piątek, 6 marca 2015

Rozdział siódmy



Ulice o tej godzinie, w tym miejscu praktycznie zawsze świeciły pustkami. Dlatego zaczął coś podejrzewać, gdy niespodziewanie znikąd pojawił się kolejny wóz.  Był niczym widmo, które niespodziewanie zjawia się na drodze w horrorach. Odruchowo docisnął gazu, przez co strzałka na liczniku szybko urosła do około 200km/h. Spokojnie obserwował w bocznym lusterku światła nadjeżdżającego, niezidentyfikowanego pojazdu. Z każdym kolejnym metrem wydawały się zwiększać, przez co raziły chłopaka w oczy. Rozumiał, że spotkanie twarzą w twarz w tym przypadku jest nieuniknione.
Westchnąwszy, powlókł spojrzenie na nieświadomą zagrożenia Shailene. Zaciskała mocno szczękę, lustrując wzrokiem okolice. Wszystkie kontury zlały się w jedną całość i nie potrafiła nawet odróżnić kolorów. Mimo to, nawet nie poczuła, że jadą tak szybko, niczym kierowcy rajdowi.
- Shail - rzucił krótko, jednak nie raczyła na niego chociażby zerknąć. Kompletnie go ignorowała, wmawiając sobie, że głos, który słyszała to tylko wytwór jej wyobraźni. Nie zwracała na niego uwagi, co dodatkowo go zezłościło. Jakby nie miał już za dużo problemów na głowie. - Posłuchaj mnie - podniósł nieco ton, równocześnie łapiąc na oślep ramię dziewczyny. Praktycznie zmusił ją, aby obdarowała go spojrzeniem szerokich źrenic. Prychnęła pod nosem. - Zaraz coś się stanie. Kiedy powiem już, musisz się schylić jak najniżej potrafisz, rozumiesz? – wytłumaczył pośpiesznie, oblizał wargi i znów zerknął na lusterko.
Samochód siedział im na ogonie. Dopiero wtedy zauważył, że auto miało srebrny lakier, który błyszczał pod wpływem światła księżyca. Wywnioskował, że to Porsche, ale nie mógł być pewien. Było zbyt ciemno, aby dostrzec rejestrację.
- Zwariowałeś? Nie będę… - nie dane było jej dokończy , ponieważ Justin gwałtownie skręcił, wjeżdżając na sąsiadujący pas.
- To nie żarty - pokręcił głową. Shailene wybuchła śmiechem i popukała się palcem w głowę, za co od razu została spiorunowana wzrokiem. - Możesz jeden, jedyny, jebany raz mi zaufać?
Pokiwała głową, w zadumaniu. Z głosu chłopaka biła taka szczerość, że mimowolnie mu uwierzyła. Jakaś część podpowiadała Shailene, że rzeczywiście nie żartuje. Coś się działo i obawiała się, że wcale jej się to nie spodoba.
Justin powoli zaczął puszczać gaz, sprawiając, że auto zwolniło. Sam nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Wszystko było możliwe. Psychopaci byli jak psy. Atakowali, kiedy wyczuli, chociaż odrobinę strachu. Jedną rękę ulokował przy pasku od spodni, upewniając się czy jego broń wciąż się tam znajduję. Zawsze miał ją przy sobie, na wszelki wypadek. O dziwo, takie wypadki zdarzały się nadzwyczaj często. Czasem miał wrażenie, że los specjalnie podkłada mu kłody pod nogi.
Brakowało kilku metrów, aby spotkali się z srebrnym Porsche na równej linii. Justin ciągle puszczał gaz, gotowy na to, co może się zdarzyć. Dłoń miał gotową do szybkiego wyciągnięcia spluwy. Ale nawet nie zdążył tego zrobić.
- Już - krzyknął, uświadamiając sobie, że to ten moment. Miał cichą nadzieję, że Shailene jednak postanowiła go posłuchać. Inaczej nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało, na jego zmianie.
Sam wcisnął hamulec i pochylił się do przodu. W okolicy rozniósł się tępy dźwięk, przypominający wystrzał broni. Justin niemal poczuł powiew wiatru, gdy kula przelatywała tuż nad czubkiem jego głowy. W ułamku sekundy obie szyby rozpadły się na miliony kawałeczków. Potłuczone szkło delikatnie wbiło się w naskórek chłopaka. Powoli uniósł głowę, chcąc zrobić rozeznanie. Odetchnął z ulgą, dostrzegłszy, jak Shailene szczelnie zasłania rękoma głowę. Zaufała mu, a to mógł nazwać jakimś postępem. Ulokował wzrok przed sobą. Samochód, który ich zaatakował, tak po prostu odjechał, jak gdyby nigdy nic. Justin szykował się na dłuższą walkę. Napastnik odpuścił zdecydowanie za szybko. Coś tutaj nie grało.
