
OdpowiedzUsuńzaczne od tego,ze wybacz ze teraz dopiero ale wczesniej nie mialam czasu dlatego dopiero teraz przczytalam 6 i ten 7 a skomentuje juz tutaj a więc.....
OdpowiedzUsuńwoooow oba ajfkhghhgui szkoda,ze w poprzednim nic wiecej nie wydarzylo sie miedzy nimi,ale haha fajna akcja Justina w klubie xD
a ten woow no to sie dzieje...ale koncowka mnie zastanawia to Justin odwiedzil mame? jak tak no to dziwna sprawa...niby ma chronic ta rodzine a jednak planuje zemst coz ciekawe co w zwiazku z ta koncowka sie dalej wydarzy no chyba,ze to nie byl Justin (uff) ale w sumie gdyby to nie on to bys tego nie pisala wiec wychodzi na to,ze to Justin odwiedzil mame....domyslam sie ze ostatecznie i tak nic im nie zrobi bo pewnie cos bedzie miedzy nim a dziewczyna,ale zapewne to dopiero za dlugi daleki czas(chociaz mozliwe,ze sie myle) tak czy inaczej czekam juz na nowy bo chce wiedziec co bedzie dalej! ;D pozdrawiam ♥
p.s. wybacz za bledy,ale doslownie na biegu komentuje ;*
ekstra ;)
OdpowiedzUsuńGłosujcie na Collision http://sonda.hanzo.pl/sondy,241637,P804.html Bardzo mi na tym zależy!
OdpowiedzUsuńBardzo proszę o polecenie pod rozdziałem, gdziekolwiek, tego linka. Byłabym naprawdę wdzięczna.
Pozdrawiam :*
świetny rozdział, ogólnie opowiadanie zapowiada się świetnie, z resztą jak wszystkie poprzednie :)
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, weny życzę xx
Wlasnie przezytalam wszystkie rozdzialy i sadze ze to jest genialne, shippuje ich od poczatku haha, jus jest taki pewny siebie, uwielbiam go, ten koles z ta matka to jack fisher czy jak mu tam no nie? Rozgryzlam wszystko hahahaha
OdpowiedzUsuńnie chcę za wiele zdradzać, ale jesteś na dobrej drodze!
UsuńHahaha to cudownie!
UsuńO luju! To takie hsjagahjahahjaghjgjh Bardzo ciekawe.... ❤
OdpowiedzUsuń