I jak na zawołanie wśród ciemności znów zaświeciły rażące światła pojazdu. Tym razem zmierzał z naprzeciwka.
- Nie podnoś się jeszcze - szepnął Justin i nie wiedząc, czemu, złapał rękę Shail. Chciał dodać dziewczynie otuchy, ponieważ zauważył, że jej ciało drży od nadmiaru emocji. Nadal nie docierało do niej, co się stało.
Porsche przejechało obok nich, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Szatyn próbował przyjrzeć się kierowcy, ale jedyne, co dojrzał to czarna bluza. Taka sama, jaką miał chłopak w kawiarni.
Strach zabraniał Shailene otworzyć oczy. Kiedy wreszcie się na to odważyła, zobaczyła roztrzaskane szyby, oraz Justina, który otrzepywał się z ich odłamków. Jego lewa ręka była ponacinana i z ran sączyły się małe strumyki krwi. Otworzyła usta, ale jedyne, co się z nich wydostało to krótki, urywany oddech. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Serce biło tak szybko, jakby chciało połamać żebra, a krew przelewała się w żyłach z prędkością światła. Powoli irytacja zaczynała zamieniać się w ogromny gniew. Zanim dziewczynie udało się nawrzeszczeć na Justina, jej telefon zawibrował gdzieś w głębi torebki.
Wyprzedził ją, sięgnął po torbę i wyciągnął komórkę. Shailene patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami, ale była zbyt zszokowana, aby coś z siebie wydusić. Jak śmiał? Bez wahania odczytał wiadomość, doskonale zdając sobie sprawę, od kogo jest.
Zaczynamy zabawę, moja droga - przeczytał w myślach. Przełknąwszy ślinę, prędko skasował wiadomość. Nie mógł jeszcze bardziej stresować Shailene. Gdyby poznała prawdę, jej życie obróciłoby się do góry nogami. Nie cieszyłaby się już z wspólnych wypadów ze znajomymi czy wolnych od szkoły dni. Wszystko stałoby się szare, niejakie, puste. Podobnie byłoby z jej duszą.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknęła, kiedy chłopak odłożył telefon na swoje wcześniejsze miejsce. - Co to miało znaczyć? Dlaczego ktoś do nas strzelał? Co tu się dzieje, Justin? - wyrzuciła z siebie na jednym tchu, zaledwie namiastkę pytań, których wciąż przybywało w głowie szatynki.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. Wiedział, że zabrzmiało to niedorzecznie i był pewny, że Shailene mu nie uwierzy. Należała do tych kobiet, które dążyły do celu po trupach, nigdy nie odpuszczały.
- Przestań kłamać. Wiem, że to z twojego powodu.
Przekręcił głowę tak, aby móc na nią spojrzeć. Jej zawsze uśmiechnięte tęczówki stały się ponure. Usta układały się w wąską linię. Mięśnie na twarzy drgały, a żyły na szyi się wyostrzył. To była Shailene, jakiej nigdy nie chciał oglądać. Przestraszona i wściekła zarazem.
- Powiedzmy, że mam kilka niezałatwionych spraw - wydusił, po czym odkaszlnął.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś jakimś gangsterem? – uniosła brwi w pytającym geście. To pytanie tak rozbawiło Justina, że śmiech mimowolnie wydostał się z jego ust. Szybko jednak spoważniał, widząc bojową minę towarzyszki. Potrząsnął energicznie głową.
- Niektórzy ludzie nie lubią osób jak ja - wyjaśnił. Tym razem mówił prawdę. A przynajmniej jej połowę. Zatajanie kilku informacji, to przecież nie kłamstwo, prawda? - Na świecie jest mnóstwo świrów.
Opadła na oparcie fotela, a z jej ust wydostało się długie westchnięcie. Zabrakło jej sił na spieranie się o to, kto miał rację. Jednak nie zamierzała zostawić tego w spokoju. Kiedy tylko odpocznie, weźmie sprawy swoje ręce. Musiała dowiedzieć się prawdy, choć coś podpowiadało jej, że to nic dobrego.

Miała wrażenie, że pod jej powiekami niespodziewanie pojawiły się kamienie, tak ciężkie były. Oczy Shailene zamykały się same, a ona jak na złość nie mogła położyć się do własnego łóżka. Wciąż każdy mięsień w jej ciele drgał, a serce niespokojnie przyśpieszało na samo wspomnienie tajemniczych okoliczności. Myśli dziewczyny krążyły wokół tego, co niedawno miało miejsce. Nawet, jeśli usilnie próbowała, nie potrafiła tego rozszyfrować. Mimo zmęczenia, zdawała sobie sprawę, że będzie mieć problem ze spokojnym zaśnięciem.
Dochodziła trzecia w nocy, kiedy stanęła pod drzwiami łazienki. Z pełnych ust Shail mimowolnie wymsknęło się lwie ziewnięcie, ale nawet nie fatygowała się zakryć ust dłonią. Złapała za klamkę, która w tym samym momencie ustąpiła pod wpływem napierającej siły. Chciała zrobić krok naprzód, ale coś jej to uniemożliwiło. Drobny nos Queen zderzył się z twardą i umięśnioną klatką piersiową chłopaka. Nie chciała podnosić wzroku.
Uderzył w nią ostry zapach morskiego żelu pod prysznic oraz gorąc dochodzący z wnętrza pomieszczenia. Popatrzyła uważnie na twarz towarzysza, starając się nie zerkać na skórę Justina, która wciąż lśniła od pojedynczych kropelek wody. Zdezorientowany Bieber otworzył szerzej oczy, uniósł brwi, a na jego czole pojawiła się lwia zmarszczka. Brązowe włosy Justina były mokre, przez co przybrały nieco ciemniejszy odcień i tylko dodawały mu uroku. Kilka kosmyków opadało na czoło, przyklejając się delikatnie. Tęczówki lśniły zadowoleniem i Shailene mogła jedynie wyobrażać sobie, o czym wtedy myślał. Wywróciła oczami, nie chcąc dać po sobie poznać, że w środku cała się zagotowała. Cóż, musiała przyznać, że jakaś cząstka niej miała słabość do Justina i ten fakt ją przerażał. Nie wiedziała czy chodziło o łobuzerski uśmiech, czy o czekoladowe tęczówki, które ją pochłaniały, ale Justin Bieber miał w sobie coś, co przyciągało Shail jak magnes.
Szatyn budową przypominał posąg greckiego boga. Szerokie ramiona i wyrzeźbiony brzuch, od którego nie mogła oderwać wzroku. Bezwiednie zagryzła wargę. Wokół bioder niedbale przewiązał ręcznik. Sunęła spojrzeniem po jego smukłej sylwetce. Odniosła wrażenie, że wszystkie tatuaże chłopaka przyglądają się jej intensywnie. Chciała poznać znaczenie każdego z nich. Pragnęła ich dotknąć. Potrząsnęła głową, odganiając od siebie te myśli.
Przez cały ten czas przyglądał się badawczo towarzyszce. Czuła jak chłopak przeszywa ją wzrokiem na wylot i niemal rozbiera do naga. Pochylił się ku niej, doprowadzając Shail do zawrotów głowy. Usta pachniały mu miętą.
- Dobranoc, Shailene - mruknął niskim, zachrypłym głosem. Zadarła podbródek i to okazało się błędem, bowiem ich spojrzenia spotkały się, a ona miała wrażenie, że cały świat przestał istnieć. Kolana momentalnie się pod nią ugięły i była to chyba najdziwniejsza reakcja na chłopaka, z jaką miała wcześniej do czynienia. Czerwony rumieniec oblał policzki szatynki. - Śnij o mnie - puścił do niej oczko i ciepłymi wargami musnął jej policzek.
Zniknął w swoim tymczasowym pokoju, pozostawiając za sobą intensywny zapach. Shailene wypuściła z ust powietrze i zatrzasnęła drzwi łazienki. Oparła się o nie plecami i jęknęła z zażenowania.

Duże, przezroczyste krople deszczu spadały nieustannie na ziemię, odbijając się z hukiem od jej powierzchni. Ciemne, niemal atramentowe chmury pokryły całe niebo, przez co na dworze zrobiło się o wiele ciemniej, niż powinno być o tej porze. Gdzieś w oddali zauważył błysk, a sekundę później do jego uszu dobiegł głośny grzmot. Pogoda idealnie pasowała do jego samopoczucia.
Przeczesał dłonią grzywkę, która mimo kaptura zdążyła zmoknąć i przykleić się do jego czoła. Niektóre krople spływały po twarzy chłopaka, a inne po czarnej kurtce, wykonanej ze śliskiego materiału. Ulokował dłonie głęboko w kieszeniach spodni i luźnym krokiem ruszył przed siebie. Im więcej metrów przemierzał, tym bliżej był celu. Ogromny, szary budynek wyłaniał się zza koron wysokich drzew. Już z daleka można wywnioskować, że nie należał do zadbanych i zdecydowanie potrzebował remontu.
Zatrzymał się przed zardzewiałą bramą, ulokował dłonie na kratach i pchnął stanowczo. Wokół rozległo się nieprzyjemne dla uszu skrzypnięcie. Skrzywił się momentalnie, stawiając kolejne kroki naprzód. Obszedł budynek dookoła. Spod kurtki wyciągnął identyfikator, który schował tam, aby czasem się nie przemoczył. Przycisnął kartę do czytnika, a usłyszawszy znajome piknięcie, przekroczył próg. Na powitanie uderzył w niego nieprzyjemny zapach lekarstw, zmieszany ze starością, jaka biła od każdego pomieszczenia. Odruchowo zakrył nos i szedł przed siebie, w głąb czarnego korytarza. Rzadko, kiedy o tej porze mógł spotkać tutaj jakieś pielęgniarki. Dlatego właśnie wybierał godziny późno popołudniowe. Był niczym cień. Niespostrzeżony przez nikogo, wspaniale się maskujący i podążający za wyselekcjonowaną wcześniej osobą.
Zatrzymał się na końcu korytarza. Metalowe drzwi również nadawały się do wymiany. Miały na sobie kilkanaście warstw farby, która odpadała płatami na podłogę. Ponownie sięgnął po kartę i dzięki niej mógł wejść do pomieszczenia. W środku było równie ciemno, co na zewnątrz. Mała smuga światła wpadała do pokoju, przez niewielkie okno.
- Mamo? - spytał, mrużąc oczy, w celu przyzwyczajenia się do mroku. Coś poruszyło się przed nosem chłopaka. Ujrzał zarys skulonej kobiety w kącie pomieszczenia. Kucnął obok niej. Po raz kolejny widząc ją w takim stanie, poczuł się tak, jakby ktoś dłonią ścisnął jego serce. Miał ochotę przytulić rodzicielkę, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie pozwoli mu na to. Była taka krucha, bezbronna. W jednej ręce trzymała ołówek, a w drugiej zeszyt. Wykonując szybkie ruchy, bazgrała coś na kartce papieru.
Przelotnie rzucił na to okiem. No tak, mógł się tego spodziewać. Portret jego wstrętnego ojca.
- Obiecuję, że to wszystko niedługo dobiegnie końca - usiadł obok niej, podpierając plecy o lodowatą ścianę. - Ta rodzina zapłaci za wszystko, co nam zrobiła. Queenowie pójdą na dno.
Słysząc to nazwisko kobieta uniosła rozbiegany wzrok i spojrzała na syna. Najpierw uśmiechnęła się troskliwie, jednak sekundę później wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Tęczówki pociemniały, a mięśnie na twarzy napięły się.
- Mrok cię dopadł, synu - wyjęczała, a potem oplątała ręce wokół kolan, bujając się to w tył, to w przód. - Mrok cię dopadł - powtarzała bezustannie.
Miał wrażenie, że głowa mu eksploduje, jeśli jeszcze raz usłyszy to paskudne zdanie.

~*~
 Woho, i jak wrażenia? Jak myślicie, kim jest kierowca srebrnego Porsche? Śnilibyście byście o Justinie? Ja na pewno tak!
 Na samym początku przeogromnie wam dziękuję za taką ilość wyświetleń! Sama nie mogę w to uwierzyć, ale jeszcze trochę, a będzie 20k wejść na bloga! WOW! Tylko tyle mogę powiedzieć! Poza tym komentarzy i obserwatorów też ciągle przebywa. JESTEŚCIE GENIALNI, wspominałam o tym, prawda? 

Już chyba standardowo zachęcam do obserwowania @OpiekunPL, tweetowania z hasztagiem #OpiekunPL i reklamowania bloga (jestem chętna do współpracy!). To naprawdę bardzo pomaga zdobywać nowych czytelników!

Sprawa ostatnia i najważniejsza zarazem. Wiem, że wielu osobom łatwiej czyta się opowiadania na wattpad. W dodatku nie potrzeba do tego internetu (jeśli dobrze słyszałam). Jestem jak najbardziej za tym, aby Opiekun się tam pojawił, jednak niestety nie mam czasu publikować go tutaj i jeszcze na innym portalu. Stąd pytanie do was. Znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która mi pomoże i zechce dodawać rozdziały na wattpad? Byłabym wdzięczna! Jeśli znacie kogoś takiego, albo sami jesteście zainteresowani taką współpracą tweetnijcie do mnie -> @MalikDrug!

31 komentarzy:

  1. Boże, to jest cholernie pokręcone, ale mi się to podoba! <3 o co chodzi w końcówce? za co Queenowie mają zapłacić? co zrobili?
    OMG. już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
    poproszę jakąś hot scenę z Shail i Justinem! <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh! Oczywiście,że bym o nim snila! :D

    Dzieki ze piszesz, bardzo mi ssie podoba! Nie moze doczekac sie momentu, az cos sie miedzy nimi stanie, jakis pocałunek itd :p

    Czekam na nn! :*

    X.O.X.O
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  3. Queenowie pójdą na dno?! Czy Justin chce coś zrobić Shailene lub zemścić się na niej lub na jej rodzinie ? Błagam odpowiedz (bo nie będę mogła spać w nocy)! Naprawde bardzo mile mnie tym zaskoczyłaś. Uwielbiam twój styl, dużą uwagę przykuwasz szczegółą, co bardzo mi się podoba. Muszę również wspomnieć o narratorze trzecioosobowym i mnóstwie jego ciekawych opisów (przykuło to moją uwagę ponieważ większość autorek fanfictions pisze w pierwszej osobie). Jednak mam jedną uwagę dotyczącą dialogów a raczej ich małą ilość. Według mnie są one bardzo ważne a w tym opowiadaniu jak już się pojawią to szybko się kończą. Oprócz tego rozdział bardzo intrygujący! Co u ciebie również cenię: jest akcja, która zapiera dech w piersiach. Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieje że Cię tym nie uraziłam! Czekam na następny xx PS. Dziękuje z całego serca tę systematyczność! Jeszcze nigdy się za tobie nie zawiodłam, zawsze dodajesz rozdziały regularnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. I wattpad to dobry pomysł xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww boski *.* czekam na kolejny z niecierpliwoscia :** @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiście piszesz :) Bardzo mi się podoba jak opisujesz wszystkie odczucia bohaterów. Jestem ciekawa kto chce zniszczyć rodzinę Shailene mam nadzieję że to nie Justin bo przecież on miał się nimi opiekować. Czekam na następny pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam takie psycho rzeczy jak w końcówce. Po prostu bomba "D

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww ja również bym o nim śniła, na pewno *.* Wspaniały rozdział! Ale przeraża mnie ten dziwny człowiek. Cieszę się, że nikomu nic się nie stało.


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Woah... Extra *-* Naprawdę to pokręcone, ale cudowne... Trochę się pogubiłam czy Justin ich "chroni" czy nie, ale cóż mam nadzieję, że szybko się wyjaśni ;3 Mi się już kilka razy śnił, czekam na więcej xD :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju wspaniały jest ten rozdział :) Ja bym śniła! Bardzo przypadło mi do gustu również zakończenie bo w końcu można dowiedzieć sie co nieco więcej o rodzinie Justina. Czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny do pisania
    @_KidrauhlsBack_ ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale się dzieje :D
    Rozdział super i czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG super tylko ten ostatni o ile sie nie myle ten ostatni akapt nie jest o Justinie?
    A tak wgl to super!

    OdpowiedzUsuń
  13. Justin i Shail >>>>> kim jest człowiek który aż tak bardzo chce się zemscić na tej rodzinie? czy to przed nimi Justin ma ich chronić? oby jak najszybciej pojawiły się odpowiedzi na moje pytania...

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdzial :) @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  15. co to jest za rodzina ? teraz już nic nie wiem..ale świetnie, rozkręca się !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  16. mega! coś się zaczyna rozkręcać! ubóstwiam do nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  17. o Boziu ! GENIALNY <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowny! Pozdrawiam! @Mika69_1D xox

    OdpowiedzUsuń
  19. Zajebisty ❤ nie mogę doczekać sie następnego ��

    OdpowiedzUsuń
  20. zaczne od tego,ze wybacz ze teraz dopiero ale wczesniej nie mialam czasu dlatego dopiero teraz przczytalam 6 i ten 7 a skomentuje juz tutaj a więc.....
    woooow oba ajfkhghhgui szkoda,ze w poprzednim nic wiecej nie wydarzylo sie miedzy nimi,ale haha fajna akcja Justina w klubie xD
    a ten woow no to sie dzieje...ale koncowka mnie zastanawia to Justin odwiedzil mame? jak tak no to dziwna sprawa...niby ma chronic ta rodzine a jednak planuje zemst coz ciekawe co w zwiazku z ta koncowka sie dalej wydarzy no chyba,ze to nie byl Justin (uff) ale w sumie gdyby to nie on to bys tego nie pisala wiec wychodzi na to,ze to Justin odwiedzil mame....domyslam sie ze ostatecznie i tak nic im nie zrobi bo pewnie cos bedzie miedzy nim a dziewczyna,ale zapewne to dopiero za dlugi daleki czas(chociaz mozliwe,ze sie myle) tak czy inaczej czekam juz na nowy bo chce wiedziec co bedzie dalej! ;D pozdrawiam ♥
    p.s. wybacz za bledy,ale doslownie na biegu komentuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Głosujcie na Collision http://sonda.hanzo.pl/sondy,241637,P804.html Bardzo mi na tym zależy!

    Bardzo proszę o polecenie pod rozdziałem, gdziekolwiek, tego linka. Byłabym naprawdę wdzięczna.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  22. świetny rozdział, ogólnie opowiadanie zapowiada się świetnie, z resztą jak wszystkie poprzednie :)
    nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Wlasnie przezytalam wszystkie rozdzialy i sadze ze to jest genialne, shippuje ich od poczatku haha, jus jest taki pewny siebie, uwielbiam go, ten koles z ta matka to jack fisher czy jak mu tam no nie? Rozgryzlam wszystko hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  24. O luju! To takie hsjagahjahahjaghjgjh Bardzo ciekawe.... ❤

    OdpowiedzUsuń